Znakiem rozpoznawczym Fundacji jest billboard z wizerunkiem Hitlera i napisem: „Aborcja zalegalizowana dla Polek 9 marca 1943”. Pokazał on feministkom, jaki lekko spóźniony prezent na Dzień Kobiet dał Polkom Hitler. Nie spodobał im się jednak ten plakat, który uznały za manipulację. Jak Pan odpowie na ten zarzut i jak wyjaśni wybór materiału na plakat?

Mariusz Dzierżawski: Treść i przesłanie plakatu są prawdziwe, nie rozumiem więc, skąd zarzut manipulacji. Zwolennikom aborcji przeszkadza prawda, to powód ich protestów. Skojarzenie Hitlera i aborcji narzuca się samo. Po pierwsze to właśnie Hitler zalegalizował aborcję na życzenie dla Polek. Po drugie Hitler traktował Żydów i Słowian jako podludzi, których można bezkarnie zabijać. Podobnie aborcjoniści uważają dzieci przed narodzeniem za nie-ludzi i chcą, aby ich zabijanie było bezkarne.

Feministki twierdzą, że Hitler nie powinien być kojarzony z aborcją, bo zakazał jej Niemkom...

Hitler był promotorem aborcji w Polsce. Plakat jest więc prawdziwy. Poza tym, za Hitlera w aborcji ginęły również niemieckie dzieci poczęte, które posiadały lub mogły posiadać wady wrodzone. Hitler jest odpowiedzialny za zabijanie w swoim kraju dzieci chorych, niepełnosprawnych.

Akcja z plakatem Hitlera okazała się bardzo skuteczna. Czy planuje Pan podobne plakaty przedstawiające takich „bojowników o prawa kobiet i prawa człowieka”? Kogo wybrałby Pan na takie plakaty? Stalina, Fidela Castro?

Dla współczesnego świata Hitler jest uosobieniem zła. Stalina dotyczy to w mniejszym stopniu, nie wspominając o Fidelu. Staramy się mówić do współczesnego człowieka językiem zrozumiałym. Aborcja jest bestialstwem. Zestawiamy ją z najbardziej odrażającym zbrodniarzem, aby podkreślić jej okrucieństwo.

Nie da się ukryć, że pokazywanie szczątków ludzkich jest drastyczne. Czy to jedyny powód, dla którego żadne pismo w Polsce nie chce publikować takich zdjęć?

Fot. Fundacja PRO

Nasze plakaty publikował „Gość Niedzielny”, „Nowe Państwo” i inne gazety popierające wystawy. Wiele gazet i portali internetowych krytykujących nasze akcje publikowało zdjęcia z wystaw i plakaty. Media chętnie sięgają po drastyczne tematy, ponieważ uważają, że zwiększa to liczbę odbiorców. Wprawdzie najlepszą taktyką z punktu widzenia aborcjonistów jest ukrywanie prawdy o aborcji, jednak naszych wystaw nie da się przemilczeć, ponieważ mają zbyt dużo widzów bezpośrednich i wywołują zbyt silną reakcję w środowisku. Ignorowanie naszych wystaw i billboardów byłoby oddaniem pola publicznego, a tego aborcjoniści chcą uniknąć.

Czy zaskakuje Pana, że chrześcijanie mają problem z akceptacją drastyczności w walce o ochronę życia poczętego?

Sam miałem początkowo problemy z pokazywaniem drastycznych zdjęć z aborcji. Problemy skończyły się wówczas, gdy zrozumiałem, że nie ma innego sposobu ocalenia życia tysięcy dzieci, a także ocalenia tysięcy kobiet i mężczyzn przed syndromem poaborcyjnym.

Dążycie do zmiany ustawy. Gdyby miał Pan możliwość obrony projektu ustawy z trybuny sejmowej, w jaki sposób przekonałby Pan sceptyków, np. tych, którzy boją się naruszania tzw. kompromisu aborcyjnego?

Gdyby to było możliwe pokazałbym video z aborcji. Nie wierzę, że znalazłby się choć jeden poseł, który byłby wówczas adwokatem aborcji. Aborcjoniści mogą propagować aborcję tylko wtedy, gdy większość ludzi nie ma o niej pojęcia. Zabijanie bezbronnych budzi taką odrazę, że słowa stają się zbędne.

Czy może Pan zorganizować wysłuchanie w Sejmie z projekcją takiego filmu czy wystawą?

Spróbujemy coś takiego zrobić.

Czy myśli Pan, że znajdą się odważni, aby to zobaczyć?

Mam nadzieję, że tak.

Przeciwnicy projektu ustawy chroniącej życie poczętych ludzi powiedzą, że zmusi Pan chore na raka kobiety w ciąży do narażania własnego życia...

