W polskiej świadomości zamek w Chocimiu (ukr. Хотинська фортеця, rum. Cetatea Hotin) pozostaje trochę w cieniu sąsiadującej z nim twierdzy – Kamieńca Podolskiego, chociaż swoją historią i pięknym położeniem nad Dniestrem wcale mu nie ustępuje.

Może jest tak za sprawą Pana Wołodyjowskiego, która to powieść, a potem serial i film niejako wypromowały Kamieniec Podolski. Mimo to, Chocim jest tak samo wart odwiedzenia. Tym bardziej, że obie twierdze dzieli od siebie tylko ponad dwadzieścia kilometrów, zaś oba zamki są wpisane na listę siedmiu cudów Ukrainy.

Ogólnie, zapuszczenie się w ten rejon Podola, a w zasadzie już Bukowiny, otwiera przed podróżnikiem możliwość zobaczenia kilku innych ważnych miejsc dawnej historii Rzeczypospolitej, m.in. Żwańca i Okopów św. Trójcy, a wszystko to w bliskiej odległości od siebie. Chocimski zamek robi wrażenie już od pierwszego wejrzenia i piszę tu nie tylko o swojej reakcji, ale też innych turystów przekraczających bramę bastionu. Obowiązkowa jest wówczas fotografia na tle zamku, którego perspektywa, na tle malowniczego krajobrazu, najbardziej podkreśla piękno tego miejsca.

Dziedziniec zamku ze studnią, basztą komendancką i domem komendanta z charakterystycznym wzorem z czerwonej cegły oraz dawną kaplicą (po prawej)

Chocim całe wieki był miastem granicznym i, rzecz charakterystyczna dla tego typu miast, poprzez zmieniające się granice przynależał do różnych państw: Rusi Halickiej, Mołdawii, Rzeczpospolitej, Turcji, Rosji, Rumunii, Ukrainy. Był ważnym punktem na skrzyżowaniu szlaków handlowych. Jako pierwszy, jeszcze w średniowieczu, łączył Bizancjum ze Skandynawią. W czasach nowożytnych dla Polski była to główna droga handlowa, łącząca Rzeczpospolitą z Morzem Czarnym. Przez te tereny wiódł szlak z Rusi Halickiej nad Dunaj, a także tzw. szlak mołdawski łączący Morze Czarne z Zachodem. Być może stąd w różnych opisach twierdzy doszukamy się źródła pochodzenia nazwy Chocim od słowa – chcieć (ukr. хотіти), mające podkreślać, że różne krainy chciały posiadać to strategicznie położone miasto pod swoim władaniem.

Historia twierdzy na Dniestrem sięga początków XI wieku, kiedy był to jeszcze drewniany gród. W XII wieku Daniel Halicki i jego syn Lew umocnili twierdzę kamiennym murem. Przebudowana, a w zasadzie zbudowana na nowo za czasów przynależności do Hospodarstwa Mołdawskiego w latach 60. XV wieku, za czasów Stefana III Wielkiego. Już w 1476 roku zamek zaznał chrztu bojowego, będąc oblegany przez wojska tureckie pod wodzą Mehmeda II Zdobywcy. Zamek nie poddał się, ale z czasem osamotniona w wojnach z Turcją Mołdawia zmuszona była uznać zwierzchność sąsiada i zgodziła się płacić Porcie coroczne daniny. W związku z tym za murami twierdzy w Chocimiu, jako część garnizonu, stacjonowali tureccy żołnierze.

Widok starej fortecy od strony południowo-zachodniej

W czasach nowożytnych, przy zaognionej sytuacji i sporach o zwierzchność nad terytorium Hospodarstwa Mołdawskiego, zamek chocimski był świadkiem licznych zmagań na tym terenie. Między innymi, w 1538 roku zdobył go pacyfikując mołdawskiego hospodara Piotra Raresza hetman koronny Jan Tarnowski. W 1563 na czele Kozaków twierdzę na krótko zajął Dymitr Wiśniowiecki. Najciekawszymi wydarzeniami są jednak bitwy z 1621 i 1673 roku, a historia tej pierwszej jest szczegółowo przedstawiona na terenie muzeum zamkowego.

