Będący jednym z najwybitniejszych historiografów średniowiecza, Jan Długosz, w swym dziele zatytułowanym „Roczniki czyli kronika sławnego Królestwa Polskiego” w następujący sposób relacjonuje Cud Eucharystyczny, jaki miał miejsce w Poznaniu w 1399 roku.

„W piątek 15 sierpnia pewna kobieta w Poznaniu przyjąwszy Najświętszy Sakrament Eucharystii w klasztorze braci dominikanów w Poznaniu, wyjęła z ust Hostie, by sprzedać przebywającym w Poznaniu Żydom. Hostie znaleziono na łąkach Miasta Poznania. W miejscu znalezienia zaczęły spotykać ludzi wielkie dobrodziejstwa. Przejęty głęboko tym wypadkiem król Polski Władysław wzniósł w tym miejscu klasztor braci karmelitów pod wezwaniem Bożego Ciała”.

Warto zaznaczyć, że sam Długosz urodził się zaledwie 16 lat po poznańskim Cudzie Eucharystycznym, a opisuje to zdarzenie w swych „Rocznikach” nieco ponad sześć dekad po jego zaistnieniu. Jest więc to przekaz jak najbardziej współczesny i wiarygodny. Tym bardziej, że Poznański Cud Eucharystyczny obok Długosza opisują również inni kronikarze, m.in. Michał z Janowca, Maciej z Miechowa, Bernard Wapowski, Marcin Kromer, Jan Herburt, Tomasz Rerus, Jan Chryzostom Sikorski, Tomasz Treter, Alojzy Zarembiusz, nuncjusz apostolski Francesco Ditalevi czy Jan Kanty Kowalski.

Pośród źródeł mówiących o Cudzie Eucharystycznym z Poznania szczególne miejsce obok Długosza niewątpliwie zajmuje „Historyja o dziwnym nalezieniu Ciała Bożego na tym miejscu, gdzie teraz w Poznaniu Kościół Bożego Ciała zową”. Jej autorem był bowiem Tomasz Rerus, należący do zakonu Braci Najświętszej Maryi Panny z Góry Karmel, którzy to właśnie zakonnicy zwani popularnie karmelitami, opiekowali się miejscem kultu związanym z Poznańskim Cudem Eucharystycznym. Wydobywając z tych licznych źródeł pewien wspólny i zasadniczy rdzeń wydarzeń z 1399 roku, cała historia przedstawia się następująco:

Grupa poznańskich Żydów przekupiła pewną kobietę, posługującą w domu jednego z nich, aby ta zgodziła się wykraść konsekrowane Hostie z któregoś z poznańskich kościołów, a następnie, by przekazała im je. Kobieta motywowana chęcią zysku wyraziła zgodę na dokonanie świętokradczego czynu. 15 sierpnia 1399 roku w dniu Wniebowzięcia Najświętszej Marii Panny, po zakończonej Mszy św. sprawowanej w samo południe, kobieta pozostała ukryta za filarem w poznańskim kościele dominikanów (obecnie w kościele tym, przy ul. Szewskiej posługują księża jezuici). Gdy zamknięto świątynię kobieta wyszła z ukrycia i podeszła do ołtarza próbując otworzyć tabernakulum. Wykradła trzy konsekrowane Hostie, owinęła je w chustę i ponownie ukryła się w kościele czekając na otwarcie świątyni na wieczorne nieszpory. Gdy to się stało, niepostrzeżona opuściła dominikański kościół ze swą „zdobyczą”. Następnie udała się do Żydów, aby przekazać im wykradziony Najświętszy Sakrament oraz odebrać umówioną zapłatę. Żydzi otrzymawszy Hostie zanieśli je do sklepu znajdującego się w piwnicy uważanej za najstarszą w całym Poznaniu kamienicy należącej do szlacheckiej rodziny Świdwów-Szamotulskich przy ul. Sukienniczej, noszącej dziś nazwę ul. Żydowskiej. Tam wysypawszy Hostie na stół, zaczęli je profanować, nakłuwać i przebijać. Ku ich przerażeniu bezczeszczone Hostie zaczęły krwawić.

W miejscu profanacji znajdowała się również niewidoma od urodzenia Żydówka, która żarliwie pomodliła się o uzdrowienie ze swej ślepoty, jeśli w Najświętszym Sakramencie rzeczywiście obecny jest Bóg - Jezus Chrystus, „którego chrześcijanie chwalą”.

