2 lata temu papież Franciszek wprawił wielu w zakłopotanie stwierdeniem,  że Chrystus umarł za wszystkich, także za ateistów. Przypominamy dziś tekst ks. Michała Kaszowskiego, który wyjaśnia co papież tak naprawdę powiedział.

Niektórzy katolicy oburzyli się na Papieża, bo widocznie nigdy nie dotarła do ich świadomości radosna prawda - zawarta w Piśmie Świętym – o śmierci Jezusa za wszystkich. Pojawiły się jednak i inne opinie, że w takim razie można żyć, jak się chce, nawet trwać uparcie w swoim ateizmie, a i tak - dzięki powszechnemu zasięgowi Odkupienia - każdy człowiek uniknie piekła i pójdzie do nieba. Co sądzić o tych różnych opiniach?

Chrystus naprawdę umarł za wszystkich ludzi, także za ateistów

„Pan odkupił nas wszystkich krwią Chrystusa: wszystkich, nie tylko katolików, ale także ateistów”. (Hom. 22.05.2013) Tak powiedział papież Franciszek, bo tak uczy Pismo Święte i kościół katolicki.

Gorsząca i oburzająca niektórych katolików nauka o powszechności dzieła Odkupienia naprawdę znajduje się w Piśmie Świętym. Wystarczy przeczytać, co na ten temat pisze św. Jan Apostoł i św. Paweł.
I tak w Pierwszym Liście św. Jana czytamy: „On bowiem [Jezus Chrystus] jest ofiarą przebłagalną za nasze grzechy, i nie tylko nasze, lecz również za grzechy całego świata” (1 J 2,2). Dlatego św. Jan Chrzciciel, gdy zobaczył Jezusa, powiedział o Nim: „Oto Baranek Boży, który gładzi grzech świata”. (J 1,29) „Grzech świata” - czyli każdy grzech zdeprawowanej ludzkości.

O śmierci Chrystusa za wszystkich poucza także św. Paweł. Pisze: „A właśnie za wszystkich umarł Chrystus”. (2 Kor 5,15). „Albowiem jeden jest Bóg, jeden też pośrednik między Bogiem a ludźmi, człowiek, Chrystus Jezus, który wydał siebie samego na okup za wszystkich” (1 Tm 2,5-6). Bóg jest „Zbawcą wszystkich ludzi” (1 Tm 4,10), a nie tylko niektórych, i „pragnie, by wszyscy ludzie zostali zbawieni” (1 Tm 2,4). Apostoł Narodów stwierdza jeszcze: „Ukazała się bowiem łaska Boga, która niesie zbawienie wszystkim ludziom”. (Tt 2,11). Tą łaską jest sam Chrystus oraz to, czego dokonał: dzieło Jego Odkupienia. To jest ten wielki dar miłosiernego Boga, dzięki któremu każdy człowiek ma możliwość osiągnięcia zbawienia.

Chrystus nie umarł tylko za ludzi „dobrych”, „świętych”, bo takich nie byłoby bez łask wysłużonych przez Niego. Wyraża to św. Paweł mówiąc: „Chrystus bowiem umarł za nas, jako za grzeszników, w oznaczonym czasie, gdyśmy jeszcze byli bezsilni”. (Rz 5,6)

Nie ma wątpliwości, że zarówno św. Jan Apostoł i św. Paweł znali dobrze sens nauczania Jezusa i nie sfałszowali go. Swoimi natchnionymi przez Ducha Świętego słowami wyjaśnili, jak należy właściwie rozumieć słowa Chrystusa, który mówi o oddaniu życia „za wielu” i o swojej Krwi przelanej „za wielu” (por. Mt 20,28; Mt 26,28; Mk 10,45; Mk 14,24). Ci wierni uczniowie Jezusa pouczają, że „za wielu” znaczy: „za wszystkich ludzi”, za całą ludzkość, za cały grzeszny świat.

Podobnie jak uczniowie Jezusa - którzy dobrze rozumieli słowa Zbawiciela – kościół katolicki naucza, że tych „wielu” oznacza „wszystkich” ludzi. A więc Jezus odkupił swoją Krwią całą ludzkość. Katechizm następująco wyraża powszechną wiarę kościoła katolickiego: „Kościół w ślad za Apostołami naucza, że Chrystus umarł za wszystkich ludzi bez wyjątku: "Nie ma, nie było i nie będzie żadnego człowieka, za którego nie cierpiałby Chrystus".” Katechizm Kościoła Katolickiego 605) Jezus umarł nawet za tych, którzy się potępią, bo nigdy nie przyjmą wysłużonych przez Niego łask.

