Na marginesie artykułu Putina. (1)

Jak agresywna Polska zniszczyła europejski system bezpieczeństwa

Na łamach związanego z ludźmi Kremla magazynu „The National Interest”, ukazał się artykuł Władimira Putina na temat II wojny światowej pt. "75 lat od Wielkiego Zwycięstwa: wspólna odpowiedzialność wobec historii i przyszłości". Zadałem sobie trud przebrnięcia przez tekst i prześledzenia głównych wątków, gdy chodzi o propagandę i manipulacje, jaką tym razem zaserwował prezydent Rosji. Niektóre treści - co najmniej interesujące.

Po krótkim wstępie i wprowadzeniu tonów rocznicowo-uroczystych autor raczy nas mitem Wielkiej Wojny Ojczyźnianej. Pojawia się wątek Związku Radzieckiego i sowiecka soteriologia. ZSRR zwyciężył Hitlera, to ZSRR uratował cały świat!

"Minęło 75 lat od zakończenia Wielkiej Wojny Ojczyźnianej. Przez te lata wyrosło kilka pokoleń. Polityczna mapa świata uległa zmianie. Nie ma Związku Radzieckiego, który odniósł wspaniałe, miażdżące zwycięstwo nad nazizmem, ratując cały świat."

Od przywołania wspomnień przechowywanych w rodzinie z czasów wojny oraz wątków heroiczno-patriotycznych, Putin niepostrzeżenie przechodzi do współczesności. Dobór motywów oczywiście nieprzypadkowy:

"Na moich oczach młodzi lekarze, pielęgniarki, studenci dziś idą do „czerwonej strefy”, aby ratować ludzi. Nasi żołnierze, walczący z międzynarodowym terroryzmem na Północnym Kaukazie, w Syrii, którzy zginęli, są bardzo młodymi ludźmi! Wielu wojowników legendarnej, nieśmiertelnej szóstej roty desantu miało po 19–20 lat."

Co wdrukowuje czytelnikowi autor artykułu? Ociepla wizerunek imperialnej, militarnej Rosji, heroizuje walkę rosyjskich wojsk z bojownikami czeczeńskimi, sankcjonuje rosyjską dominację nad Kaukazem, wspieranie reżimów i eskalowanie awantur w różnych częściach świata (także w przypadku Syrii Rosja jest oskarżana o zbrodnie wojenne). Wysyłanie na śmierć nieraz wręcz niewyszkolonych nastolatków, to coś normalnego, taki rosyjski standard. O czym Putin nie mówi? Nie wspomina o ludobójstwie dokonanym przez Rosję na ćwierci miliona Czeczenów. Nie chwali się agresją na Donieck. Bo przecież tam oficjalnie, przynajmniej na razie wojsk rosyjskich nie ma (motyw "podłości krwawej", gdy zabijani są "ci którzy sprzeciwiają się spadkobiercom banderowców", zostanie wpleciony w inne wątki tekstu). Putin wspomina za to wprost o walce 6. kompanii powietrzno – desantowej podczas „operacji antyterrorystycznej” w Czeczenii 1 marca 2000. Jest to jeden z symboli męstwa rosyjskiej armii. Warto wspomnieć, że w ostatnich latach rocznicowe uroczystości poświęcone tym wydarzeniom wykorzystuje się też do usankcjonowania okupacji terytoriów Ukrainy, akcentując że uczestnicy walk "pochodzili z 21 regionów Rosji, w tym z Republiki Krym”.

***

Putin, jak przyznaje, napisał swój artykuł... z obowiązku, jaki nakłada niego odpowiedzialność za losy świata.

