Przed komisją śledczą ds. Amber Gold zeznawał dziś były wiceszef Urzędu Kontroli Skarbowej w Gdańsku Artur Korzeniowski. Jego zeznania były wprost szokujące.
Przewodnicząca komisji Małgorzata Wassermann pytała go między innymi o to, kiedy dowiedział się o spółce Amber Gold. Ten stwierdził, że miało to miejsce 4 czerwca 2012 roku w trakcie szkolenia ABW w obecności ówczesnego dyrektora gdańskiej delegatury Adama Gruszki.
Poinformował, że do dnia 8 sierpnia 2012 roku ustalone było, że będzie miało miejsce wspólne z ABW wejście na przeszukanie, jednak tego dnia:
„Na pół godziny przed wyjazdem do ABW z drugą panią wicedyrektor, dostałem od pani dyrektor (Małgorzaty Bogumił - red.) dyspozycję, że nie będziemy wchodzili na czynności realizacyjne z ABW”.
Przyznał, że sam był tą decyzją zaskoczony i nie miał pojęcia, dlaczego współpracę odwołano. Zaznaczył, że już wcześniej miał wątpliwości, czy prowadzone będą czynności realizacyjne. Jarosław Krajewski, wiceszef komisji, pytał Korzeniowskiego też o to, czy z punktu widzenia „ekonomiki” postępowania oraz skuteczności działań wskazane było zabezpieczenie dokumentacji w skoordynowanej akcji ABW i UKS. Ten odpowiedział jednoznacznie:
„Odpowiedź brzmi "tak", dlatego że najważniejszym dokumentem w postępowaniu kontrolnym niestety są dokumenty księgowe”.
Przyznał też, że nie potrafi odpowiedzieć na to, jak możliwe było funkcjonowanie Amber Gold przez 3,5 roku bez składania deklaracji podatkowych, nie płacąc podatków, a na dodatek – będąc wpisaną na listę ostrzeżeń publicznych przez Komisję Nadzoru Finansowego. Świadek stwierdził:
„[...] wydaje mi się, że gdzieś problemy były administracji podatkowej”.
Wynikać one miały z nadmiaru pracy.
dam/PAP,Fronda.pl