Portal Fronda.pl: Rosjanie uruchomili właśnie w Niemczech swój propagandowy kanał telewizyjny. Polska przedstawiana jest jako kraj, który szykuję się do ataku nuklearnego na Rosję. Czy rosyjska propaganda trafia tam na podatny grunt?

Witold Waszczykowski: Niemcy są przychylni Rosjanom z kilku powodów. Po pierwsze uważają, że dzięki nim doszło do zjednoczenia Niemiec w 1990 r. oraz do w miarę bezkrwawego zakończenia zimnej wojny. Następnie Niemcy uważają, że Rosjanom należy się współczucie za traumę, jaką przeżywają w wyniku upadku Związku Radzieckiego. Z tego tytułu uważają, że Rosjanom należy się pomoc  w budowaniu nowego państwa. W Niemczech panuje również przekonanie, że Rosjanie mają rację, jeśli domagają się zaprzestania rozszerzenia instytucji zachodnich jak NATO i Unii Europejska na Wschód, bo uważają, że jest to polityka konfrontacyjna wobec Rosji. Dlatego też Niemcy przeciwstawiają się np. aby  bazy natowskie powstawały na terenie Polski i Europy Środkowej. Wreszcie Niemcy uważają, że Rosjanie mają specjalne prawa na terenie państw należących do dawnego Związku Radzieckiego, bo Rosja prawo prowadzić tam swoje interesy polityczno-gospodarcze. Stąd też przeciwstawiają się temu, aby Polska miała podobny status bezpieczeństwa jak Europa Zachodnia. Chcą, żeby Europa Środkowa była obszarem mającym nieokreślony status bezpieczeństwa, aby była taką strefą buforową między Zachodem a Rosją - by Rosja miała stuprocentową pewność, że nikt nie ma wobec niej agresywnych zamiarów.

Do jakiego stopnia rosyjska propaganda może wpływać na kluczowe decyzje niemieckich polityków?

Propaganda rosyjska już powoduje podział w niemieckiej klasie politycznej. Kanclerz Merkel dostrzega narastającą agresywność Rosji, to, że Rosja łamie prawo międzynarodowe, ingeruje w wewnętrzne sprawy innego państwa. Natomiast bardziej umiarkowane i bardziej pojednawcze stanowisko wobec Rosji zajmuje SPD na czele z ministrem spraw zagranicznych Frankiem-Walterem Steinmeierem. W innych gronach także nie brak przychylnych Rosji wypowiedzi. Egon Bahr, bliski doradca kanclerza Willego Brandta zasugerował, że aneksję Krymu należy przyjąć do wiadomości.  Świat biznesu także jest podzielony. Są grupy, które próbują odtworzyć relacje z Rosją i nawołują do przeciwstawia się sankcjom. Były kanclerz Gerhard Schröder wszedł w porozumienie z Rosją, którego efektem są wielkie koncerny niemieckie, jak np. Siemens. Teraz wywiera on presję na polityków niemieckich, żeby albo zmniejszyć sankcje albo odejść od sankcji dlatego, że to godzi w niemieckie interesy gospodarcze w Rosji. Wreszcie wśród przedstawicieli skrajnej prawicy, nie tylko w Niemczech, bo też w kilku innych  krajach europejskich np. we Francji czy we Włoszech Putina postrzega się jako obrońcę tych „prawdziwych, konserwatywnych wartości, walczących z dekadencją z wynaturzeniami XXI”. Cały ten konglomerat problemów powoduje, że rosyjska propaganda trafia na podatny grunt w Europie Zachodniej, tym bardziej w Niemczech.  Stąd problemy, by wywierać istotną presję na Rosję aby zaprzestała swojej agresji, odeszła od polityki imperialnej i stała się krajem demokratycznym.

Czy uda się przekonać Niemców, że to Zachód jest odpowiedzialny za konflikt na Ukrainie, a Polska szykuje się do ataku nuklearnego na Rosję – jak głoszą propagandziści?

W Europie Zachodniej już udaje się dość skutecznie wpajać, że bezsensowne rozszerzenie NATO i Unii Europejskiej kosztem interesów rosyjskich pcha Rosję do zajmowania takiej pozycji obronnej. Do tego, że Polska może być krajem agresywnym, raczej nie uda się na Zachodzie nikogo przekonać.    Z oczywistych względów – Polska nie dysponuje wystraszającą siłą gospodarcza i bojową.

Rozm. ed