"Naszym obowiązkiem wobec przeszłości i przyszłości jest zrobienie wszystkiego, aby zapobiec powtórzeniu strasznych tragedii. Dlatego uznałem za swój obowiązek napisać artykuł o II wojnie światowej i Wielkiej Wojnie Ojczyźnianej. Wielokrotnie omawiałem ten pomysł ze światowymi liderami, spotkałem się z ich zrozumieniem. "

Fragment dalej kolejny chwyt retoryczny i manipulacja. Putin nawiązuje do szczytu Unii Eurazjatyckiej w grudniu 2019. Posłuchajmy:

"Pod koniec ubiegłego roku, na szczycie przywódców krajów WNP, wszyscy byliśmy tego samego zdania: ważne jest, aby przekazać potomnym pamięć o tym, że zwycięstwo nad nazizmem odniósł przede wszystkim naród radziecki (...). Ta rozmowa wywołała wielki rezonans w Europie i na świecie. (...) Jednocześnie było wiele emocji, źle ukrytych kompleksów i hałaśliwych oskarżeń. Wielu polityków tradycyjnie już pospieszyło z deklaracją, że Rosja próbuje przepisać historię. Nie mogli jednak obalić ani jednego faktu, ani jednego przytoczonego argumentu."

A więc: Wygraliśmy z nazistami, a teraz jesteśmy niesłusznie atakowani i oskarżani przez tych, którzy nie mają żadnych argumentów, a powodują nimi emocje i kompleksy. Putin przemilcza na razie słowa, które wywołały kontrowersje (choć w dalszej części tekstu uderzy nimi ponownie). Bo przecież nikt wówczas nie kwestionował wkładu ZSRR w zwycięstwo na Hitlerem. Ale to przecież wówczas Putin zaserwował porcję historycznych kłamstw i manipulacji dotyczących II wojny oraz rzekomej roli Polski w jej wybuchu.

A zatem, ja Putin, opowiem wam prawdę o wojnie. Moja prawda to tylko dokumenty. Zero ideologii i interpretacji.

"Oczywiście trudno jest i nie można dyskutować z autentycznymi dokumentami, które, nawiasem mówiąc, są przechowywane nie tylko w rosyjskich, ale także w zagranicznych archiwach. (...) I tutaj, powtarzam, fundamentalne znaczenie ma poleganie wyłącznie na materiałach archiwalnych, świadectwach współczesnych, aby wykluczyć wszelkie spekulacje ideologiczne i polityczne interpretacje."

Chcąc wskazać na przyczyny wybuchu II wojny, Putin splata z sobą oczywiste prawdy, półprawdy i wtręty propagandowe.

Pochyla się nad losem skrzywdzonych traktatem wersalskim Niemiec, które padły ofiarą "niesprawiedliwości" i "grabieży", by płynnie przejść do tego, jak to zachodnie „środowiska finansowe i przemysłowe bardzo aktywnie inwestowały w niemieckie fabryki i przemysł wojenny”. Tak więc państwa zachodnie skrzywdziły i państwa zachodnie pomogły. Pomogły oczywiście w powstaniu nazizmu. Putin wskazuje na Wielką Brytania i USA. Pomija przy tym współpracę niemiecko-sowiecką, nie tylko gospodarczą, ale przecież także wojskową, trwającą od układu w Rapallo 1922, nie mówiąc już o czasach Hitlera. A przecież to właśnie ZSRR pomógł Niemcom w odbudowie potęgi militarnej oraz obejściu restrykcji w zakresie wojskowości, którym kraj ten podlegał po traktacie wersalskim.

W artykule rosyjskiego przywódcy znajdujemy też wtręty, których nie powstydziłaby się politycznie poprawna lewica, gdy pisze choćby o "zwolennikach radykalnych, skrajnie prawicowych ruchów nacjonalistycznych, które zyskiwały na sile i w Niemczech, i w Europie." Karkołomna interpretacja wyczynów Narodowosocjalistycznej Niemieckiej Partii Robotników jako siły skrajnie prawicowej to przecież dziś domena lewicowej narracji.

***

Pośród przyczyn narastającego dla świata niebezpieczeństwa Putin wskaże także na wadliwość międzywojennego porządku światowego. O ile Liga Narodów była "pomysłem postępowym", to jednak okazała się nieskuteczna i "po prostu utonęła w pustych rozmowach". Dlaczego? Odpowiedź Putina jest prosta. W układaniu światowego ładu nie uwzględniono głosu Moskwy.

