Mariusz Paszko, portal Fronda.pl: Czy powstanie bazy stałej V Korpusu armii USA w Polsce to kontynuacja tego samego projektu, co fort Trump, który ostatecznie nie powstał czy jest to raczej nowa inicjatywa?

Gen. Roman Polko: Przede wszystkim jest to jednak konsekwencja Stanów Zjednoczonych i na to przede wszystkim należy zwrócić uwagę, ponieważ Amerykanie nie patrząc na kolektywne decyzje Sojuszu w obliczu zagrożenia już rozlokowały u nas znaczną część swoich sił, ale także dowództwo korpusu, które teraz zmienia charakter na stały. W mojej ocenie Stany Zjednoczone, jak każdy dobry lider, chcą pokazać innym krajom sojuszu NATO, że chcą się mocniej zaangażować na wschodniej flance i budując stałe dowództwo dają tego przykład. Należałoby też przypuszczać, że może to być początek budowania stałej obecności – rotacyjnej czy w innej formule. Ale jestem w stu procentach przekonany, że to, co my nazywamy stałą obecnością, i tak będzie w istocie realizowane, ponieważ będzie budowana infrastruktura, która pozwoli na to, żeby tutaj znajdowały się zasoby, które na wypadek wojny będą mogły zostać szybko użyte. Mam tu na myśli sprawę magazynów oraz kwestie logistyczne związane chociażby z serwisowaniem tego uzbrojenia, które na wypadek wojny zostałoby użyte przez siły natychmiastowego reagowania.

Wojska jakich krajów mogą stacjonować w Polsce oraz innych krajach wschodniej flanki NATO?

Po tym poprzednim szczycie poczyniono ustalenia i utworzono batalionowe grupy bojowe i na polskim kierunku były to wojska amerykańskie na Łotwie, niemieckie i francuskie na Litwie.

Jedna sprawa jest tu jednak kluczowa i w tym kierunku to chyba na szczęście zmierza, iż Europa przypomniała sobie, że sojusz NATO to jest również obowiązek tych bogatych krajów Unii Europejskiej, które na to stać, żeby one zatroszczyły się o własne bezpieczeństwo. Dobrą informacją jest sprawa dotycząca przyjęcia do Sojuszu Szwecji i Finlandii, ponieważ są to kraje, które są świetnie zorganizowane, które mają podobną do naszej perspektywę widzenia zagrożenia ze strony Rosji, posiadają nowoczesne technologicznie i one z pewnością wzmocnią polski głos w NATO, który wcześniej dość często był określany jako rusofobia. Mam nadzieję, że również Finlandia i Szwecja przyczynią się do tego, że sojusz NATO nie będzie potrzebował pięciu kolejnych miesięcy, żeby zorientować się, że Rosja jest agresorem. Bardzo dobre są te ustalenia szczytu NATO w Madrycie, ale pojawia się pytanie, dlaczego to wszystko aż tyle czasu trwało, żeby po imieniu nazwać Rosję „agresorem”? I w efekcie, żeby zmienić koncepcję strategiczną. Miejmy też nadzieję, że tym razem Sojusz nie będzie potrzebował aż pięciu miesięcy, żeby rozpocząć wzmacnianie potencjału z 40 tys. żołnierzy gotowych do reagowania do 300 tysięcy.

Krótko mówiąc, to co w tym szczycie jest kluczowe i będzie omawiane i Pan prezydent Duda z pewnością też to podniesie, to kwestia decyzyjności i szybkiego reagowania. W tym właśnie kierunku idą też Stany Zjednoczone, ponieważ utworzenie stałego dowództwa V Korpusu armii amerykańskiej i wzmocnienie tego dowództwa w moim przekonaniu i na bazie doświadczenia współpracy z Amerykanami, to nic innego jak tworzenie struktury, która przyspieszy procesy decyzyjne i która pozwoli reagować wojskom amerykańskim i sojuszniczym stacjonującym chociażby w Polsce - bez czekania na jakieś polityczne uzgodnienia i dyrektywy i w takim rzeczywistym czasie, kiedy Putin prowadzi działania o charakterze agresywnym.

Czy wiemy coś o lokalizacjach tych dodatkowych sił, poza Poznaniem oczywiście?

Polska jest zdecydowanie mniejszym krajem niż Stany Zjednoczone i szybkie przemieszczenie się z jednego miejsca do drugiego nie stanowi problemu. Ponieważ zmienia się też strategia i my to dostrzegamy, że Rosjanie niszczą palą wszystko na co napotkają. Do tego gwałcą, rabują i porywają. Stąd też ta sztuka operacyjna polega obecnie na tej obronie manewrowej, na technice przesłaniania, gdzie wpuszcza się wroga w głąb własnego kraju po to, żeby uderzać na jego skrzydła i tyły. Ta taktyka jest obecnie weryfikowana i przyjęta jest strategia, że bronimy się już na granicy, żeby nie dopuścić do mordowania własnej ludności. Stąd też konkludując, rzeczywiście konieczna jest taka stała obecność sił i na Przesmyku Suwalskim, ale przede wszystkim też na Litwie, Łotwie i w Estonii, ponieważ to są obecnie kraje najbardziej zagrożone działaniami o charakterze dywersyjnym. Tam są te mniejszości rosyjskie, które mogą być wykorzystywane jako piąta kolumna i to jest rzeczywiście ten kierunek, który Rosja może postrzegać jako stosunkowo łatwy do zagarnięcia, ponieważ są to niewielkie kraje. Mogą więc mieć plany ich podboju, zanim NATO przyjdzie im z pomocą. I do tego nie możemy dopuścić.

Czy ta decyzja Stanów Zjednoczonych dotycząca V Korpusu wynika z postawy Niemiec wobec Ukrainy i „dogadywania” się z Rosją, ale też braku ich solidarności z innymi krajami Unii Europejskiej, która to postawa bardzo oględnie mówiąc jest zwyczajnie skandaliczna?

Decyzja wynika oczywiście z realnej oceny zagrożeń. Stany Zjednoczone przecież pierwsze ostrzegały nas przed wojną. Niektórzy, w tym także prezydent Ukrainy Wołodymyr Zełenski, patrzyli na to sceptycznie i nie dowierzali. Okazało się, że Amerykanie mieli niestety rację. Myślę jednak, że słuszna jest polityka amerykańska, polegająca na uzmysławianiu Niemcom, co wcześniej robił prezydent Trump, a obecnie wskazuje na to Joe Biden, że należy zmienić sposób postępowania i przejąć na siebie odpowiedzialność i łożyć w odpowiedni sposób na kwestie bezpieczeństwa. Należy tu także uwypuklić fakt, że kiedy spojrzymy na potencjał i możliwości Polski i to, co nasz kraj daje Ukrainie i w jaki sposób dokłada się do zdolności obronnych sojuszu NATO jawi się jako gigant w porównaniu z Niemcami, które stać na pewno na wiele więcej, a jednak ich inwestycje do tej pory w sojusz NATO, we wspólną obronność, w to co art. 3 określa jako obowiązek każdego kraju członkowskiego, były nieporównywalne z tym, na co je stać.

Uprzejmie dziękuję za rozmowę.