Po przegranej bitwie po Cecorą wojska koronne wraz z Kozakami, dowodzonymi przez Piotra Konaszewicza-Sahajdacznego, stawiły się w Chocimiu. Liczebność wojsk sprzymierzonych szacuje się różnie – od 45 tys. do 70 tys. Naprzeciwko nich stanęła 150-tysięczna armia Osmana II, wspierana przez Chanat Krymski, Hospodarstwa Mołdawskie i Wołoskie. Chociaż na niektórych ukraińskojęzycznych stronach (w tym Wikipedii) podawana jest liczba 300 000 wojsk tureckich. Dowództwo nad obroną objął Jan Karol Chodkiewicz, który zresztą w trakcie pięciotygodniowego oblężenia zmarł, na kilka dni przed zawieszeniem broni. Przed śmiercią dowództwo przekazał Stanisławowi Lubomirskiemu. Pod Chocimiem był także królewicz Władysław, ale z powodu choroby nie brał udziału w bitwie.

Ranny w rękę na kilka dni przed pierwszymi natarciami na twierdzę został także Piotr Sahajdaczny, którego oddział wpadł w zasadzkę Janczarów. Sam Zygmunt III po bitwie przydzielił hetmanowi osobistego francuskiego lekarza, który nie był jednak w stanie wyleczyć Sahajdacznego i ten zmarł wiosną następnego roku w Kijowie. W oblężeniu Chocimia Kozacy odegrali ogromną rolę, to na nich spadł główny ciężar pierwszych, najcięższych starć. Nie przybyli jednak pod Chocim za darmo. Wcześniej Sahajdaczny udał się na rozmowy z królem do Warszawy, domagając się w zamian reform dotyczących cerkwi prawosławnej, zlikwidowanej wcześniej Unią Brzeską, oraz przywilejów dla Niżowców. Bitwa trwała pięć tygodni i zapewne bezskuteczność ataków oraz zbliżająca się zima zmusiła Turków do rozpoczęcia rokowań z obrońcami. Zakończyły się one traktatem, potwierdzającym warunki pokoju z Buszy 1617 roku. Legenda głosi, że w momencie zawieszenia broni obrońcom pozostała tylko jedna beczka prochu…

Druga ważna w naszej historii bitwa chocimska miała miejsce w 1673 roku. Było to rok po zawarciu kompromitującego dla Rzeczpospolitej pokoju w Buczaczu. Tym razem to Turcy bronili twierdzy i byli atakowani przez wojsko Rzeczypospolitej pod wodzą jeszcze wówczas hetmana Jana Sobieskiego. Wojska Husseina Paszy poniosły sromotną klęskę. Polsko-litewskie wojska odcięły im odwrót. Spośród ponad trzydziestu ocalało ledwie kilka tysięcy Turków. Zwycięstwo nie zostało przełożone na sukces polityczny, natomiast podniosło prestiż Rzeczpospolitej. Jan Sobieski utorował nim sobie drogę kariery, która zaprowadziła go do korony, natomiast Turcy nazywali go od tej pory Lwem chocimskim.

Fragment muru zachodniego z bramą Jasską

Po zawarciu pokoju karłowickiego w 1699 roku, Chocim znalazł się w granicach Turcji. Teren zamku, który na skutek rozwoju sztuki wojennej i unowocześnieniu artylerii stracił swoje właściwości obronne, przeszedł wówczas rozbudowę. Zamek otoczyły wysunięte bastiony, mury i wały ziemne tworząc fortyfikację o powierzchni 16 ha.

Dla potrzeb stacjonującego tu wojska tureckiego wzniesiono meczet Aja Sofia, którego ruiny widoczne są do dzisiaj. Turcy w ciągu ponad stu lat trzykrotnie na tym terenie ścierali się z Rosją i poddali dopiero za trzecim razem. Kończący wojnę 1806-1812 traktat w Bukareszcie zatwierdził przejście chocimskiej twierdzy w ręce Rosji. Dla stacjonującego garnizonu władze carskie zbudowały na terenie twierdzy w 1835 roku cerkiew p.w. Aleksandra Newskiego, która zachowała się do dzisiaj. W połowie XIX stulecia tracąca na znaczeniu twierdza chocimska uległa likwidacji.

Z lewej strony naprzeciw cerkwi widoczne są pozostałości po XVIII-wiecznym meczecie Aja Sofia

Zamek jest otwarty dla zwiedzających. Przy wjeździe na parking znajduje się kasa biletowa. Bilety są sprawdzane dopiero przy wejściu do starej fortecy. Zamek posiada kilka ekspozycji. Są to zarówno artefakty z wykopalisk, repliki strojów z epoki, broń, maszyny oblężnicze, galeria archiwalnych zdjęć oraz galeria historycznej sztuki współczesnej i reprintów. Dodatkowo ciekawym punktem znajdującym się w baszcie południowo-zachodniej jest ekspozycja sali tortur, która zatrzymuje na dłużej zwiedzających ją turystów. Już drugi rok obserwuję, jak na dziedzińcu zamkowym porządku strzeże stary leniwy kot. W parze z ochroniarzem grającym w strzelankę na swojej komórce pilnują porządku.