Jej prośba została wysłuchana i żydowska kobieta odzyskała wzrok wychwalając za ten cud Boga. Ów cud uzdrowienia oraz natychmiastowe, niczym Szawła z Tarsu nawrócenie niewidomej od urodzenia Żydówki jeszcze bardziej wzmogło przerażenie u profanatorów, którzy postanowili teraz za wszelką cenę pozbyć się krwawiących Hostii, zdając sobie sprawę, jak poważne mogą być dla nich konsekwencje, gdyby sprawa zbezczeszczenia Najświętszego Sakramentu wyszła na jaw. Bezskutecznie jednak próbowali oni zarówno spalić cudowne Hostie w ogniu, jak i utopić w znajdującej się w piwnicy studni. Hostie w sposób niewytłumaczalny zaczęły unosić się nad powierzchnią zarówno ognia, jak i wody, nie mając na sobie najmniejszego nawet śladu nadpalenia czy też zawilgocenia.

W akcie desperacji sprawcy świętokradztwa czynu postanowili więc wywieźć krwawiące Hostie za miasto, by jak najprędzej pozbyć się ‘dowodów rzeczowych’ swego świętokradczego czynu. Wychodząc za mury miasta i mijając po drodze jedną z podmiejskich osad, profanatorzy byli świadkiem jeszcze jednego cudownego uzdrowienia, jakie dokonało się za pośrednictwem ukrytych przez nich krwawiących Hostii - tym razem mężczyzny z kalectwa. Żydzi dotarli ze sprofanowanym Najświętszym Sakramentem na podpoznańskie błonia i tam na pastewnych łąkach, pośród trzęsawisk porzucili Hostie, wrzucając je do bagna oraz oddalając się jak najszybciej z tego miejsca.

Niedługo potem, w niedzielny poranek pewien pasterz oraz jego kilkuletni synek, wypasający bydło na wspomnianych łąkach, zobaczyli unoszące się w powietrzu nad bagnami trzy Hostie. Doniesiono o tym poznańskiemu burmistrzowi, który początkowo nie chciał dawać wiary cudownemu wydarzeniu, ale ostatecznie zarówno on, jak i ówczesny miejscowy biskup Wojciech Jastrzębiec wraz z duchowieństwem przybyli na podpoznańskie łąki, gdzie ich oczom rzeczywiście ukazały się niecodzienny widok unoszących się w sposób cudowny nad bagnami trzech Hostii. Zabrano więc Hostie i przeniesiono je w uroczystej procesji do miasta.

A w miejscu, w którym Hostie zostały odnalezione dość szybko wybudowano drewnianą kapliczkę i to właśnie w niej umieszczono  wspomniane cudowne trzy Hostie, by odbierały tam cześć od wiernych i ożywiały kult eucharystyczny. W miejscu odnalezienia Hostii zaczęły dokonywać się tak liczne cuda i uzdrowienia na duszy oraz ciele, że już niespełna dwa lata później papież Bonifacy IX swą bullą nadał temu miejscu specjalne odpusty, a król Władysław Jagiełło ufundował Kościół Bożego Ciała powierzając opiekę nad nim karmelitom.

Król Jagiełło nakazał też poddać sprawców zbezczeszczenia Najświętszego Sakramentu starannemu badaniu sądowemu, podczas którego jednym ze świadków była wspomniana wcześniej, uzdrowiona w sposób cudowny ze ślepoty Żydówka. Gdy sprawcom udowodniono winę, zarówno zleceniodawcy profanacji Najświętszego Sakramentu, jak i kobieta, która wykradła Hostie z dominikańskiego kościoła - ponieśli śmierć za swój świętokradczy czyn. Po jakimś czasie poznańska gmina żydowska wniosła do króla prośbę o ponowne sądowne przebadanie całej sprawy, próbując się z niej oczyścić. W 1434 roku zarządzono więc powtórne śledztwo i wznowiono proces, który trwał aż przez następne dwie dekady. Po wnikliwym rozpatrzeniu sprawy, wyrokiem trybunalskim z 1454 roku nakazano gminie żydowskiej w ramach zadośćuczynienia za profanację Najświętszego Sakramentu wpłacać corocznie na rzecz procesji Bożego Ciała datek wysokości 800 tynfów. Natomiast w każdą okrągłą setną rocznicę Poznańskiego Cudu Eucharystycznego trzech starszych z gminy żydowskiej miało uczestniczyć w uroczystej eucharystycznej procesji, aby w symboliczny sposób upamiętniać straszliwe świętokradztwo sprzed lat.

