- Otóż tam miała miejsce miejsce konwencja, którą raczej należałoby nazwać swego rodzaju pokazem nienawiści, pustki i niemocy, braku konkretów, braku konkretnego programu , bo jak się ktoś wsłucha w to, co tam było mówione, to właściwie, to, co usłyszeliśmy to zero konkretów, brak programu i jednocześnie puste obietnice, które doskonale wiemy zostaną złamane - mówił Morawiecki w trakcie spotkania wyborczego w Tczewie.

- (...) jak Tusk przychodził do władzy miały być niższe podatki, a został podniesiony VAT, został także podniesiony ZUS, składki na ZUS są dzisiaj takie jakie są , bo w 2012 roku składka została podniesiona o kolejne 2%, zostało zabrane OFE, został podniesiony wiek emerytalny. Niestety również przymus dla sześciolatków do szkoły. To wszystko złamane obietnice i tak można dzisiaj przedstawiać całą Platformę Obywatelską - dodał.

Ponadto Morawiecki podkreślił, że w znacznej mierze za wzrost inflacji odpowiada rosyjska inwazja na Ukrainę, za którą odpowiada Władimir Putin, z którym Tusk pozostawał w bardzo dobrych stosunkach.

- I to właśnie te ceny surowców naturalnych, jak wie doskonale prezydent Biden, prezydent Macron, kanclerz Scholz czy premier Johnson, to te ceny surowców doprowadziły do podniesienia cen w całej Europie, a właściwie większości krajów świata. (Tusk - red.) zapomniał o tym jakoś powiedzieć, tak samo jak zapomniał powiedzieć o bezpieczeństwie, o Ukrainie, o tym, co dzisiaj jest najważniejsze dla Polaków - mówił Morawiecki.

- Tusk to, tak jak powiedziałem, premier polskiej biedy, ale można powiedzieć mocniej: Tusk znaczy bieda. Dlaczego? W kilku słowach to uzasadnię. Dzisiaj sporo padało takich fałszywych zapewnień o godoności. Panie Tusk, Pan chyba zapomniał o pracy Polaków za 4 albo 5 złotych na godzinę w czasach pańskiego rządu. Pan zapomniał również to, że podnieśliście wiek emerytalny - stwierdził Morawiecki. - A Tusk oprócz tego, co powiedziałem wcześniej – Tusk znaczy bieda– Tusk znaczy lenistwo. Szanowni Państwo „leń patentowany” to chyba jest za słabe określenie dla niego - dodał.

- Wiecie co mi powiedzieli rozliczni pracownicy kancelarii, w której dzisiaj pracuję, a on pracował kiedyś? Że on bardzo często przyjeżdżał do pracy w poniedziałek, czasami po południu, a wyjeżdżał w czwartek. Jakieś trzy i pół dnia pracy. No , nawet i tego było mu za dużo, bo po kilku latach się zmęczył i uciekł dla wielkiej kasy do Brukseli - powiedział premier.