Odkupienie nie jest tym samym, co osiągnięcie zbawienia wiecznego po śmierci

Wyjaśnienie papieża Franciszka, że nie tylko katolicy zostali odkupieni krwią Chrystusa, lecz także ateiści (por. Hom. 22.05.2013), jest całkowicie zgodne z nauczaniem Pisma Świętego i Kościoła. Czy jednak wynika z tego, że można żyć, jak się chce, bo i tak się pójdzie do nieba. Tego Papież nie powiedział. A jeśli ktoś takie wnioski wyciąga z jego nauczania, to nie wyjaśnia słów papieskich, lecz fantazjuje na temat Odkupienia i Zbawienia.

Nie należy mylić Odkupienia dokonanego przez Chrystusa z osiągnięciem wiecznego zbawienia po śmierci. Jedno z drugim jest ściśle związane, ale to nie to samo. Oddanie życia Jezusa na krzyżu w ofierze za wszystkich, także za ateistów, oznacza, że zbawienie wieczne stało się dla wszystkich ludzi dostępne. Mówiąc obrazowo, dzięki śmierci Jezusa i Jego zmartwychwstaniu brama niebios została otwarta dla wszystkich. Dla wszystkich otwarła się też droga, którą można dojść do szczęścia wiecznego.

Aby osiągnąć zbawienie, odkupiony człowiek musi podążać drogą i przejść przez bramę, którą Jezus otwarł przed nim swoją śmiercią i zmartwychwstaniem

Aby osiągnąć to, co nazywa się zbawieniem wiecznym po śmierci, życiem wiecznym, niebem lub rajem, trzeba dobrowolnie wejść na „wąską drogę”, o której mówi Jezus, i podążać nią. Aby osiągnąć wieczne szczęście przebywania z Bogiem i wspólnotą zbawionych, trzeba przejść przez „ciasną bramę”. Zbawiciel nas o tym pouczył słowami: „Wchodźcie przez ciasną bramę. Bo szeroka jest brama i przestronna ta droga, która prowadzi do zguby, a wielu jest takich, którzy przez nią wchodzą. Jakże ciasna jest brama i wąska droga, która prowadzi do życia, a mało jest takich, którzy ją znajdują”. (Mt 7,13-14)

Tą „bramą zbawienia” i „drogą” prowadzącą do niego jest sam Jezus, który powiedział: „Ja jestem bramą. Jeżeli ktoś wejdzie przeze Mnie, będzie zbawiony (J 10,9). Powiedział też: „Ja jestem drogą i prawdą, i życiem. Nikt nie przychodzi do Ojca inaczej jak tylko przeze Mnie”. (J 14,6)

Dzięki dokonanemu przez Chrystusa dziełu Odkupienia droga wiodąca do wiecznego zbawienia - osiąganego po śmierci - jest już otwarta dla wszystkich. To sam żyjący, zmartwychwstały Chrystus, który stale nam towarzyszy, jest drogą i bramą, prowadzącą do zbawienia wiecznego.

Jednak - jak mówi Chrystus - ta brama jest bramą „ciasną”, a droga – drogą „wąską”. (Por. Mt 7,13-14) Znaczy to, że kroczenie tą drogą i przechodzenie przez tę bramę łączy się z trudem, wysiłkiem, wyrzeczeniem, krzyżem związanym z miłością do Boga i bliźniego.

Przez swoją śmierć Zbawiciel otworzył dla wszystkich ludzi bramę i drogę zbawienia, a swoim przykładem i słowami pouczył, jak się tą drogą podąża naprzód i jak się przez tę bramę przechodzi. Podąża wąską drogą ten, kto naśladuje Chrystusa, żyje według Jego przykazań. A to wymaga wysiłku, niesienia każdego dnia krzyża wierności, miłości, swoich obowiązków, poświęcania się.

Chociaż zostaliśmy odkupieni przez Jezusa, to obecnie jesteśmy dopiero na drodze prowadzącej do zbawienia wiecznego. Zbawiciel swoją śmiercią krzyżową nikogo nie „przepchnął” przemocą przez „ciasną bramę” zbawienia ani nie „przesunął” - wbrew woli - „wąską drogą”, prowadzącą do domu Ojca. Śmierć Jezusa i Jego zmartwychwstanie umożliwiły nam stanięcie na drodze zbawienia i przed bramą zbawienia. Trzeba nam jeszcze zrobić wiele kroków naprzód.

[koniec_strony]

Dzięki dziełu Odkupienia dwie drogi zamiast jednej stoją przed mającym wolną wolę człowiekiem

Krew Chrystusa dała każdemu człowiekowi, także ateistom, możliwość wejścia na „wąską drogę” i przejścia przez „ciasną bramę” zbawienia, nie zlikwidowała jednak „przestronnej drogi” i „szerokiej bramy”, która prowadzi do zguby. One nadal istnieją - oprócz otwartej dla wszystkich „bramy ciasnej” i „wąskiej drogi”, prowadzącej do szczęścia wiecznego. Z tego powodu człowiek, który tego chce, nadal może wchodzić do piekła, przechodząc przez „szeroką bramę” i podążając „przestronną drogą” egoizmu, grzechu, gardzenia ofiarowanymi mu łaskami Bożymi.

