"Gdybyśmy zwolnili ludzi z obostrzeń na Święta, mielibyśmy nawet do 50 proc. więcej zachorowań. Wierzę, że ludzie dostrzegają sens tego, co się dzieje" - przekonuje minister zdrowia Łukasz Szumowski.


W rozmowie na antenie "Trójki" Polskiego Radia polityk mówił, że gdy idzie o stan walki z epidemią, cały czas idziemy pod górkę.
"Na razie wspinamy się na Kilimandżaro. Mam nadzieję, że ta Połonina gdzieś czeka w jakiejś przyszłości" - stwierdził obrazowo.


"Mamy zakażenia choćby domowe i z osób, które kontaktowały się z osobami z kwarantanny. Część jest w takich miejscach, które są narażone na znacznie większe ryzyko - szpitale, DPS-y, jednostki służby zdrowia" - dodał Szumowski.


Jak dodał, Polska potrzebuje sporo sprzętu ochronnego; w Europie są niedobory, dlatego uzupełniamy braki dostawami z Chin i z USA.
Szumowski wyjaśnił, że żaden kraj nie ma dzisiaj zasobów, by długo wytrzymać stan epidemii; potrzebne są po prostu dostawy z miejsc, gdzie trwa produkcja potrzebnego sprzętu.


Minister powiedział, że według jego wyliczeń w szczycie będzie kilkanaście tysięcy osób wymagających hospitalizacji, a na to Polska jest przygotowana.

bsw/pap, fronda