Hetman (marszałek) czeskiego województwa libereckiego Martin Puta wraz z polskimi samorządowcami zaapelował do rządów Polski i Czech o wznowienie rozmów w sprawie uregulowania sporu wokół kopalni w Turowie. Naprawdę jedynym sposobem na osiągnięcie kompromisu, który mógłby być respektowany przez obie strony na dłuższą metę, są rozmowy - powiedział w rozmowie z Deutsche Welle.

We wtorek Puta wezwał premierów Polski i Czech do wznowienia rozmów na temat sporu wokół kopalni w Turowie. Podkreślił, że do jego apelu przyłączyli się inni samorządowcy z Czech i Polski.

- (...) wszyscy widzą to tak samo, bez względu na to, z jakiego politycznego ugrupowania się wywodzą. Naprawdę jedynym sposobem na osiągnięcie kompromisu, który mógłby być respektowany przez obie strony na dłuższą metę, są rozmowy - powiedział na temat współpracy z polskimi samorządami.

Wskazał, że z jego rozmów z partnerami z Polski wynika, że obawy budzi przede wszystkim to, aby Czechy nie wykorzystały umowy w sprawie Turowa jako potencjalnej broni przeciwko Polsce.

- W szczególności chodzi o zapis, według którego arbitrem wszelkich sporów ma być TSUE, Trybunał Sprawiedliwości Unii Europejskiej. To jest konstatacja, ja tego nie oceniam - wskazał.

Podkreślił, że dla Czechów TSUE jest instytucją niezależną. Dodał jednak,że polscy partnerzy mają w tej kwestii inny pogląd.

- W trakcie rozmów wielokrotnie zwracano nam jednak uwagę, że w Polsce są wątpliwości co do bezstronności podejmowanych tam (w TSUE - red.) decyzji - zastrzegł.

- Ja osobiście jestem przekonany, że TSUE to instytucja niezależna, ale rozumiem, że po stronie polskiej panuje rozgoryczenie, dlatego że Trybunał orzekł przeciwko Polsce - dodał.

Odniósł się także do kwot, które miała zaakceptować Polska w negocjacjach z Czechami: 15 mln euro dla ministerstwa środowiska w Pradze i 35 mln euro dla województwa libereckiego.

Wskazał, że pieniądze na rzecz rządu zostaną przeznaczone na "sfinansowanie długoterminowego monitoringu hałasu i zapylenia, na budowę sieci mierzącej ewentualne osiadanie terenu i rozbudowę sieci monitorującej poziom wód gruntowych".

- Pieniądze, o które z kolei wnioskowaliśmy my, chcielibyśmy przeznaczyć na finansowanie budowy zastępczych wodociągów i wzmocnienia zaopatrzenia w wodę pitną w okolicznych czeskich gminach, od Hrádka nad Nysą, poprzez Václavice, Uhelną, aż po Horní Vítkov, a w rejonie Frýdlantu, jeśli dobrze pamiętam, w Kunraticach, Herzmanicach i Viszniovej. Niektóre z tych projektów będą opłacane w stu procentach, ponieważ tam ten wpływ jest wyraźny już teraz. Pozostałe będą współfinansowane z innych źródeł, zwłaszcza przez spółki wodne - wypowiedział się na temat kwoty przeznaczonej dla województwa libereckiego.

Martin Puta odniósł się również do wielokrotnie podnoszonych przez Polskę okoliczności, że zbliżające się w Czechach wybory wywierają istotny wpływ na postawę rządu czeskiego w negocjacjach.

- Ich (wyborów -red.) wynik jest dość nieprzewidywalny. Oceniając jednak stanowiska głównych partii politycznych widzę, że wszystkie popierają umowę. Wierzę więc, że niezależnie od wyniku, negocjacje będą kontynuowane - stwierdził.

Stwierdził także, że nie popiera wygłaszanych w Czechach poglądów, że Polska powinna zamknąć kopalnię w Turowie. Wskazał, że czeska energetyka również bazuje na węglu.

- (...) uważam, że powinniśmy najpierw odrobić nasze zadanie domowe dotyczące transformacji energetycznej, a dopiero potem doradzać sąsiadom, co mają robić - powiedział.

Wskazał jednak, dlaczego w ocenie strony czeskiej to właśnie kopalnia w Turowie jest problematyczna, podczas gdy w regionie zlokalizowane są kopalnie także na terytorium Czech i Niemiec.

- Moim zdaniem główna różnica między Turowem a pozostałymi  kopalniami w regionie polega na tym, że korzyści z Turowa ma jedynie Polska, a wywoływane przezeń problemy  spadają i na Czechy, i na Niemcy. Pozostałe kopalnie to są problemy czesko-czeskie bądź niemiecko-niemieckie - ocenił.

W ocenie Puty głównym problem to podejście PGE do państw sąsiednich.

- Problemem jest podejście PGE do sąsiadów. Jak sądzę, oni już teraz rozumieją, że muszą szukać porozumienia. Ale na samym początku ich podejście do sprawy rozszerzenia wydobycia było problematyczne. Byli moim zdaniem przekonani, że wszystko przebiegnie tak jak zawsze do tej pory. Że być może się wkurzymy, ale nic nie zrobimy. A ja myślę, że ta sytuacja się zmieniła - stwierdził.

Puta podkreślił również, że problem Turowa może wybiec daleko poza granice Polski.

- Jeśli pięć czy dziesięć tysięcy osób w polskiej części regionu będzie miało problem z pracą, to przeniesie się to i do nas, i do Saksonii. Powinniśmy więc poszukać sposobu na wykorzystanie tych dobrze wykształconych technicznie ludzi przy jakichś innowacyjnych projektach, zatrudnić do tego uczelnie. Myślę, że dla całego tego regionu trójstyku granic jest to pewne zagrożenie, ale też duża szansa - stwierdził.

jkg/deutsche welle