Portal Fronda.pl: Prawo i Sprawiedliwość przygotowało projekt ustawy obniżającej wiek emerytalny do dawnego poziomu. Czy zostanie umieszczony w porządku obrad już na posiedzeniu Sejmu w najbliższy wtorek, jak chce tego PiS?

Arkadiusz Czartoryski, PiS: Sądzę, że koalicja będzie robiła wszystko, by tego projektu nie rozpatrywać. Oznaczałoby to powrót dyskusji, która pokaże ogromną wadę ustawy Platformy. Przypomnę, że niedawno opublikowano raport Najwyższej Izby Kontroli o zatrudnieniu osób 50+. Sytuacja jest dramatyczna. Mamy więc fikcyjną ustawę, która zakłada pracę do 67. roku życia, a tymczasem w Polsce dla osób po 50. pracy po prostu nie ma. Byłem ostatnio na spotkaniu na terenach wiejskich w małej miejscowości. Przyszło wiele kobiet i dyskutowaliśmy o pracy dla nich na wsi. Ustawa Platformy podniosła wiek emerytalny takich kobiet z 55 do 67 lat. Wszystkie panie obecne na spotkaniu stwierdziły, że przy ciężkiej pracy na wsi oznacza to powiedzenie ludziom, że mają pracować prawie do końca życia.

Skoro założenia ustawy są de facto nie do zrealizowania to dlaczego Platforma ją popiera?

Wydaje mi się, że kłania się tutaj bilion złotych długu. Za takie zadłużenie w ogromnym stopniu odpowiada były premier Donald Tusk oraz rządząca koalicja PO i PSL. Rząd udaje, że jest świetnie i Polska się rozwija. Zarazem próbuje ukryć gigantyczny dług sektora finansów publicznych. Nie ma obecnie z czego dofinansować Funduszu Ubezpieczeń Społecznych. Druga rzecz ukrywana przez PO to ogromna imigracja. Ponad 2 miliony osób w wieku produkcyjnym opuściło kraj. A to oznacza, że składki nie są płacone w Polsce, ale za granicą. Nożyce między osobami, które składki płacą, a tymi, które pobierają emerytury, wciąż się rozchodzą. Żeby temu zapobiec trzeba odsunąć PO i PSL od władzy i całkowicie zmienić podejście do gospodarki. W czasach rządów PiS znalazło się 1 200 000 nowych miejsc pracy. Można więc to zrobić.

A jak ocenić podwyższenie wieku emerytalnego z perspektywy moralnej?

W kategoriach moralnych jest to nieuczciwe podejście. Politycy przerzucają odpowiedzialność za swoje błędy na emerytów i rencistów. Dodatkowo w tym samym czasie malwersowane są miliardy, nie rozlicza się gigantycznych afer finansowych. Wystarczy przypomnieć koszty budowy Stadionu Narodowego, błąd przy ustawie o podatkach płaconych w rajach podatkowych czy aferę informatyczną. Ogromne kwoty zjada też zwiększone zatrudnienie w administracji centralnej. Społeczeństwo opiera się na pewnym etosie, na wartościach moralnych. Jeżeli tego zabraknie, to zaczyna się je rozbijać.

Można do tego dodać kwestię polityki rodzinnej. Podwyższenie wieku emerytalnego kobiet sprawi, że nie będą mogły zajmować się wnuczętami.

Polityka prorodzinna w Polsce wciąż opiera się na piarowych hasłach i chwytach, takich jak wydłużenie urlopów rodzicielskich czy ewentualne odpisy podatkowe, o których mówił odchodząc Donald Tusk. Nie ma jednak spójnej polityki prorodzinnej, jaką widzimy nieraz w państwach Europy Zachodniej. Polityka prorodzinna powinna być dziś absolutnym priorytetem każdego rządu ze względu na utratę ogromnej części młodego pokolenia, która wyemigrowała. Ogromne problemy to ponadto niedożywienie dzieci oraz bardzo wysokie ceny podręczników. Komplet to już kilkaset złotych, a są to często cieniutkie książki, wyglądające jak zeszyty.

Jak Prawo i Sprawiedliwość chciałoby rozwiązać problem emigracji?

Trzeba to rozwiązać całym zespołem działań – począwszy od szkoły. Zachodzi pytanie dlaczego polski rząd nie chce zreformować szkolnictwa zawodowego. Przykładowo Niemcy potrafią stworzyć system takiego zawodowego szkolnictwa, który przyciąga młodzież i pozwala przygotować się do zawodu. Przykładowo w Polsce brakuje ok. 20 tysięcy kierowców tzw. tirów. Nie ma jednak szkół, które by takich kierowców kształciły. Ba, w spisie zawodów nie ma nawet takiego zawodu.

Absurdalna jest też polityka prowadząca do ograniczania przemysłu z powodów środowiskowych. Polski nie stać na tak gigantyczne wymagania środowiskowe jak te, które funkcjonują na Zachodzie. Tam najpierw zbudowano przemysł i dopiero po tym przystąpiono do ochrony środowiska. Tymczasem nam nakładane są środowiskowe ograniczenia jeszcze przed budową przemysłu: tak mocne, że nie będzie można stawiać fabryk. To trzeba zatrzymać, bo wyłącznie przemysł jest w stanie wchłonąć wiele tysięcy miejsc pracy. Nie nadrobimy tego drobnym biznesem. Likwiduje się ponadto miejsca pracy w Polsce powiatowej: zamyka się poczty, posterunki policji, szkoły, połączenia PKS, stacje pogotowia ratunkowego. Ludzie młodzi zostają zmuszeni do emigracji na Zachód albo do dużych miast.

Warto też zauważyć, że Platforma obciążyła przedsiębiorców dodatkowymi daninami na rzecz państwa: zwiększono składki, podwyższono VAT i akcyzę, nałożono podatek niszczący KGHM. To nie sprzyja powstawaniu miejsc pracy. Podsumowując, Prawo i Sprawiedliwość w każdej dziedzinie gospodarki chce prowadzić politykę zupełnie inaczej niż Platforma.  

Według opublikowanego niedawno prognoz Boston Consulting House ze Stanów Zjednoczonych, w 2030 roku w Polsce będzie brakować co czwartego pracownika. Czy PiS rozważa próby zaradzenia takiemu kryzysowi poprzez ułatwienia dla imigrantów, na przykład ze wschodu Europy?

Tak. Konieczne jest ułatwienie Polakom ze wschodu otrzymywanie karty stałego pobytu w Polsce czy obywatelstwa. To projekt ciągle niezrealizowany. Co więcej to, że nie potrafiliśmy zaprosić naszych rodaków z Syberii i innych części Rosji, którzy borykają się z ogromnymi trudnościami, do Polski to po prostu hańba. Jest to pierwsze źródło siły roboczej, jaką można zaprosić do kraju. Drugie źródło to ci, którzy wyemigrowali. Duża część – setki tysięcy, a może więcej – chętnie by wróciła do kraju, ale nie na bezrobocie. Jeżeli powstałby realny program rządu, zachęcający do zakładania firm lub choćby oferujący konkretne miejsca pracy w przemyśle, to ci ludzie będą wracać. Niestety, jeżeli przemysł, jak stocznie, jest likwidowany, to nie ma co liczyć na powrót emigrantów. 

Rozmawiał Paweł Chmielewski