Wróbel należał do nielicznego grona ekspertów, którzy doskonale orientują się w tematyce lotniczej i są w stanie poddać merytorycznej ocenie dokument moskiewskiego Międzypaństwowego Komitetu Lotniczego. - Pół roku po katastrofie i na trzy dni przed publikacją przez MAK raportu na temat przyczyn katastrofy na lotnisku Smoleńsk Siewiernyj Wróbel w nieprawdopodobnych okolicznościach ginie - czytamy w „Naszym Dzienniku.”

W rozmowie z gazetą poseł Jerzy Polaczek, były minister transportu, który blisko współpracował z Eugeniuszem Wróblem, powiedział, że już wiadomość o zaginięciu inżyniera wzbudziła jego niepokój, a informacje o okolicznościach śmierci przyjmuje z niedowierzaniem. Jak zaznacza, Eugeniusz Wróbel miał wzorową rodzinę, dorosłe dzieci, usamodzielnione i zawodowo czynne. Był osobą bardzo zaangażowaną, także w kwestie związane z katastrofą smoleńską, służył swoim doświadczeniem i wiedzą na temat lotnictwa. W prywatnych rozmowach miał poddawać w wątpliwość, że wrak na Siewiernym to Tu-154 Lux o numerze bocznym 101.

Polaczek konsultował z Wróblem treść części interpelacji poselskich kierowanych w sprawie wyjaśnienia przyczyn katastrofy samolotu z prezydentem RP na pokładzie. - Był w tym temacie wyjątkowo na bieżąco. Mogę śmiało powiedzieć, że Eugeniusz był jedną z niewielu osób w kraju, które w sensie intelektualnym i przedmiotowym byłyby w stanie formułować wnioski i uwagi, słowem - odnosić się do całokształtu raportu MAK - ocenił Polaczek.

Z ustaleń prokuratury wynika, że Eugeniusz Wróbel został zamordowany we własnym domu, a jego ciało wrzucono do Zalewu Rybnickiego. Do zabójstwa przyznał się jego syn Grzegorz, który złożył obszerne wyjaśnienia. Wczoraj w prokuraturze odwołał swoje wcześniejsze zeznania.

Ł.A/NaszDziennik

/

Podobał Ci się artykuł? Wesprzyj Frondę »