Żydzi respektowali ten wyrok przez 200 lat. Dopiero w 1699 roku gmina żydowska złożyła ówczesnemu przeorowi poznańskich karmelitów trzewiczkowych sumę 60 zł na proch potrzebny do salwy uświetniającej uroczystą procesję eucharystyczną, traktując to jako rekompensatę za nieobecność przedstawicieli gminy podczas procesji. A w 1724 roku w wyniku ugody sądowej zawartej pomiędzy obiema stronami sporu, poznańscy Żydzi zgodzili się darować corocznie kościołowi Bożego Ciała dwa kamienie oliwy oraz dwa kamienie wosku na świece do palenia przed relikwiami trzech Hostii, a także dwa kamienie topionego łoju na uroczystość całej oktawy oraz jeden kamień prochu na samą uroczystość Bożego Ciała. Wyrazili oni również zgodę na umieszczenie w kościele Cudu Eucharystycznego trzech drewnianych figur przedstawiających postacie Żydów wrzucających do studzienki sprofanowany uprzednio Najświętszy Sakrament. Do dziś pośrodku kościoła Bożego Ciała znajduje się fragment Konfesji św. Onufrego upamiętniającej miejsce, w którym odnaleziono przed wiekami zbezczeszczony Najświętszy Sakrament, a przedstawiający rzeźby trzech Żydów wyrzucających do studzienki trzy krwawiące Hostie. Według przekazów jest to dokładnie to miejsce, w którym w 1399 roku odnaleziono cudownie unoszące się nad bagnami Hostie.

Już w lipcu 1401 roku papież Bonifacy IX nadaje pierwsze odpusty miejscu Poznańskiego Cudu Eucharystycznego, w którym „liczne znaki i cuda codziennie się dzieją i do którego lud chrześcijański stałą żywi pobożność i licznie się zbiega”,  a dwa lata później ubogaca je o kolejne.  Następne przywileje odpustowe, dotyczące ufundowanego już przez Władysława Jagiełłę w 1406 roku kościoła karmelitańskiego, nadają: w tymże samym 1406 roku papież Innocenty VII oraz w 1472 roku papież Sykstus IV.

Król Władysław Jagiełło w sposób bardzo świadomy czyni z kościoła Bożego Ciała sanktuarium narodowe. To właśnie tu pielgrzymuje polski król w październiku 1409 roku prosząc Najwyższego o wsparcie przed decydującą o losach Ojczyzny bitwą pod Grunwaldem i składa ślub, że po jej pomyślnym zakończeniu, dla uczczenia Najświętszego Sakramentu odwiedzi w ramach wdzięczności poznański kościół i klasztor karmelitański. I rzeczywiście, ponad rok później, jesienią 1410 roku Jagiełło dotrzymuje słowa. Z Pobiedzisk polski król pielgrzymuje pieszo blisko 30 km do poznańskiego Sanktuarium Eucharystycznego, gdzie spędza w klasztorze trzy dni, dziękując na modlitwie Panu Bogu za dar zwycięstwa w decydującej bitwie nad potężnym, krzyżackim przeciwnikiem. Na przestrzeni następnych kilkunastu lat, Jagiełło jeszcze wielokrotnie odwiedzi miejsce Poznańskiego Cudu Eucharystycznego, by modlić się tam zarówno we własnych, jak i w Ojczyzny intencjach.

Cudowne trzy Hostie aż do 1897 roku wystawiane były, szczególnie podczas specjalnych czwartkowych nabożeństw, do adoracji wiernym w przepięknej i niezwykle cennej gotyckiej monstrancji, ufundowanej przez Jagiełłę. Obecnie relikwie trzech cudownych Hostii są już niestety niedostępne dla oczu wiernych i znajdują się w zalakowanej metalowej puszce, opieczętowanej od zewnątrz pieczęcią arcybiskupa Floriana Stablewskiego, a wmontowanej od spodu w stopę monstrancji z 1936 roku, ufundowanej przez ks. Rankowskiego. Monstrancja ta jest zazwyczaj obecnie używana podczas czwartkowych, wieczornych nabożeństw eucharystycznych w poznańskim Sanktuarium.

