1. Wczoraj profesor Witold Modzelewski poinformował w mediach, że wicepremier Janusz Piechociński na korytarzu jednej z telewizji 24-godzinnych zwrócił mu uwagę, że jeżeli dalej będzie występował przeciwko bankom w sprawie kredytów frankowych, to on go o coś oskarży.

Modzelewski odebrał to jako groźbę i to realną, ponieważ stwierdzenie o jego oskarżeniu padło z ust wicepremiera dwukrotnie.

Przypomnijmy tylko, że jakiś czas temu prof. Modzelewski w swoim opracowaniu napisał, że istotą kredytu jest to, iż „kredytobiorca ma zwrócić tylko tyle, ile mu pożyczono oraz zapłacić za to odsetki i ewentualną prowizję” i że w umowie kredytowej odsetki mogą być elementem zmiennym w czasie, natomiast dług nie” (w kredytach opiewających na franki zmienne są nie tylko odsetki ale i wielkość długu).

Według Modzelewskiego (ale także wielu innych poważnych ekspertów prawników i bankowców) tzw. kredyty frankowe nie były więc żadnym kredytem ale toksycznym instrumentem inwestycyjnym, który banki - wprowadzając w błąd swoich klientów, oferowały im jako kredyt.

Konkluzją takiego podejścia powinno być przewalutowanie kredytów po kursie z dnia zawarcia umowy kredytowej i stosowne rozliczenie się banku z kredytobiorcą, wszystko to w formie ugody dokonanej pod auspicjami rządu.

Z kolei wicepremier Piechociński zaprezentował w tej sprawie stanowisko pokrywające się z zaleceniami Związku Banków Polskich, a więc chroniące interesy banków udzielających kredytów frankowych.

2. W poprzednim tygodniu miało także miejsce inne "niekonwencjonalne" zachowanie wicepremiera Piechocińskiego.

Otóż zapowiedział on na jednym z portali społecznościowych, że odwiedzi rolników protestujących pod Kancelarią Premiera w zielonym miasteczku i będzie z nimi rozmawiał.

Rzeczywiście w towarzystwie kilku kamer i gromady dziennikarzy pojawił się przed rozstawionymi przez rolników namiotami, jednak do nich nie podszedł i się nawet nie przywitał.

Następnie przed kamerami wygłosił 2 minutowe oświadczenie, w którym wyraził zdziwienie, że rolnicy protestują przed Kancelarią (jego zdaniem powinni pracować w zespołach roboczych powołanych przez ministra Sawickiego w tym tygodniu), a także że swoim protestem psują opinię pozostałym rolnikom, którzy do Warszawy nie przyjechali.

Następnie odwrócił się na pięcie i w towarzystwie dziennikarzy i towarzyszących mu ochroniarzy szybkimi krokami oddalił się od protestujących do parkującej nieopodal rządowej limuzyny.

Rolnicy byli zaskoczeni takim obrotem sprawy, bowiem po zapowiedziach w internecie spodziewali się, że wicepremier będzie jednak z nimi rozmawiał, zwłaszcza że jest prezesem PSL, partii która od blisko 8 lat odpowiada za rolnictwo w rządach najpierw Donalda Tuska, a teraz Ewy Kopacz.

W związku z tym oddalającego się pośpiesznie wicepremiera Piechocińskiego pożegnały donośne gwizdy i adresowane do rządzącej koalicji Platformy i PSL-u okrzyki idących za nim rolników „złodzieje, złodzieje”.

3. Te dwie sytuacje dobitnie pokazują, że z wicepremierem i jednocześnie prezesem PSL-u dzieje się jednak coś naprawdę niedobrego.

Skoro osoba piastująca tak ważne funkcje publiczne pozwala sobie na takie zachowania, które jednoznacznie wskazują, że nie panuje nad swoimi nerwami, to najwyższy czas, żeby zareagowała jego przełożona czyli premier Kopacz.

Zbigniew Kuźmiuk