Pielęgniarka krytykowała brak odpowiednich zasobów do leczenia pacjentów w sposób, który pozwalałby na traktowanie ich ze współczuciem i tak, jak wymaga ich stan. Krytycznie odniosła się do działań rządu, jeśli chodzi o publiczną służbę zdrowia. Choć sama wyraziła w programie poparcie dla uspołecznionego systemu opieki zdrowotnej, to jednocześnie przyznała, że porzuciła NHS dla prywatnego sektora: „Nie mogłam znieść emocjonalnego stresu z tego powodu, że nie mogłam zadbać o swoich pacjentów”.

Hughes tłumaczyła się później, że nie pozwoliłaby na śmierć pacjenta z powodu jego przekonań politycznych i usprawiedliwiała, że jej słowa o tym, iż osoby o konserwatywnych poglądach nie powinny być leczone, były wyrazem frustracji złym traktowaniem pracowników służby zdrowia przez konserwatywny rząd.

Jej słowa spotkały się z wyrazami sprzeciwu nie tylko w studio, ale już w środę pielęgniarka poinformowała, że została zwolniona z pracy. „Naprawdę żałuję tego, co powiedziałam” – oznajmiła Hughs, stwierdzając, że dała się ponieść gniewowi i przyznając, że udzieliłaby reanimacji pacjentom niezależnie od ich poglądów. „Nie wiedziałabym nawet, jakie są ich polityczne przekonania” – powiedziała. Dodając, że źle oceniła możliwą reakcję ludzi, jednocześnie jednak zauważyła, że ich gniew jest skierowany w złą stronę.

Choć niektórzy próbowali bronić pielęgniarki, to inni wskazywali na to, że takie komentarze są naruszeniem przysięgi Hipokratesa i nie mają nic wspólnego z wolnością słowa. W grę może natomiast wchodzić bezpieczeństwo pacjentów. Dr David Bull z partii Reform UK stwierdził: „Krew się we mnie gotuje. To nie do zaakceptowania, to nieetyczne, to łamie profesjonalne standardy i obawiam się, że ta kobieta nie tylko powinna stracić swą pracę, ale powinna stracić swą licencję”.

Bull przypomniał, że „pierwszą zasadą medycyny jest traktowanie każdego równo”. Zaznaczając, że wszelkie uprzedzenia powinny być odłożone na bok, zachowanie Hugh nazwał „całkowicie haniebnym”.