Jak ostrzegają eksperci, jeśli prezydent Republiki Serbskiej, Milorad Dodik, ogłosi secesję tego regionu od reszty kraju, "wojna wybuchnie w ciągu godziny". Dążenia władz Republiki Serbskiej do odłączenia się od Bośni i Hercegowiny cieszą się poparciem Moskwy, dla której region ten stanowi ważny element gry geopolitycznej.

Kwestia ta nabiera szczególnej wagi w kontekście zbliżającego się głosowania w Zgromadzeniu Ogólnym ONZ, dotyczącego uznania wydarzeń w Srebrenicy z 1995 roku za ludobójstwo. Niemiecka gazeta "Die Welt" ostrzega, że może to doprowadzić do eskalacji napięć między różnymi grupami etnicznymi w Bośni i Hercegowinie.

Milorad Dodik, prezydent Republiki Serbskiej, zapowiedział, że jeśli rezolucja zostanie przyjęta, "wycofa się z procesów decyzyjnych państwa bośniackiego". Według rozmówcy "Die Welt", oznaczałoby to najczarniejszy scenariusz - "gdyby ogłosił secesję, w ciągu godziny wybuchłaby tu wojna".

Eksperci podkreślają, że Kreml chce wykorzystać tę niestabilną sytuację na Bałkanach, aby "zdestabilizować tam wpływy Zachodu".

Prezydent Serbii Aleksandar Vuczić ostrzega również, że przegłosowanie rezolucji może doprowadzić do roszczeń o reparacje wojenne względem Belgradu i likwidacji Republiki Serbskiej. Bośnia i Hercegowina stanowi obecnie "najsłabsze państwo na Bałkanach Zachodnich, pogrążone w najpoważniejszym kryzysie od czasów wojny w Jugosławii" – czytamy dalej.