Warto obejść zamek dookoła. Można wówczas lepiej się przyjrzeć zdobiącym 40-metrowe mury wzorom z chrześcijańskimi motywami (ponoć zaczerpniętym z Bizancjum), które przetrwały nawet czasy tureckie. Interesująca jest także tajemnicza ciemna plama na ścianie fortecy, z której powstaniem wiąże się szereg legend. Zamek pięknie prezentuje się od strony Dniestru, szczególnie z drugiego brzegu. Muszę się jednak przyznać, że z powodu braku czasu z tej strony widziałem go jedynie na fotografiach.

Przy drodze z parkingu w stronę zamku stoi pomnik hetmana Piotra Konaszewicza-Sahajdacznego. Przechodząc obok straganów rozmieszczonych nieopodal i szukając kolejnego magnesu na lodówkę, przysłuchałem się opowieści ukraińskiego przewodnika, który oprowadzał właśnie wycieczkę dzieci. Opowiadał, że tutaj stoi pomnik hetmana Piotra Sahajdacznego, dowódcy wojsk ukraińskich w bitwie. Na pytanie o polską część obrony, przewodnik dodał, że dowodził nią Jan Karol Chodkiewicz, któremu choroba w rzeczywistości uniemożliwiła realną komendę i w trakcie oblężenia na jej skutek umarł, więc cały ciężar natarcia spoczął na Zaporożcach.

Według przewodnika, o udziale Polaków w bitwie mówi sam pomnik. Otóż część żołnierzy otaczających Sahajdacznego ma osełedce (ukr. оселедець), a część jest podstrzyżona po staropolsku. Jedni to Kozacy, a drudzy mają ukazywać Polaków. Kiedy wycieczka odeszła, podszedłem do pomnika. Chwilę przyglądałem się szukając wspomnianych Polaków z podgoloną głową. Może przewodnik, który zna twierdzę jak swój dom, lepiej ich dostrzega...

Szkoda też, że pomnik powstały w 1991 roku, czyli w momencie powstania niepodległej Ukrainy, nie przyjął innej formy. Byłem na zamku w Chocimiu dwa razy. Za każdym razem spotykałem, oprócz licznych turystów z różnych zakątków Ukrainy, autokar z polską wycieczką. Mile byłoby, myślę, dla jednych i drugich, gdyby po drodze do zamku witały gości pomniki obydwu, a nie jednego, hetmanów stojących ramię w ramię przy chocimskim zamku. Oto dwaj wielcy mężowie, pierwszy dowódca w największej polskiej glorii XVII wieku – Kircholmu, drugi zaś zdobywca Kaffy, obaj biorący udział w wojnie z Moskwą i obaj oddający tutaj życie – Chodkiewicz, umierający w Chocimiu, i Sahajdaczny, na skutek bitewnych ran otrzymanych w tym miejscu. Pomnik taki z pewnością nie odbierałby wielkich zasług Sahajdacznemu. Nie przekłamywałby też tego, co znajdziemy na stronach internetowych, czy przewodnikach turystycznych opisujących historię bitwy. Natomiast ukazywałby przykład, jak w dawnych czasach współpraca naszych obu narodów owocowała w walce z wrogami zagrażającymi naszym granicom. Może w wieku wojen to właśnie Rzeczpospolita nie Dwojga, lecz Trojga Narodów była właściwą koncepcją polityczną.

Niestety, przeglądając materiały w ukraińskojęzycznym internecie mówiące o bitwie 1621 roku zauważyłem, że rola Rzeczpospolitej maksymalnie się marginalizuje. Do tego stopnia, że w jednym z napotkanych przeze mnie filmów obrońców twierdzy nazywa się Kozakami Piotra Sahajdacznego wraz z sojusznikami, a w innym wcale się o nich nie wspomina. W historii naszych obu narodów uwypuklone są w większości nasze tragiczne dzieje i niezabliźnione rany. Natomiast Chocim jest jednym z niewielu odwrotnym, pozytywnym przykładem – niestety nie wykorzystanym, a może wręcz celowo pominiętym w turystyce historycznej.

Paweł Borej


Tekst ukazał się w ,,Kurierze Galicyjskim'' nr 4 (296) 28 lutego – 12 marca 2018

mod/kuriergalicyjski.com