Może iść tą drogą i przechodzić nadal przez tę bramę, jednak nie musi tego czynić. To sprawa jego wolnego i osobistego wyboru. Dzięki Odkupieniu Jezusa ma bowiem przed sobą dwie drogi i dwie bramy, zamiast tylko jednej drogi - drogi potępienia, i jednej bramy, przez którą wchodzi się do wiecznego piekła. Taka jedna brama i jedna droga zatracenia wiecznego istniałaby dla wszystkich ludzi, gdyby Chrystus nie odkupił wszystkich. Wtedy nie byłoby możliwości wyboru. Wieczne potępienie czekałoby nieuchronnie każdego człowieka.

Dzięki przelanej przez Jezusa Krwi nawrócenie może się dokonać nawet w godzinie śmierci

Oprócz udostępnienia wszystkim ludziom bramy i drogi zbawienia dzieło Odkupienia dało nam także szansę zejścia z drogi zguby i przejścia na „wąską drogę” i wejścia do wieczności przez „ciasną bramę” zbawienia.

Bożemu miłosierdziu zawdzięczamy to, że nawet ludzie kroczący „przestronną drogą” i gotujący się do przejścia przez „szeroką bramę” zatracenia - póki żyją - mają jeszcze możliwość osiągnięcia zbawienia. Mają ją dzięki krwi Chrystusowej, znakowi Bożego miłosierdzia. Jeśli wykorzystają wysłużone przez Zbawiciela łaski, zejdą z „szerokiej drogi” grzechu, egoizmu, lekkomyślności i wejdą na drogę, którą wskazuje przykład Jezusa i Jego Ewangelia.

Niepojęte miłosierdzie Boga, który pragnie zbawienia wszystkich ludzi, daje jeszcze więcej. Otóż dzięki przelanej Krwi Odkupiciela człowiek, który zmarnował swoje życie ­- bo kroczył „przestronną drogą” zatracenia - nawet w ostatnim momencie życia może jeszcze wybrać bramę zbawienia: Jezusa i Jego przebaczenie. Musi jednak mieć w sobie pokorę, by szczerze przyznać się do swojej grzeszności, do zmarnowania życia. Musi też mieć ufną miłość i prosić jedynego Zbawiciela o przebaczenie i wprowadzenie do swojego królestwa.

I to jest już ostatnia szansa. Osiągnie zbawienie dzięki miłosierdziu Boga ten, kto z tej szansy skorzysta jak nawrócony łotr, który ze skruchą, pokorą i wiarą prosił Jezusa: „Jezu, wspomnij na mnie, gdy przyjdziesz do swego królestwa” (Łk 23,42). Kto z tej ostatniej szansy nie skorzysta – jak zacięty, pełen pychy i nienawiści łotr, który umierał na krzyżu obok Jezusa, bluźniąc Mu - przejdzie do wieczności przez szeroką bramę zguby wiecznej. Powrotu już nie będzie. Jego niewiara zamieni się w wieczną ciemność braku oglądania Boga-Światłości, a zabita w sobie przez grzeszny egoizm i pychę miłość przekształci się w ogień wiecznie palącej nienawiści, zazdrości i rozpaczy.

Jeśli ktoś się potępia, to dzieje się tak nie dlatego, że Chrystus za niego nie umarł

Przyjąć miłosierdzie i przebaczenie Boże musi każdy, kto chce osiągnąć zbawienie: zarówno grzeszny wierzący jak i grzeszący ateista. Wszyscy są grzesznikami. Bezgrzesznych ludzi nie ma. Grzeszą wierzący i niewierzący, dlatego jedni i drudzy potrzebują Bożego przebaczenia. Czy z niego skorzystają to zależy wyłącznie od ich wolnego wyboru, od ich pokory.

Jeśli grzeszący wierzący lub ateista odrzuci nawet w ostatniej chwili życia ofiarowaną mu łaskę przebaczenia i potępi się na wieki, to będzie tak nie dlatego, że „nie mógł” się zbawić ani dlatego, że Chrystus za niego nie umarł. Stanie się tak dlatego, że zbawić się nie chciał, odrzucił światło prawdy i nie chciał też kochać. Chrystus go odkupił, on jednak Jego łaski nie przyjął.

