Wczoraj Państwowy Komitet Graniczny Białorusi przekazał na swojej stronie internetowej, że "wykazał dobrą wolę" względem migrantów i zezwolił na przekazanie im pomocy. Białoruś utrzymuje przy tym, że migranci znajdują się na terytorium Polski i to po stronie Polski leży udzielenie im pomocy.

Białoruska propaganda określa grupę mianem "uchodźców z Afganistanu". W rzeczywistości jednak migranci zostali sprowadzeni przez reżim łukaszystowski głównie z Iraku w ramach operacji "Śluza".

Ambasador Afganistanu w RP nie miał żadnej wiedzy na temat przebywających na granicy obywateli afgańskich. Były korespondent wojenny Witold Repetowicz stwierdził zaś, że jest fizycznie niemożliwe, aby uchodźcy z Afganistanu dotarli do granic RP w tak krótkim czasie.

"Pomimo tego, że grupa znajduje się w Polsce, Państwowy Komitet Międzypaństwowy wykazał dobrą wolę i uznał za konieczne dopuszczenie do granicy przedstawicielom Biura Wysokiego Komisarza ONZ ds. Uchodźców i Białoruskiego Czerwonego Krzyża. Dokonano tego, aby mogli zostawić niezbędne rzeczy dla uchodźców z Afganistanu na linii granicznej" - czytamy w komunikacie białoruskiej straży granicznej.

Migranci od ponad 3 tygodni koczują na granicy w pobliżu miejscowości Usnarz Górny. Pilnują ich białoruscy pogranicznicy i służby bezpieczeństwa, które uniemożliwiają im powrót na terytorium białoruskie, pomimo faktu, że granicę Białorusi osoby te przekroczyły legalnie.

Według białoruskiej straży granicznej "strona polska musi podjąć wszelkie niezbędne kroki w celu rozwiązania sytuacji, zapewnienia międzynarodowym organizacjom praw człowieka i humanitarnym dostępu do uchodźców oraz rozpatrzenia wniosków osób ubiegających się o azyl zgodnie z prawem europejskim i międzynarodowym".

Polska Straż Graniczna stwierdziła z kolei, że białoruskie służby dostarczają migrantom posiłki, a nawet papierosy. W grupie migrantów ma ponadto miejsce rotacja - niektóre osoby są zabierane w głąb Białorusi przez służby i zastępowane innymi.

jkg/kresy24