Porozumienie zawarte na szczycie w Brukseli stało się obiektem diametralnie różnych komentarzy. O opinię na temat konkluzji wypracowanych przez szczyt Rady Europejskiej zapytaliśmy m.in. Tomasza Sakiewicza, redaktora naczelnego "Gazety Polskiej".

 

Według naszego rozmówcy wypracowane porozumienie jest najkorzystniejszą opcją, którą w tym momencie Polska mogła uzyskać.

"Więcej nie można było tutaj osiagnąć. Można było po prostu zawetować budżet i wrócić do negocjacji w styczniu. Nasz problem polegał na tym że wrócilibyśmy sami. Węgry uważały, że uzyskały wszystko, co chciały uzyskać, więc Polska byłaby w negocjacjach samotna i to byłaby sytuacja trudniejsza. Po drugie - co jest też prawdopodobnym sukcesem - żadne istotne zagrożenie nie zostało przesądzone. To znaczy, wracamy do punktu wyjścia za parę miesięcy, może za dwa lata i wtedy będziemy musieli rozstrzygnąć o kształcie Unii Europejskiej."

Tomasz Sakiewicz zwrócił uwagę, że atutem Polski oraz innych krajów jest istnienie w wypracowanych rozwiązaniach swoistych hamulców, które blokują możliwość ingerencji instytucji unijnych w kompetencje państw. Nie powinniśmy się zatem obawiać, przynajmniej za obecnego rządu, prób naruszania naszej suwerenności przez Unię Europejską:

"Ilość mechanizmów blokujących możliwość odbierania nam suwerenności jest na tyle duża, że gdyby je ominięto i złamano, to tak na prawdę my też moglibyśmy się już wtedy nie przejmować żadnymi regułami, też mielibyśmy rozwiązane ręce. Obydwie strony są tego świadome."

Redaktor naczelny "Gazety Polskiej" zwrócił zarazem uwagę na potencjalne zagrożenie, związane z możliwością zupełnie innej niekorzystnej dla Polski interpretacji wypracowanych zapisów w przypadku zmiany układu politycznego w naszym kraju.

"Największym niebezpieczeństwem wyników tych negocjacji tak naprawdę jest to, że inny rząd będzie wykorzystywał te zapisy, a wtedy się okaże, że one będą zupełnie inaczej interpetowane, albo też te hamulce, które są tu wmontowane, nie będą używane. To znaczy, stworzy to ogromną pokusę zmiany władzy w Polsce i to jest to chyba największe niebezpieczeństwo, że tak naprawdę nic nie będzie powstrzymywać Unii od próby zmiany tego rządu, żeby nie musieć się wywiązać wobec niego ze zobowiązań." - stwierdził rozmówca naszego portalu. Dodał również:

"Próbuję analizować te zapisy, niestety ich interpretacje są skrajnie różne. Wniosek jest taki, że one w zasadzie, tak jak podobnie, wcześniejsze ustalenia nie mają żadnego oparcia w żadnym prawie, natomiast mają silne, jakieś tam psychologiczno polityczne  hamulce. Tak samo, jak odejście od traktatów i próba narzucenia nam innego oparcia w prawie, tak i obecne zapisy są słabo oparte w prawie unijnym, ale wzajemnie  się wiążą."

Zdaniem Tomasza Sakiewicza trudno w rezultacie mówić o jakichś wygranych rozgrywki wokół sporu z Unią o mechanizm praworządności.

"W tej chwili bitwa jest nierozstrzygnięta, co można uważać oczywiście za sukces, bo mogło być gorzej. To nie Grunwald, to raczej Płowce." - podsumował redaktor naczelny "Gazety Polskiej".

Z Tomaszem Sakiewiczem rozmawiał Tomasz Poller.