Obecnie pracujemy w trybie awaryjnym [...] Przekazywanie treści przez komputer, czyli czysta dydaktyka jest pozbawiona wychowania [...] Ruszenie samego paradygmatu edukacji jest właściwie zachwianiem całym systemem gospodarczym i społecznym [...] Będziemy musieli wymyślić zupełnie inną ścieżkę niż cyberedukacja- prof. Aleksander Nalaskowski, pedagog, wykładowca UMK w Toruniu dla portalu Fronda.pl.
 
Fronda.pl: Rząd wydłużył okres zamknięcie szkół o kolejne 3 tygodnie do 14 kwietnia 2020 r. Jaki wpływ na uczniów, nauczycieli i system edukacji może mieć ten ponadprogramowy czas szkolnej absencji?
 
Prof. Aleksander Nalaskowski, wykładowca UMK: Zasadniczy wpływ. Gdyby szkoła była niepotrzebna i można byłoby do niej nie chodzić, to by szkoły nie było. Szkoła jest ważna. Jest część programów, które uczeń może opanować drogą samokształcenia, np. można zadać mu do przeczytania lekturę. Część programu można zrealizować interaktywnie, czyli przez komputer, z użyciem tych technologii, które teraz przeżywają renesans. I dobrze. Ale jest część programu, które przekazuje się wyłącznie w sposób bezpośredni.
 
Przekazywanie treści przez komputer, czyli czysta dydaktyka jest pozbawiona wychowania. Zupełnie inaczej przebiega koncentracja ucznia kiedy siedzi w domu- czasami uczeń leży w łóżku i oglądał prowadzone przez nauczyciela zajęcia. Jest zupełnie inaczej kiedy siedzi się w ławce. Szkoła wypracowała pewne rytuały i anturaż, który jest niezbędny, on jest spójny z programem. Czasami kwestionuje się istnieje szkoły- upatruje się w tym nowoczesności. Jeszcze raz powtarzam: gdyby szkoła była niepotrzebna już dawno byśmy ją zamknęli. Jednak jest skuteczna i daje dobre efekty.
 
Obecnie pracujemy w trybie awaryjnym, robimy to co można. Na przykład w moim samochodzie nie ma koła zapasowego- jest tylko taka mała „dojazdówka”. Kiedy łapiemy gumę kontynuujemy jazdę na tej dojazdówce, ale samochód jest wtedy przechylony na jedną stronę. Dojazdówka służy to tylko po to, żeby podjechać do najbliższego serwisu i sprawę poprawnie załatwić. Tak jest w tej chwili- to jest sytuacja zupełnie awaryjna.
 
Czy te niecodzienne okoliczności będą miały wpływ na uczniów?
 
Poczekamy zobaczymy. Trudno mi przewidzieć wpływ tej absolutnie sytuacji nadzwyczajnej. Nie ma badacza Polsce, nie wiem czy jest na świecie, który by pokazał jak to wygląda. Patrząc per analogiam, chociaż był to zupełnie inny społeczny klimat, rok temu mieliśmy dokładnie taką samą sytuację, z tym że wówczas nauczyciele odmówili pracy. Tak, że część uczniów będzie miała dwa razy pod rząd skrócony rok szkolny w sposób bardzo poważny.
 
A szkoły wyższe?
 
Jeśli chodzi o uczelnie, to na kierunkach wykładowych, takich jak pedagogia, przynajmniej częściowo, można młodych ludzi kształcić, chociaż pozbawiamy studentów praktyk. Natomiast nie wyobrażam sobie kształcenia w Akademii Muzycznej czy Akademii Sztuk Pięknych, a zwłaszcza na kierunkach medycznych. Będziemy potrzebowali lekarzy, a przynajmniej jeden rocznik będziemy mieli kulawy, ponieważ nie ma ani planu ani ochoty, żeby to odrabiać, kompensować- nie ma nic takiego. Jak zrobić prosektorium czy laboratoria przez komputer?
 
Skończy się to tak jak odrabianiem w soboty, kiedy puszczało się uczniom jakiś film i to była edukacja.
 
Analogia z ubiegłym rokiem jest widoczna, jednak obecna perspektywa jest inna: w ubiegłym roku mieliśmy przekonanie, że ten protest kiedyś się skończy i wrócimy na normalne tory działania. Dziś takiej gwarancji i takiej perspektywy nie ma. Czy obecna sytuacja może wymusić zmieniony struktur i procedur w systemie edukacji?
 
Nie mamy żadnych doświadczeń. Gdyby doszło do tego, że to będzie okres permanentny, np. będzie to trwało przez rok, to wyrwa będzie tak duża, że jej uzupełnienie będzie wymagało nie tylko zmiany struktury ale wręcz zmiany paradygmatu edukacji jako takiego. Czy da się nauczycieli wtłoczyć w taki nowy paradygmat? Czy oni to opanują? Pamiętajmy, że mówimy o grupie prawie 700 tysięcy ludzi. Ja sam z pomocą wnuczki opanowałem Skype’a, który służył mi głównie do zabawy. Teraz okazało się, że jest to bardzo poważne narzędzie, które może pomóc.
 