Aborcja nie jest terapią. Chodzi o to, aby zwalczać raka, a nie zabijać dziecko. Terapię, nawet ryzykowną dla dziecka, można prowadzić na podstawie art. 26 Kodeksu Karnego. Licencja na zabijanie dzieci nie jest potrzebna w żadnym przypadku.

Niektórzy twierdzą, że wyciąganie teraz tego tematu zaszkodzi dyskusji o in vitro. Jak Pan odpowie na ten zarzut?

Jest wręcz przeciwnie. Te sprawy nawzajem się wspierają. Szeroka dyskusja na temat aborcji pobudzi ludzką wrażliwość wobec małych dzieci. Ta wrażliwość uobecni się również podczas dyskusji o in vitro.

Niektórzy uważają, że dużo bardziej realistyczne jest skupienie się na zlikwidowaniu jednego warunku dopuszczania przerywania ciąży ze względów eugenicznych (czyli zabijanie dzieci nienarodzonych, które według testów mają jakieś wady czy choroby). Dlaczego nie przyjął Pan takiej strategii?

Człowiek sumienia nie może godzić się na zabijanie żadnego dziecka. Pozostawienie jakiejkolwiek furtki dla aborcji powoduje, że międzynarodowe instytucje proaborcyjne domagają się jej poszerzenia. I robią to skutecznie. Tak więc za ochroną wszystkich dzieci przemawiają zarówno względy zasadnicze, jak i praktyczne.

Wasz projekt nie porusza kwestii karalności. Co to oznacza?

Nie wysokość kar za aborcje nielegalne jest problemem. Problemem fundamentalnym, niszczącym podstawy ładu społecznego jest możliwość legalnego zabijania dzieci w państwowych szpitalach, za państwowe pieniądze, przez lekarzy, których misją powinno być leczenie, a nie zabijanie. Nasz projekt likwiduje bezkarne zabijanie niewinnych.

Jak Wasza ustawa rozwiąże kwestię aborcji farmakologicznych dostępnych przez Internet?

Jasne określenie, że każda aborcja jest morderstwem, ułatwi walkę również z aborcjami chemicznymi.

Polskie prawo regulujące chronione gatunki zwierząt mówi jasno, że zabrania się niszczenia ich jaj, postaci młodocianych i form rozwojowych. [Według rozporządzenia Ministra Środowiska z 28 września 2004 r. nie wolno wybierać ich jaj, posiadać i przechowywać jaj i wydmuszek. Mówi również, że nie wolno niszczyć ich siedlisk, ostoi, gniazd i różnych schronień. Zabrania się preparować martwych zwierząt lub ich części, w tym znalezionych. Nie wolno ich zbywać, nabywać i oferować do sprzedaży. Nie wolno umyślnie płoszyć i niepokoić. I w końcu zabrania się nawet fotografowania i filmowania mogącego płoszyć ptaki.'/> Dlaczego polskie prawo chroni jajo ptaka, rozumiejąc, że z jaja narodzi się ptak, a nie chroni człowieka od poczęcia udając, że nie wiadomo, co dzieje się z zapłodnionym ludzkim jajem?

Dziękuję za to pytanie. Przykłady, które Pani podała pokazują, że prawo polskie lepiej traktuje zwierzęta niż dzieci przed narodzeniem. Pamiętajmy, że chore dzieci według „kompromisowej” ustawy wolno zabijać aż do momentu, kiedy są zdolne do życia poza organizmem matki.

A w przypadku zagrożenia życia lub zdrowia matki bez ograniczeń czasowych, czyli teoretycznie do 9 miesiąca. Ludzie nie zdają sobie z tego sprawy.

To prawda. Nie zdają.

Organizacje proaborcyjne, takie jak Towarzystwo Rozwoju Rodziny, Federacja na rzecz Kobiet i Planowania Rodziny, czy inne organizacje feministyczne otrzymywały w Polsce dotacje z pieniędzy podatników. Jak Pan to skomentuje? Czy będzie Pan też to zwalczał?

Na razie koncentrujemy się na zmianie ustawy.

Co mogą zrobić ludzie, którzy chcieliby wspomóc Pana pracę?

Czekamy na zgłoszenia na stronie www.stopaborcji.pl. Przez stronę można też wesprzeć nas finansowo.

 

Rozmawiała Natalia Dueholm

 

Osoby, które chciałyby wesprzeć organizację (wystawa składa się dziesięciu plakatów, koszt jednego to ok. 200 zł) lub zorganizować wystawę, mogą się skontaktować z Fundacją: kontakt@fundacjapro.org.pl.

Strona internetowa Fundacji: http://w3.stopaborcji.pl/

Fundacja PRO - Prawo do Życia

ul. Kopernika 34 lok. 405, Warszawa

Nr konta: 79 1050 1025 1000 0022 9191 4667

/