Krzysztof Bondaryk ciągle zaprzecza, jakoby za rządów PO-PSL miała miejsce inwigilacja obrońców krzyża, księży, czy działaczy opozycji. 

– Dobrze, że minister Kamiński nie oskarżył mnie o powódź i gradobicie. Być może to jeszcze nastąpi, w zależności od anomalii pogodowych – ironizował Krzysztof Bondaryk w rozmowie z Konradem Piaseckim w “Piaskiem po oczach” TVN24. Jak dodał: –Oskarżenia ministra Kamińskiego są bezpodstawne, nieprawdziwe, oparte o falsyfikowanie materiałów. Krótko mówiąc: mówi nieprawdę. Nagina rzeczywistość, stara się ją przedstawiać według pewnych tez politycznych. Mówił zresztą w Sejmie, że jego wystąpienie jest odpowiedzią na marsz opozycji.

Były szef ABW podkreślił, że Agencja nie prowadziła rozpracowywania i rozpoznawania legalnej opozycji oraz demonstracji:

“Przez wiele lat, kiedyś i dzisiaj, kiedy odbywają się w Warszawie duże demonstracje, przyjeżdżają osoby podejrzewane o zachowania ekstremistyczne, kibicowskie, które mogą spowodować niebezpieczeństwo stolicy, powstaje sztab, do którego są delegowane przedstawiciele służb specjalnych. Czasami wśród członków legalnej demonstracji znajdują się osoby, które takie zagrożenie stwarzają. Nie zbiera się danych wszystkich uczestników. To nieprawda”

“ABW nie ma tajnych współpracowników. Taka nomenklatura dotyczy okresu sprzed 1990 roku i minister Kamiński powinien wiedzieć, że się ją nie posługuje. Nie szukaliśmy żadnych tajnych współpracowników wśród demonstrantów (…) Na pewno nie są prawdziwe stwierdzenia, że ABW wysyłała tajnych współpracowników wśród demonstrantów”

– Nie było żadnej inwigilacji ani obrońców krzyża, ani księży, ani działaczy opozycji czy związków. Chcieliśmy tylko zobaczyć, kto to jest i na tym kończyła się nasza działalność z uwagi na to, że pod krzyżem zdarzały się różne zachowania. Pamięta pan, jak obrzucono fekaliami tablicę pamiątkową na Pałacu Prezydenckim – dodał Bondaryk.

emde/300polityka.pl