UE przygotowuje dla Białorusi kolejny piąty już pakiet sankcji w związku z falą represji, jakie wobec obywateli białoruskich i działaczy opozycyjnych stosuje reżim Aleksandra Łukaszenki. Bruksela uważa, że na stabilizację Białorusi wpływ może wywrzeć Rosja.

"UE wzywa władze Białorusi do wypełnienia międzynarodowych zobowiązań tego kraju w zakresie poszanowania praw człowieka i podstawowych wolności. Żądamy natychmiastowego uwolnienia zatrzymanych obrońców praw człowieka, a także innych więźniów politycznych" - głosi unijne oświadczenie w tej sprawie.

Europejscy urzędnicy uważają także, że obecnie tylko Rosja jest w stanie wpłynąć na reżim Aleksandra Łukaszenki. Pogląd taki wyraził m. in. wydalony przez Mińsk ambasador UE Dirk Schubel.

- Oczywiście chcielibyśmy, żeby Rosja miała pozytywny wpływ na białoruski reżim, żeby sprawiła, że się trochę opamięta. Uważamy, że w interesie Rosji jest również posiadanie stabilnego i niezależnego sąsiada, ponieważ więzi handlowe i gospodarcze są bardzo głębokie i intensywne, a oczywiste jest, że o wiele lepiej jest handlować, jeśli sytuacja w kraju sąsiednim jest stabilna - powiedział Schubel w wywiadzie z białoruskim Radiem Swaboda.

Schubel ocenił, że nie ma realnych możliwości zdjęcia sankcji nałożonych na Białoruś, jeśli władze tego kraju nie podejmą realnych kroków mających na celu deeskalację napięcia w kraju. Sankcje mogłyby zostać zniesione wtedy, gdy zostaną uwolnieni więźniowie polityczni i rozpocznie się dialog z narodem, którego elementem będzie rozpisanie nowych wyborów prezydenckich pod międzynarodową obserwacją.

Dyrektor polskiego Centrum Studiów Strategicznych i Polityki Zagranicznej Arsenij Siwicki jest zdania, że "Moskwa aktywnie przygotowuje grunt pod zmianę reżimu na Białorusi i dąży do narzucenia oficjalnemu Mińskowi własnego scenariusza transformacji politycznej".

Zdaniem Siwickiego utrzymanie białoruskiego reżimu kosztuje obecnie co najmniej 7-10 mld dolarów rocznie. W jego ocenie Rosja nie jest w stanie tyle zapłacić.

- Nie ma powodu, by sądzić, że Kreml porzucił swój scenariusz: zaraz po spotkaniu Putina z Josephem Bidenem Moskwa ponownie zaczęła wzywać do dialogu politycznego i reformy konstytucyjnej, co można postrzegać jako swoistą carte blanche dla Kremla od Waszyngtonu na zastąpienie reżimu Łukaszenki - powiedział Siwicki w rozmowie z portalem "Białoruski Partyzant".

jkg/kresy24