Władze Słowacji domykają dziś szczegóły ogólnokrajowego testu na koronawirusa. Bezprecedensowa operacja ma rozpocząć się już w najbliższy weekend, kiedy to badaniu poddane zostaną osoby z najbardziej zagrożonych powiatów (około tygodnia w słowackich mediach mówiono nawet o planach ich zamknięcia). Tak się składa, że chodzi o pogranicze słowacko polskie, gdzie codzienne kontakty ludności z obu stron granicy są bardzo ożywione. W kontekście informacji z tych obszarów pojawia się zresztą wiele pytań dotyczących pandemii na terenie Polski, w szczególności, gdy chodzi o wiarygodność dotychczasowych danych. Czy faktycznie w powiatach po polskiej stronie granicy jest kilkakrotnie mniej zakażeń niż po stronie słowackiej? Czy faktycznie na terenie Polski śmiertelność równocześnie jest kilkakrotnie wyższa niż za południową granicą? Czy nie warto podobnego testu, jak ten planowany na Słowacji, przeprowadzić, przynajmniej na wybranym obszarze, w Polsce?

 

Jak wiadomo, statystyki dotyczące epidemii koronawirusa tworzone są w oparciu o dane, których podstawą są wykonane testy. W każdym kraju metodologia takich badań jest inna, do testów wybiera się grupę na podstawie różnych kryteriów. Przede wszystkim jednak w przypadku standardowych testów prowadzonych na codzień na wybranej grupie nie sposób dotrzeć do wszystkich osób zakażonych. A w niewielu miejscach na świecie prowadzono badania całości populacji na większym terenie.

 

Ilu jest naprawdę chorych? Jaka jest śmiertelność?

Rodzi to pytania najprostsze. Jak mają się przypadki wykryte do rzeczywistości? Jaka jest na prawdę liczba chorych, jaki odsetek stanowią, w jakim tempie następuje przyrost zakażeń, jaka jest faktyczna śmiertelność? Najmądrzejsi specjaliści wcale nie są tu zgodni. Na początku pandemii, w lutym-marcu, w przekazie na temat wirusa dominowała wizja armagedonu który dotknąć miał urocze podalpejskie miasto Bergamo. Potem jednak stopniowo okazywało się, że coraz większy procent chorych nie potrzebuje hospitalizacji, wychodziło też na jaw, że pokaźna liczba zakażonych przechodzi chorobę bezobjawowo, co z kolei dało inspirację dla teorii na temat skali przypadków niewykrytych. Przypuszczenia, że ilość zakażeń covid-19 w Polsce to w rzeczywistości kilka milionów, formułowane są przez poważnych lekarzy i badaczy, a pierwszy raz taka opinia pojawiła się jeszcze w maju (dodajmy, że specjaliści ci są kojarzeni z różnymi opcjami politycznymi i nie chodzi tu bynajmniej o jakieś granie przekazem). Przede wszystkim, podkreślmy, nie ma zgody wśród specjalistów, gdy chodzi o odpowiedź na powyższe pytania.

 

Testowanie na covid-19 pod Tatrami już za parę dni

Kilka dni temu upubliczniona została, trzymana przez parę tygodni w tajemnicy, informacja o ogólnokrajowym teście planowanym przez władze Słowacji. Kraj nie jest duży, liczy bowiem 5,5 mln mieszkańców, natomiast, gdyby przedsięwzięcie zostało przeprowadzone w sposób zgodny z założeniami, byłby to jak do tej pory największy obszar przetestowany całościowo. Główna część operacji o nazwie "Wspólna odpowiedzialność"ma zostać przeprowadzona 31.1-1.11, natomiast już w najbliższy weekend mają zostać pilotażowo przetestowane osoby mieszkające w najbardziej zainfekowanych powiatach. Są to obszary leżące bezpośrednio przy granicy Polski, a więc trzy powiaty leżące na Orawie oraz powiat bardejowski na wschodzie kraju.

 

Co może wyniknąć ze słowackiego testu?

Nawet uwzgledniając wszystkie kontrowersje (skuteczność testów oraz wszelkie możliwe błędy pomiarowe), słowackie przedsięwzięcie dostarczy niewątpliwie interesujących danych. Mogą one co najmniej przybliżyć udzielenie odpowiedzi na istotne pytania.

Ile osób jest tak naprawdę zakażonych oraz jaki odsetek społeczeństwa stanowią te osoby?

Jak dane zbierane dotychczas mają się do rzeczywistości?

Jaki procent zakażeń pozostaje niewykryty?

Jaki odsetek stanowią chorzy bezobjawowi?

Zwróćmy uwagę, że jeżeli po przeprowadzeniu słowackiego testu okaże się, że zainfekowanych jest znacznie więcej niż wskazują dotychczasowe dane, także dane dotyczące odsetka zgonów spowodowanych koronawirusem będą musiały zostać zweryfikowane.

 

Wirus transgraniczny

Co ciekawe, akurat największy odsetek zakażeń na Słowacji ma miejsce w powiecie twardoszyńskim (okres Tvrdošín) i tutaj właśnie m.in. za parę dni ma odbyć się pilotażowe testowanie. Według danych rządu słowackiego od początku pandemii 3% mieszkańców powiatu zostało zainfekowanych koronawirusem. Liczba obecnie chorych jest również znaczna, ponieważ połowa zakażeń na Słowacji to efekt ostatnich 10 dni. Oczywiście wszystkie te dane dotyczą przypadków wykrytych.

