Opozycja jeszcze do dzisiaj budzi się jak z „matrixa” po porozumieniu w Zjednoczonej Prawicy oraz głosowaniu w Sejmie, które odrzuciło weto Senatu w sprawie wyborów korespondencyjnych.

- W tej sprawie zabrał też głos w trakcie briefingu w sejmie Władysław Teofil Bartoszewski z PSL.

Powiedział:

- Teraz sytuacja w kraju sprowadza się do tego, że zamiast braci Wachowskich mamy dwóch Jarosławów, przewodniczących partii politycznych, którzy robią nam Matrixa w 2020 roku, tu i teraz. Ale niestety nie na ekranach, tylko w naszym codziennym życiu.

Dodał też:

- większość mojego życia przeżyłem w PRL-u i jestem przyzwyczajony, że w systemie komunistycznym liczył się wyłącznie szef partii. Nie premier, nie prezydent, nie rząd, nie sąd, nie sędzia SN, nie było wtedy TK, ale nie TK, nie żadne sądy, nie prokuratury. Decyzje zapadały poprzez deklaracje sekretarza partii, przewodniczącego partii.

Dalej kontynuował:

- I wróciliśmy do momentu, że dwóch przewodniczących dwóch partii politycznych zadecydowało, żeby wybory, które zostały konstytucyjnie ogłoszone na 10 maja, pani marszałek Witek ma konstytucyjne prawo ogłosić termin wyborów, zostały odwołane czy też przeniesione czy też poszły w niebyt, bo nie ma takiej sytuacji, że wybory państwowe można zatrzymać. Nikt w kraju nie jest władny odwołać termin wyborów, jeżeli nie ma stanu klęski żywiołowej albo stanu wyjątkowego albo wojennego, ale to przewiduje Konstytucja. Natomiast dwóch szeregowych posłów, nawet szefów partii politycznych, nie może powiedzieć: my ty wybory uznamy za niebyte, a SN to zatwierdzi.

Powiedział także:

- Takie sytuacje, kiedy przewodniczący partii wydawał polecenia sędziom, myśmy już przechodzili, i to okres, który odszedł słusznie dzięki Polakom w 1989 roku i 1990 w niepamięć, ale ta pamięć niestety u niektórych pozostała i ciągoty do tego, żeby zdalnie sterować prokuraturą, sądami, wróciła. Jest to sytuacja naprawdę z Matrixa, bo nikt w tej chwili nie wie, co się może wydarzyć, bo żadne rozwiązanie na chwilę obecną praktycznie nie jest już konstytucyjne i nikt nie wie co będzie jutro

Jakby na podsumowanie swojej wypowiedzi stwierdził:

– Nikt w tej chwili w rządzie nie wie, co z tym fantem zrobić. Jedynym rozwiązaniem byłoby jakieś porozumienie z opozycją, nazwijmy to małym okrągłym stołem, żeby spróbować naprawić to państwo, które doszło do ruiny 

No cóż... PSL i opozycja chyba mają swój własny matrix, z którego za wszelką cenę nie chcą i nie dają się obudzić. Miłych snów.

 

mp/300polityka.pl