Jedni muszą czekać na przyznanie działki kilka lat. Bezskutecznie. Inni dostają ją po kilku dniach. Cud? 

Cuda, cuda działy się w stolicy w związku z aferą reprywatyzacyjną. Duńczyk Martin Hogler i inni spadkobiercy słynnej już działki przy Chmielnej 70 w Warszawie starali się o jej odzyskanie przez kilka lat, jednak bez skutku. Nie mogło być zresztą inaczej, bo roszczenia Duńczyków zostały spłacone przez Skarb Państwa już w 1953 roku. Za to to, co działo się potem...

Roszczenia zostały sprzedane przez spadkobierców ludziom podsuniętym im przez Roberta Nowaczyka, mecenasa prowadzącego ich sprawę. Ludźmi, którzy przejęli roszczenia byli m.in. jego wspólnik oraz siostra. 

Niedługo potem działka została w magiczny i cudowny sposób przyznana. Wg dat podawanych przez "Dziennik Gazeta Prawna", nowi właściciele roszczeń otrzymali decyzję ratusza o przyznaniu działki już 16 października 2012 roku, zaledwie kilka dni po rozpoczęciu całego procesu. 

Takie krótkie spojrzenie na podstawowe fakty związane z aferą reprywatyzacyjną w Warszawie wystarczy, by zacząć się poważnie zastanawiać, czy oto mieliśmy do czynienia z cudem i cudowną zmianą prawa i procedur, czy też może...

Prawdziwość cudu zostanie zresztą już niebawem bardzo dokładnie zbadana przez prokuratorów z Wrocławia. Jednak beatyfikacji głównych aktorów tego spektaklu trudno się spodziewać.

daug