Sabat czarownic w czerni przybiera coraz to nowe formy. Ataki na Kościół, agresja wymierzona w policjantów i obrońców życia, pokazuje duchową stronę całego przedsięwzięcia.

Mimo, że na pro-aborcyjne marsze żałobne przyszła w ten poniedziałek garstka ludzi, libertyńskie media - TVN i Polsat starały się podgrzewać atmosferę. Nietrudno zauważyć analogię do topniejącej aktywności KOD i desperackich prób wskrzeszania trupa III RP. Konająca Gazeta Wyborcza w swoich relacjach nienarodzone dzieci konsekwentnie nazywa „płodami”.

Feministkom w czerni najwyraźniej puściły nerwy. Dopuszczały się przemocy fizycznej wobec obrońców życia, a także, co znamienne - atakując policję. Gdyby to samo spotkało funkcjonariuszy ze strony kibiców czy narodowców - natychmiast zostaliby aresztowani.

Agresja wobec Kościoła jest zrozumiała. Gdy sumienie coś wyrzuca, trudno trzymać nerwy na wodzy. Natomiast, gdy fakty nie przystają do ideologii, tym gorzej dla faktów. Wykrzywione nienawiścią twarze demonstrantek - rekord pobiła chyba ta, która przyszła z dzieckiem z kartką: „nic wam do NASZEGO, zabijania NASZYCH dzieci” - mówiły same za siebie.

Adoracja zabójstwa na swoim dziecku przez jedną z celebrytek wywołała spore zamieszanie. Wyszło na jaw to, co feministki starały się ukryć. Ciekawe co dalej. Jakiś czas temu pismo „Cosmopolitan” opisało rytualną aborcję w USA znanej satanistki z Detroit, która w ten sposób złożyła ofiarę krwi. Może przełamiemy kolejne tabu?

Tomasz Teluk