"I w Lidze Narodów, i na kontynencie europejskim nie słyszano powtarzających się wezwań Związku Radzieckiego do stworzenia równego systemu bezpieczeństwa zbiorowego, w szczególności zawarcia paktu wschodnioeuropejskiego i paktu pacyficznego, które mogłyby stanowić barierę dla agresji. Te sugestie zostały zignorowane."

Tak więc: Jeśli ignorujecie Rosję, niczego dobrego nie stworzycie. Tak było przed wojną i tak będzie na wieki.

Do wątków niewątpliwie ubarwiających tekst oryginalnych należy wybielenie Stalina jako tego, który nie spotkał się osobiście z Hitlerem. "W związku z tym zauważę, że w przeciwieństwie do wielu ówczesnych przywódców Europy, Stalin nie splamił się osobistym spotkaniem z Hitlerem, który był wówczas w kręgach zachodnich poważany jako polityk i był mile widzianym gościem w stolicach europejskich."

***

Putinowska opowieść osnuta wokół układu z Monachium z 1938, który usankcjonował aneksję części Czechosłowacji przez Niemcy, należy w ostatnich latach do chętnie eksploatowanych wątków rosyjskiej narracji. Jak wiadomo, w rosyjskiej propagandzie historycznej układ monachijski służy do przykrywania paktu Ribbentrop-Mołotow. Ilekroć mowa o sojuszu Hitlera i Stalina, Rosja przypomina sprawę Monachium. Zestawianie obu paktów weszło już niemal w rosyjski rytuał.

Przypomnijmy, że jeszcze w 2009 Putin, nomen omen w artykule w Gazecie Wyborczej, zestawiał oba wydarzenia na mniej więcej jednym poziomie:

"Bez żadnych wątpliwości można z pełnym uzasadnieniem potępić pakt Mołotow-Ribbentrop zawarty w sierpniu 1939 roku. Ale przecież rok wcześniej Francja i Anglia podpisały w Monachium głośny układ z Hitlerem, rujnując wszelkie nadzieje na stworzenie wspólnego frontu walki z faszyzmem."

W ostatnim artykule Putin to zestawienie modyfikuje a pewne motywy zaostrza, brnąc w kłamstwa coraz bardziej absurdalne. O ile budowanie powyższych analogii było przewidywalne, o tyle teraz traktat monachijski jawi się wyraźnie jako bardziej istotne wydarzenie w historii aniżeli sojusz Hitlera i Stalina. To właśnie traktat monachijski jest ważniejszą przyczyną wojny niż porozumienie sowiecko-niemieckie. Interesująco wypada tu rola Polski, która jawi się jako wspólnik hitlerowskich Niemiec w grabieży:

"W podziale Czechosłowacji Polska działała wspólnie z Niemcami. Zdecydowali wcześniej i razem, kto jakie czechosłowackie ziemie otrzyma." - pisze Putin, kreśląc wizję jakiegoś trwałego sojuszu, a w szerszym kontekście sugerując tym samym współodpowiedzialność Polski za wybuch wojny.

Jak na standardy tego rodzaju propagandowych produkcji przystało, mamy do czynienia z wybiórczym powołaniem się na wyrwane z kontekstu wypowiedzi polskich i niemieckich dyplomatów (mamy tu np. powołanie się na informacje przekazywane przez polskiego ambasadora w Niemczech Józefa Lipskiego ministrowi Beckowi o tym, że w razie ewentualnego konfliktu Polski z Czechosłowacją, Hitler poprze Polskę). Wątki te w rzeczywistości nie dowodzą niczego poza tym, że Niemcy chętnie wykorzystają polsko-czeskie animozje, a Polska z kolei dba o swoje interesy na Śląsku Cieszyńskim.

Okraszanie propagandowych kłamstw dowolnie dobieranymi treściami z archiwów i dość dowolne granie cytatami jest charakterystyczne dla dezinformacyjnych działań Rosji. Putin, który deklaruje, że w "przygotowaniu artykułu wykorzystał także wiele nowych, niedawno odkrytych, odtajnionych materiałów" stara się stworzyć przy tym wrażenie sensacji i rewelacji. Tymczasem niczego interesującego - poza propagandy - w tekście Putina nie ma. Nie mówiąc o tym, że za takie obchodzenie się ze źródłami student historii dostałby pałę.