Mówimy o obszarze, gdzie mają miejsce ożywione kontakty słowacko polskie. Granica w tym rejonie pozostaje paru miesięcy znów otwarta i przekraczana jest codziennie przez tysiące osób (z Krakowa jedzie się tu samochodem niewiele ponad godzinę). Słowacy masowo jeżdżą do znacznie tańszych polskich sklepów, zaś liczny ruch turystyczny w Tatrach gdzie mieszają się osoby (bez maseczek) z obu stron granicy nie ogranicza się do weekendów. Powszechnie odwiedzane są knajpy i obiekty noclegowe po obu stronach granicy (znane i okupowane tłumnie przez Polaków baseny termalne w Orawicach zamknięto dopiero parę dni temu). Nie mówiąc już o tym, że przez omawiany obszar przebiega ważna trasa międzynarodowa do Budapesztu, a ponieważ przebieg granicy przypomina puzzle, przed powiat twardoszyński prowadzi także skrót ze Śląska do Zakopanego.

 

Czy na prawdę śmiertelność z powodu covid-19 w Polsce jest sześciokrotnie większa niż za południową miedzą?

W kontekście powyższych faktów pojawia się cały szereg pytań. Warto spojrzeć na oficjalne dane z sąsiednich, graniczących ze sobą powiatów słowackich i polskich. Według tych danych od początu infekcji po stronie słowackiej zakażonych zostało 3% mieszkańców powiatu twardoszyńskiego i 2,36% sąsiedniego powiatu namiestowskiego. W przypadku Polski oficjalne dane te są znacznie niższe: od początku infekcji zachorować miało 0,5% osób w powiecie nowotarskim, 1,27% w tatrzańskim. Czy, biorąc pod uwagę sąsiedztwo oraz kontakty ludności, dane po stronie polskiej (ze znacznie większą gęstością zaludnienia, znacznie większym ruchem turystycznym i, szczerze mówiąc, mniejszą dyscypliną w zakresie przestrzegania obostrzeń) nie wydają się zaniżone?

Konfrontacja przypadków Polski i Słowacji powinna badaczom wydać się interesująca z jeszcze innych powodów. Jeśli spojrzymy na dane dotyczące śmiertelności spowodowanej wirusem (liczba zgonów w stosunku do liczby zakażeń) w przypadku danych słowackich wynosi ona 0,31%, podczas gdy w przypadku Polski podaje się liczbę 1,97% (w przypadku graniczących z omawianym regionem Słowacji polskich województw jest to 1,37% dla Małopolski i 2,17% dla Śląska).

Oczywiście, istotne mogą być tutaj różnice w metodologii, jednak podawanie sześciokrotnie większej śmiertelności dla Polski jest zastanawiające. Czy nie wynika to po prostu z faktu, iż rzeczywista ilość zakażeń w Polsce jest znacznie większa? Zwróćmy przy tym uwagę, że dane dotyczące śmiertelności w przypadku Słowacji są podobne do danych Islandii, gdzie przetestowano całe społeczeństwo. Tam śmiertelność z powodu zakażenia cowid-19 wyniosła 0,27%.

Interesujące są także jeszcze inne dane. Jeśli im wierzyć, w Polsce respiratorów potrzebuje 0,36% chorych, w przypadku Słowacji 0,16%. Czy to również nie daje do myślenia?

 

Słowacki test - pytania i kontrowersje

W ramach operacji "Wspólna odpowiedzialność" testowane będą osoby powyżej 10 roku życia. W kraju ma zostać otwartych ok. 5 tys lokali, co sprawia, że testowanie ma przypominać wybory, przy czym osoby poddane testowi mają otrzymywać wyniki po 15-30 minutach. Logistykę operacji ma zabezpieczać wojsko oraz inne służby, które mają m.on. dowozić osoby do punktów badań. Zakupiono 13 mln testów, co wiąże się z planowanym powtórzeniem operacji. W całej sprawie pojawia się też niewątpliwie wiele propagandy politycznej, medialnego szumu i kontrowersji. Główna część akcji ma zostać przeprowadzona m.in. w nomen omen Zaduszki (słow: Dušičky, [wym: dusziczki]). Dość groteskowo brzmiały wypowiedzi premiera Matoviča, który zarówno groził lockdownem, jeżeli Słowacy nie pójdą masowo na test, jak i zapowiadał dymisję, gdyby test miał się nie odbyć. Postraszył także konsekwencjami w postaci odcięcia dostępu do części świadczeń opieki zdrowotnej osobom, które nie będą chciały uczestniczyć w testowaniu. Rozważano wprowadzenie takich zmian w prawie, aby testowanie było obowiązkowe. Sprawa jest ciągle dyskutowana, a dziś w tej sprawie zbiera się Rada Bezpieczeństwa. Marian Kollár, szef słowackiej Izby Lekarskiej, aczkolwiek ma wiele pytań oraz szereg zastrzeżeń co techniczno logistycznej strony operacji, generalnie ocenia ją pozytywnie. Planowane badanie jest w skali świata bezprecedensowe, może przynieść interesujące dane na temat infekcji, zarówno na poziomie krajowym jak i ogólnoświatowym. Aby jednak przedsięwzięcie przyniosło efekt, powinno w nim wziąć udział co najmniej 80% osób.

Tomasz Poller