Tomasz Wandas, Fronda.pl: Jedni manifestują na czarno drudzy się modlą. Co różni tych ludzi?

Jacek Wrona (Komisarz policji w stanie spoczynku, były oficer CBŚ): Wszystko (śmieje się). Z jednej strony widzimy pokorę i obronę życia a z drugiej pęd do mordowania. Gdzie tu jakakolwiek styczna?

Dlaczego Pana zdaniem, niektórzy tak bardzo boją się zaostrzenia tej ustawy?

Objawiają oni raczej swoją bezrozumność. Jestem przekonany, że 99,9% proc manifestujących nie czytało poprawki, która przeszła do dalszych prac w Komisji Sejmowej. Z tymi ludzi jest podobnie jak na przykład z protestującymi złodziejami.

To znaczy?

Dokładnie jest tak, jakby złodzieje manifestowali zniesienie przepisów odnośnie karalności kradzieży. Z drugiej strony jest to pęd przeciwko czemuś, co niby ma ograniczać, choć znaczna część protestujących kobiet jest w wieku, w którym zapłodnienie już „nie grozi”. Karykaturalnie widzą wolność osobistą – myślą, że w sprawie życia i śmierci mają możliwość wyboru.

Zapomniał Pan wspomnieć o mężczyznach uczestniczących w tych protestach.

To nie są mężczyźni, ciężko nazywać ich mężczyznami gdyż w niczym ich nie przypominają.

Kim zatem są?

To zwykli chłoptasie. W poniedziałek, w dzień protestów wraz z moim bratem byłem na Jasnej Górze, uczestniczyliśmy w mszy świętej, którą odprawiał arcybiskup Depo staraliśmy się tym samym wspierać modlitewnie ludzi dobrej woli, ale i modliliśmy się za tych chcących mordowania dzieci o nawrócenie.

Jak powinien zachować się mężczyzna z krwi i kości w momencie, kiedy jego kobieta będzie nalegała na aborcję, mówiąc, że jest to „jej ciało jej sprawa”?

W przypadku gwałtu sprawa się komplikuje to trzeba powiedzieć. W normalnych sytuacjach, każdy mężczyzna, gdy decyduje się na akt seksualny ma chyba świadomość, że może dojść do zapłodnienia. Męskość ma wiele poziomów, objawia się ona stopniowo. Początkiem i pierwszym stopniem jest przyrzeczenie kobiecie „nie opuszczę cię aż do śmierci”, stopień ten realizuje się podczas życia, wspólnego trwania. Jakim byłby mężczyzną gdyby w sytuacji choroby żony, bądź dziecka zdecydował się na porzucenie rodziny? Gdzie honor?

Honoru brak. A samo dziecko?

Dziecko jest wynikiem miłości dwóch ludzi. Składa się z genów, które daje matka i genów, które daje ojciec. Dziecko jest wspólne! Jak to sama kobieta ma decydować? To absurd! Jeżeli kobieta powiedziałaby mężczyźnie, że chce dokonać aborcji powinien on powiedzieć, aby je urodziła i aby oddała mu je na wychowanie. Na pewno znalazłby on w czasie późniejszym inną, dobrą kobietę, która by mu pomaga je wychować. W innym przypadku, mężczyzna godząc się na aborcję staje się współwinny morderstwa dziecka. Proszę zwrócić uwagę kto dziś protestuje na czarno! Kim są ci ludzie.

No właśnie kim są?

Zdrajcami, oszustami, ćpunami, alkoholikami. Ktoś kto pozwala na takie rzeczy i wręcz je manifestuje jest okrutny!

Co byłoby, więc wyznacznikiem świadczącym o dobru?

Wyznacznikiem męskości jest honor. Jeżeli mężczyzną opuszcza żonę to pokazuje, że jeszcze nie dorósł, że ciągle jest chłoptasiem, oszustem. Co dopiero gdy decyduje się skazać własne dziecko na śmierć? W naturę mężczyzny wpisane jest ratowanie i obrona życia, a w szczególności tych bezbronnych, najmniejszych, bezbronnych. Z drugiej strony mamy dziewczyny, które nie dorosły do tego aby być matkami, ciągle są głupiutkimi paniusiami.

Pan sam jest ojcem wielu dzieci. Ma więc Pan spore doświadczenie.

Moja żona urodziła szóstkę dzieci. Gloria została cudownie uzdrowiona przez Jana Pawła II, Franek urodził się ze znacznym wodogłowiem, na szczęście nie przeszkadza mu to w normalnym życiu. Pragnę zaznaczyć, że zdiagnozowany został już na samym początku ciąży. Nie było dla nas żadnej wątpliwości, nie mieliśmy żadnych pytań, do głowy nam nawet nie przyszło aby rozważać możliwość lub nie przyjścia na świat Franka! W tym momencie muszę powiedzieć, że Franek ma trzy lata i bardzo dobrze się rozwija. Nie ma żadnych negatywnych oznak ani fizycznych ani psychicznych – wszystkie badania wychodzą doskonale! Wyraźnie wręcz góruje intelektualnie nad swoimi rówieśnikami. A możliwości zabicia była i to już na samym początku ciąży! Gdybyśmy wtedy zdecydowali się na aborcję do końca życia nie spojrzałbym w lustro, myślę, że moja żona również. Co więcej do końca życia nie moglibyśmy też patrzeć na siebie nawzajem. Z perspektywy ojca sześciorga dzieci, w tym z dziećmi z trudnościami podkreślę, panu, dzisiaj głośno krzyczą chłoptasie i panienki.

Mamy jednak konflikt. Jak z takimi chłoptasiami czy panienkami dyskutować?

Nie da się. Po pierwsze, że z dziecinadą się nie dyskutuje tylko wychowuje, a po drugie w sprawach życia i śmierci nie ma kompromisów. Kompromis można osiągać gdy chcemy zdecydować czy jemy dziś pizzę czy nie. Jak miałby wyglądać taki kompromis? To co, mamy mordować co drugiego?

Bardzo dziękuję za rozmowę.