- Z tego co podpowiada mi doświadczenie, będzie odpowiedzialność tylko za prowadzenie pod wpływem. Przyjęto zasadę, że obrażenia motocyklisty, czyli naruszenie ciała, nie było na dłużej niż 7 dni. To sformułowanie pozwala przyjąć, że nie doszło do wypadku, tylko jakiejś drobnej kolizji, która nie miała poważnych konsekwencji – mówi były policjant w rozmowie z portalem TVP Info.

W jego opinii prokuratura przyjęła najbezpieczniejszą dla siebie postawę nie chcąc iść w kierunku zarzutów ucieczki, ponieważ sąd by taką narrację odrzucił. Jak dodaje, „fundamentalne znaczenie miała opinia lekarza, która wskazała, że obrażenia nie zakwalifikowały tego jako wypadek, a jako kolizję” - czytamy.

Bo jeśli nie było wypadku, to nie było też ucieczki z miejsca wypadku – wyjaśnia Wrona.