Ile osób będzie w stanie się przestawić? Ilu rodziców będzie w stanie się przestawić na inne funkcjonowanie dziecka? Dzieci pozostające w domu, poza szkołą, będą pozbawione opieki.
 
Jak ta sytuacja mogłoby to wpłynąć na rynek pracy?
 
Ruszenie edukacji, czy ruszenie samego paradygmatu edukacji jest właściwie zachwianiem całym systemem gospodarczym i społecznym. Nie wypracowaliśmy sobie naczyń okrężnych w edukacji. Tak naprawdę mamy dwa sposoby edukowania: mamy szkołę i mamy korepetycje. Jesteśmy w kropce. Obawiam się, że będziemy musieli wymyślić zupełnie inną ścieżkę niż informatyka. Informatyka, czy cyberpedagogika będzie mogła co najwyżej tę nową ścieżkę wspierać, ale nie będzie mogła być dla niej alternatywą.
 
Mamy tu dwie perspektywy: jedna długoterminowa, dotycząca ewentualnej zmiany paradygmatu systemu edukacji; druga dotyczy perspektywy nieco bliższej, czyli zbliżających się terminów egzaminów ośmioklasistów i egzaminów maturalnych, a potem przyjęć na studia. Czy te egzaminy są w jakiś sposób zagrożone?
 
Mówimy tu o dwóch rzeczach. Z jednej strony mówimy o prawdziwej wiedzy- ci uczniowie muszą coś realnie wiedzieć, bo bez tego nie będą mogli funkcjonować ani na studiach ani w życiu. A z drugiej strony mówimy o czymś czym możemy dowolnie manipulować, czyli o pewnej umowności. Z całą pewnością zrobi się taki egzamin, który np. będzie mógł być realizowany przez internet. Okazuje się, że nawet szkolenia BHP robi się teraz przez internet.
 
To nie jest problem, bo jest to kwestia administracyjna. O ile to się zmieści w prawie, bo w grę wchodzi tu Centralna Komisja Egzaminacyjna ale też okręgowe komisje egzaminacyjne- funkcjonują już takie rozwiązania dla osób niepełnosprawnych czy obłożnie chorych.
 
Terminy też można wydłużyć, żeby wszyscy mieli dostęp do komputera. To nie jest problem. To będzie tak jak się umówimy. Natomiast co do braku wiedzy nie możemy się umówić, że to nie jest brak wiedzy.
 
Czyli to, o co tak bardzo obawiają się rodzice tj. najbliższe egzaminy ósmoklasistów i matury zdaniem pana profesora nie są zagrożone?
 
Tak, ale za tym kryje się pewna pułapka. W ubiegłym roku i w tym roku nie było i nie ma lekcji ale wszyscy zdają maturę. Może to posłużyć do obniżenia autorytetu szkoły, czy też kwestionowania tego czy szkoła jest potrzebna, czyli dalszego brania szkoły w cudzysłów, zwłaszcza przez młode pokolenie.
 
Matury będą takie jak się umówimy. Maturą będzie to co uznamy za maturę. To co można zmienić w dokumentach to się zmieni, i będzie można zrobić maturę. Ja tego nie pochwalam, tylko pokazuję, że w obecnej sytuacji jest to mniej ważne.
 
Co pan profesor mógłby doradzić rodzicom, którzy chcą zapewnić swoim dzieciom jak najlepszy dostęp do edukacji?
 
Kiedy w stanie wojennym generał Jaruzelski wprowadził ogromne restrykcje na sprzedaż benzyny, żeby upokorzyć i upodlić naród- a nie było takiej potrzeby- i wprowadził kartki, które dawały możliwość posługiwania się samochodem przez pięć dni w miesiącu, to Polacy wymyślili tysiąc sposobów na omijanie kartek. Pomysłowość ludzka w pozyskiwaniu benzyny nie znała granic.
 
Otóż rodzice powinni się zachować tak jak pomysłowy Dobromir. Albo inaczej: rodzic powinien zachować się jak rodzic. Teraz rodzice nie powinni spokojnie patrzeć na to, że nie ma szkoły i problemem jest tylko kto z dzieckiem zostanie w domu, tylko powinien pomyśleć: ono nic nie będzie umieć. I wtedy organizuje się ciotkę-klotkę, szuka się w internecie informacji, podsuwa się książki, samemu sobie przypomina się wiedzę, żeby odpytać, żeby coś zrobić, żeby ten młody mózg utrzymać w ruchu.
 
Wszyscy dziś tą sytuacją jesteśmy zaskoczeni, łącznie z całym państwem i z całym światem. Musimy dokonywać wyborów i rzeczy niezwyczajnych, wręcz nadzwyczajnych.

Dziękuję za rozmowę.