Wydawało się, że tej granicy Tadeusz Bartoś nie przekroczy. A jednak były zakonnik postanowił pożartować sobie z wiary chrześcijan w Zmartwychwstanie Jezusa Chrystusa i porównać ją do wiary w to, że Elvis Presley żyje. W ten sposób Bartoś chciał obśmiać pytania o to, czy możliwe jest, że ktoś przeżył katastrofę smoleńską. „Idea, że gdzieś trzech żyje, że ocalało, wpisuje się w stary religijny schemat. Wierzą wyznawcy Presleya, że on żyje, gdzieś ukryty w cichym spokojnym miejscu. Wyznawcy Morrisona wierzą, że żyje, też gdzieś daleko, w ciszy na farmie w Australii czy Nowej Zelandii. Niech zbluźnię... wierzą wyznawcy Jezusa, że on żyje, że ukazywał się, żyje też w pięknym miejscu, w domu Ojca. Nazywają to religioznawcy strukturą długiego trwania. Podobne schematy pojawiają się w rozmaitych religiach, od samych ich początków, od najstarszej religii świata – szamanizmu” - napisał Bartoś.

A wszystko po to, by usprawiedliwić Monikę Olejnik i jej wpisy na Facebooku. „... nierealność tych wybuchów, fakt że nikt przy zdrowych zmysłach w nie nie wierzy, nie wierzy także Jarosław Kaczyński, mało prawdopodobne, że wierzy w to wierchuszka PIS (choć musi udawać, że wierzy) poza z pewnością Antonim Maciarewiczem (tak wpisał prof. Bartoś), który jest szczególnym przypadkiem, sprawił, że mówienie o wybuchach w Polsce stało się mówieniem o czymś nierealnym. Wybuch to nie jest coś rzeczywistego, to może raczej wybuch w grze komputerowej, w analizach rekonstruktorów wybuchu, aniżeli realny fakt. Takie oto wyobrażenie zbiorowe wytworzyło się w ostatnim czasie nad Wisłą i wpłynęło na niefortunną wypowiedź pani Olejnik. Uczyniło z terrorystycznego wybuchu bomby niepoważny żart niepoważnych ludzi. To także miara oddalenia się od rzeczywistości empirycznej i przejścia na stronę mitu” - oznajmił.

I jedyne, co pozostaje dodać to to, że Bartoś swoim wpisem wyszedł nie tylko z Kościoła, ale z przestrzeni chrześcijaństwa w ogóle. Ktoś kto porównuje zmartwychwstanie Chrystusa do wiary w to, że Elvis żyje nie jest chrześcijaninem i nie jest teologiem. Bartoś – być może przez przypadek – ale wreszcie pokazał to zupełnie jasno.

Fot. Wikipedia

TPT/naTemat.pl