By dopełnić całą historię warto też nadmienić, że w 1620 roku w uroczystej procesji, składającej się z duchowieństwa świeckiego i zakonnego oraz licznej rzeczy wiernych przeniesiono do Sanktuarium Bożego Ciała ze zrujnowanej już niemal kamienicy Świdwów-Szamotulskich odnaleziony w tamtejszej piwnicy stół, na którym w 1399 roku zbezczeszczono Hostie. Ówczesny nuncjusz apostolski w swym oficjalnym piśmie wspomina o stole „cudownie Krwią Zbawiciela naszego spryskanym”. 16 lutego 1704 roku rzymska Kongregacja Kardynałów wydała dekret oficjalnie zatwierdzający możliwość otwarcia przez karmelitów trzewiczkowych oratorium i małego klasztorku właśnie w miejscu profanacji Hostii. Rankiem 20 maja 1704 roku odprawiono pierwszą Mszę św. w kościele wybudowanym w miejscu, gdzie kiedyś w najstarszej poznańskiej kamienicy krwawiły profanowane Hostię. Od tego czasu również świątynia znajdująca się dziś przy ul. Żydowskiej, podobnie jak starsze od niej o przeszło trzy wieki Sanktuarium Bożego Ciała - stała się miejscem żywego kultu eucharystycznego oraz wielu niezwykłych cudów i uzdrowień, zarówno na duszy, jak i na ciele. To właśnie w podziemnej kaplicy Sanktuarium Krwi znajduje się studzienka, w której przed wiekami profanatorzy usiłowali utopić krwawiące Hostie. Przez ponad trzy wieki ogromna ilość wiernych czerpiących wodę z tejże studzienki doznawała niezliczonych łask i uzdrowień, głównie z chorób oczu. Świadczą o tym zarówno umieszczone w kaplicy wota, jak i świadectwa pozostawione w kronikach kościoła.

 Dziś po dawnej świetności Sanktuarium Bożego Ciała, przy którym jeszcze przed kilkoma wiekami duchową posługę sprawowało w poznańskim klasztorze blisko dwustu karmelitów trzewiczkowych, pozostało już naprawdę niewiele i nawet ogromna ilość rodowitych mieszkańców Poznania kompletnie nie zdaje sobie sprawy z niezwykłej historii tego miejsca oraz jego szczególnego znaczenia na mapie Europy przed wiekami. W ubiegłym roku Sanktuarium zostało w przeraźliwy sposób sprofanowane, przedmioty kultu porozrzucane i poniszczone. Zdjęcia dokumentujące szokujący wręcz atak nienawiści na tę świątynię przez długi czas można było zobaczyć w gablocie przed wejściem do kościoła.

Natomiast sama historia Poznańskiego Cudu Eucharystycznego poświadczona na przestrzeni wieków przez tak liczne źródła i dokumenty, skrywana jest obecnie przez miejscowego arcybiskupa niczym coś wstydliwego - pod nazwą "legendy", o czym dość boleśnie przekonali się swego czasu, dwaj byli już kustosze obu związanych z Cudem Eucharystycznym poznańskich Sanktuariów, na których abp. Stanisław Gądecki usiłował wymóc postawienie w tych kościołach prowizorycznych tablic, mających przekonywać, że w przypadku Poznańskiego Cudu Eucharystycznego nie mamy do czynienia z rzeczywistymi wydarzeniami historycznymi, lecz jedynie z "legendą". Zresztą o "nowoczesnym" podejściu poznańskiej Kurii do całego zagadnienia dość błyskawicznie można się przekonać, choćby odwiedzając oficjalną stronę internetową Archidiecezji Poznańskiej, gdzie Cud Eucharystyczny z 1399 roku figuruje właśnie pod uwłaczającą mu nazwą "legendy". 

Być może gdyby sprawcami świętokradczej profanacji byli Polacy, poprawność polityczna nie tłamsiłaby tak brutalnie pamięci o niezwykłym Poznańskim Cudzie Eucharystycznym, który przez całe wieki ożywiał kult eucharystyczny nie tylko na terenie archidiecezji, a którego bezcennymi pomnikami są po dziś dzień: znajdujące się przy ul. Strzeleckiej - Sanktuarium Bożego Ciała oraz Sanktuarium Najdroższej Krwi Pana Jezusa przy ul. Żydowskiej w Poznaniu.