- W trakcie procesu wychodzi się z założenia, że kandydat na ołtarze winien być znany z imienia, a w tym przypadku było to niemożliwe. Potrzebna jest metryka urodzin, a potem chrztu. Nie znaczy to jednak, że to dziecko nie jest męczennikiem, bo ono nim naprawdę jest. To jednak watykańska Kongregacja Spraw Kanonizacyjnych zadecyduje ostatecznie, czy dziecko nienarodzone, a zamordowane w łonie matki będzie włączone w grono błogosławionych - tłumaczy w „Naszym Dzienniku” ks. Stanisław Jamrozek, postulator sprawy Ulmów. Zaznacza, że do Kongregacji nie została wprost skierowana prośba o włączenie nienarodzonego dziecka do procesu beatyfikacyjnego. - Zwróciliśmy się z zapytaniem, czy dzieci Józefa i Wiktorii Ulmów mogą być brane pod uwagę, skoro jeszcze nie były w pełni świadome tego, co grozi tym, którzy przechowują Żydów. Już teraz zdecydowaliśmy się dołączyć sześcioro z nich, przekonani, że wiara ich rodziców jest tutaj decydująca. Ufamy, że podobne stanowisko zajmie również Kongregacja, a może pójdzie nawet dalej, włączając także siódme dziecko. Jednak ta musi się najpierw zapoznać z aktami sprawy - dodaje.

 

- Jestem moralistą i z mojego punktu widzenia istotny jest fakt męczeństwa - powiedział portalowi Fronda.pl ks. dr Piotr Kieniewicz z Katedry Teologii Życia KUL: - Moim zdaniem, jak nazwane powinno być dziecko, jest rzeczą absolutnie wtórną. Było osobą. Ono zostało zamordowane, spełniając kryteria o śmierci męczeńskiej. Jeśli my nie znamy jego imienia, to nie znaczy, że Bóg go nie zna. Moim zdaniem, powinien je nadać Kościół, ale może pozostać również dzieckiem bezimiennym. Jednak to nie powinno być przeszkodą i nie powinno ono zostać wyjęte spośród świętości innych członków rodziny. Śmierć jest jego świadectwem. Ono umierało w matce, razem z matką. Stolica Apostolska albo postulator procesu, powinien nadać dziecku imię lub powiedzieć: siódme dziecko. Jeśli nawet nie zostało ochrzczone, możemy mówić tutaj o chrzcie krwi.

 

Proces beatyfikacyjny rodziny Ulmów został zainaugurowany w 2003 roku. Po jego zamknięciu na szczeblu krajowym sprawa trafiła do Watykanu.

 

Jaro