Św. Paweł pisze: „Albowiem miłość Chrystusa przynagla nas, pomnych na to, że skoro Jeden umarł za wszystkich, to wszyscy pomarli. A właśnie za wszystkich umarł Chrystus po to, aby ci, co żyją, już nie żyli dla siebie, lecz dla Tego, który za nich umarł i zmartwychwstał” (2 Kor 5,14-15). Niestety, nie każdy odkupiony przez Chrystusa człowiek chce żyć dla Niego. Nie każdy chce odpowiedzieć miłością na Jego przynaglającą miłość. Nie każdy też chce się z Nim spotkać w wieczności, bo musiałby żyć dla Niego. Niektórzy wolą egoistyczne życie dla samego siebie, dlatego będą zawsze trwali w swym egoizmie, wpatrzeni nie w oblicze Boga-Miłości, lecz wyłącznie w siebie.

Trudniejsza i „łatwiejsza” przemiana swojego życia

Póki człowiek żyje na tej ziemi, posiada możliwość radykalnego przemienienia swojego życia, czyli nawrócenia. To nawrócenie nie zawsze jest łatwe. Najtrudniej się zmienić zarozumiałemu wierzącemu i ateiście, którego odrzucanie Boga wypływa z pychy, zarozumiałości. Pycha takiego człowieka nie znosi bowiem niczego i nikogo większego, lepszego, doskonalszego, mocniejszego od niego. Jego pycha nie umie ścierpieć żadnej zależności, nawet uzależnienia ­swojego zbawienia od łaski Bożej. Chociaż nawrócenie takiego człowieka jest bardzo trudne, to jednak może nastąpić dzięki okruchom jego dobrej woli i Bożej wszechmocy. Dlatego za takich ludzi trzeba się modlić żarliwie i z głęboką wiarą.

Łatwiej niż zarozumiały człowiek może się nawrócić ateista, który nie wierzy w istnienie Boga, bo wychował się w środowisku niewierzącym, walczącym z Kościołem; albo ateista, który odrzuca „karykaturę” Boga, jaką mu przedstawiły osoby rzekomo wierzące w prawdziwego Boga. Łatwiej niż pyszny ateista może się nawrócić także taki, którego ateizm powstał w wyniku zranienia go przez ludzi wierzących, duchownych, wskutek złego potraktowania go np. przez księdza w czasie spowiedzi.

Wystrzegać się zuchwałości i pesymizmu

Prawdziwe nauczanie papieża Franciszka, że Chrystus umarł za wszystkich, także za ateistów, wymaga dobrego zrozumienia przez wszystkich. I tak ci wierzący lub ateiści, którzy uważają, że nic nie muszą robić dla swojego zbawienia, bo Chrystus za nich umarł, powinni poważnie zastanowić się nad sobą i pomyśleć o gruntownej reformie swojego stylu życia. Natomiast wierzący, którzy z radością lub bolesną rezygnacją umieszczają wszystkich ateistów w płomieniach piekielnych, powinni pamiętać o tym, że każdy człowiek, także ateista, może się zmienić, a my im w tym możemy pomóc naszą miłością, modlitwą, postami. I powinniśmy to dla nich uczynić, aby śmierć Chrystusa nie była dla nich daremna i aby ich miejsce w domu Ojca nie pozostało puste na wieki.

Na możliwość nawet nagłego i niespodziewanego nawrócenia się ateistów zwrócił uwagę, w jednej z audycji telewizyjnych, patriarcha Cyryl. Jego trafną wypowiedź można streścić następująco: „Człowiek budzi się, wstaje i mówi sobie: jestem ateistą, nie potrzeba mi żadnego Boga. Po południu idzie do lekarza i dowiaduje się o zaawansowanej chorobie, która zagraża jego życiu. Wieczorem nie jest już pewien, że jest ateistą, któremu Bóg nie jest potrzebny. Zaczyna poważnie myśleć o swoim losie wiecznym.”

I rzeczywiście, często tak się dzieje. Póki człowiek żyje na tym świecie, to z niewierzącego i ateisty może się przekształcić w gorliwego ucznia Jezusa, tak jak Szaweł-prześladowca zamienił się w Pawła-wyznawcę Chrystusa, kiedy najmniej się tego spodziewał. Podobnie jeden z łotrów, który razem z Jezusem wspinał się na Kalwarię, nie wiedział jeszcze, że za kilka godzin umrze jako Jego uczeń, z obietnicą zbawienia. Dla Boga wszystko jest możliwe, dlatego nie wszyscy, którzy dzisiaj się chełpią swoim ateizmem, potępią się na wieki, bo może już jutro przyjmą z wiarą i miłością Jezusa, jedynego Zbawiciela człowieka. Możemy im w tym dopomóc naszymi modlitwami i znoszonymi cierpliwie i z miłości do Boga różnymi doświadczeniami życia.

ks. Michał Kaszowski

Źródło: http://www.teologia.pl/