Nikodem, bohater dzisiejszej ewangelicznej rozmowy, przyszedł do Jezusa w nocy. Nie wypadało bowiem dostojnikowi żydowskiemu publicznie spotykać się z jakimś, niezbyt jeszcze znanym wędrownym nauczycielem z Galilei. Nie wypadało…

A więc już wtedy obowiązywał pewien niepisany kodeks, który mówił, co wypada, a co nie wypada w życiu publicznym. Poprawność polityczna u początków naszej ery. Jezus jakby nie zauważył kontekstu tej rozmowy, w której obawa splatała się z ciekawością odnośnie nauki Mistrza z Nazaretu. Skorzystał nawet z takiej okazji, by w ciemnościach nocy mówić o świetle. Mówił do nauczyciela w Izraelu, uważał więc, że warto w niego zainwestować.

Łączył światło z prawdą. A i święty nasz papież zapytany, jakie zdanie uratowałby z Ewangelii, gdyby groziło jej zniszczenie, odparł bez wahania: „Prawda was wyzwoli”. Bo brak prawdy, zamazanie, kluczenie, a może i właśnie współczesna poprawność polityczna łączą się z ciemnością. Uczepię się tej poprawności. Jest ona czasem wprost kłamstwem!

Wiem, jak to jest, potrafię nazwać rzecz po imieniu, ale… nie wypada się wychylać. Weźmy słowo „demokracja”. Jest to system, w którym decyzje podejmuje się większością głosów. Mniejszość musi się zgodzić, bo to jest demokracja. I właśnie.

W szpitalu (a może być i w szkole), gdzie leżą w większości ludzie wierzący, wiszą krzyże. Nikomu nie przeszkadzają, a prawie wszystkim ułatwiają znoszenie choroby i jej dolegliwości. I oto znajduje się ktoś, kto mówi, że jemu krzyż przeszkadza, że go obraża, że trzeba go usunąć. I czasem usuwają.

A jednocześnie zaczyna się wielka dyskusja o prawach jednostki, o prześladowaniu mniejszości, o ograniczaniu wolności człowieka. Więc gdzie jest prawda, gdzie światło? Gdzie demokracja? Ci, którzy uczyli się historii i trochę z niej pamiętają, wiedzą, że w Polsce szlacheckiej była jakaś równość – nie dla wszystkich! – i wolność posunięta do tego stopnia, że jeden głos sprzeciwu, liberum veto powodowała zaprzepaszczenie nawet najbardziej sensownych uchwał. Ale to się nazywało i wtedy i dzisiaj otwarcie i wyraźnie: warcholstwo!

Leon Knabit OSB | Dziennik Polski