Oczywiście o kwestii istoty, genezy, tła konfliktu o Śląsk Cieszyński nie znajdziemy w tekście Putina wzmianki. Faktem jest, że Polacy wykorzystując sytuację i wiedząc o faktach dokonanych na konferencji, wymusili na Czechosłowacji cesję Zaolzia. O tym zresztą, że Polska nie była uczestnikiem konferencji monachijskiej, Putin nie wspomina.

Jak przypominał prof. Andrzej Nowak w styczniowym wywiadzie dla TVP: "W wyniku odzyskania Zaolzia przez Polskę nie zginął ani jeden człowiek. Nie ma wdowy czeskiej, morawskiej, która płakałaby w skutek najazdu polskiego. Tak jak przedstawia to dzisiaj propaganda rosyjska."

***

W budowanych przez Putina analogiach eksponowanie roli Polski w wydarzeniach 1938 ma w zamierzeniu przykrywać prawdę o następstwach sojuszu Hitlera i Stalina. Czy warto w ogóle temat rozwijać i np. porównywać wkroczenie wojsk polskich do Cieszyna z wrześniem 1939? Nie mówiąc o tym, że sam układ z Monachium nie oznaczał likwidacji Czechosłowacji, lecz aneksję przez Niemcy terenów zwanych "Krajem Sudetów" (choć nie o same Sudety tu chodziło). Zajęcie przez Hitlera pozostałych czeskich terytoriów miało miejsce pół roku później. Absurdem jest sugerowanie Polsce chęci wymazania Czechosłowacji z mapy Europy.

Putin, mieszając kłamstwa z prawdą i posługując się półprawdami, kluczowe fakty przemilcza. Równocześnie atakuje, oskarżając właśnie o przemilczenia! A to właśnie - jak wyrokuje Putin - europejscy politycy, a przede wszystkim Polska chcą przemilczeć Monachium.

Miejscami retoryka tekstu Putina zastanawia. Można wręcz przez chwilę ulec wrażeniu, że Polska to główny agresor, że to właśnie Polska jest inicjatorem agresji wobec Czechosłowacji, a Hitler jedynie Polskę wspiera.

"W Polsce zdano sobie sprawę, że bez wsparcia Hitlera jej agresywne plany byłyby skazane na niepowodzenie".

Znajdziemy tu różne figury retoryczne i przykłady żonglerki słownej.

"w tych dramatycznych dniach 1938 roku tylko ZSRR bronił Czechosłowacji. (...) Związek Radziecki, opierając się na swoich zobowiązaniach międzynarodowych, w tym na umowach z Francją i Czechosłowacją, starał się zapobiec tragedii. Polska, realizując swoje interesy, dołożyła wszelkich starań, aby zapobiec tworzeniu systemu bezpieczeństwa zbiorowego w Europie."

Związek Radziecki przeciwko złu, Polska przeciw dobru! Brak stworzenia przed wojną systemu bezpieczeństwa - wina Polski! A przy tym Związek Radziecki ukazany jest jako ten który przestrzega międzynarodowych umów, broniąc słabszych przeciw silniejszym. Wzruszające!

Ba! Wychodzi na to, że w wersji wydarzeń przedstawianej przez Putina, przedwojenna Polska wydaje się mieć większą siłę sprawczą niż Wielka Brytania i Francja! "Wielka Brytania, podobnie jak Francja, która była wówczas głównym sojusznikiem Czechów i Słowaków, postanowiła zrezygnować z gwarancji i rzucić ten kraj Europy Wschodniej na pożarcie."

Interesujące! Polska jest agresorem. Polska porozumiała się z Hitlerem. Brytyjczycy i Francuzi, zachowując się biernie, winne są jedynie zaniechaniu. Związek Radziecki chciał zapobiec tragedii, ale mu się nie udało. Putin ma na prawdę problem z tą Polską!

Tomasz Poller