Tomasz Wandas, Fronda.pl: Jak ocenia Pan na dzień dzisiejszy stan konfliktu pomiędzy Stanami Zjednoczonymi a Iranem?

Gen. Waldemar Skrzypczak,  generał broni SZ RP w stanie spoczynku, były dowódca polskiego kontyngentu w Iraku: Całe szczęście (mimo, że zapowiadało się bardzo źle) sytuacja jest w tym momencie opanowana przez strony potencjalnego konfliktu, jak narazie nie zanosi się na jego eskalację.

Czy w związku z tym możemy mieć nadzieję, że większej eskalacji niż ta jaką może być wojna nie będzie? 

Tak, dokładnie, choć z pewnością będą miały miejsce różnego rodzaju konflikty.

Rozumiem, że uważa Pan, iż orędzie Donalda Trumpa, reakcja USA na to, co się wydarzyło była właściwa?

Działania Stanów Zjednoczonych i ich plan na Irak są dobre. Orędzie prezydenta Trumpa wygłoszone po ataku na amerykańskie bazy stało na wysokim poziomie: stonowane, bez gróźb. Taki spokojny ton w jego przypadku jest  naprawdę nadzwyczajny. 

O czym to świadczy?

Przede wszystkim o woli Stanów Zjednoczonych zaprowadzenia pokoju na Bliskim Wschodzie. Doradcy Trumpa przekonali go, że nie warto cały czas iść do przodu, że czasem trzeba odpuścić, zatrzymać się by skuteczniej zbliżyć się do upragnionego celu. 

Donald Trump chce, by państwa członkowskie NATO zwiększyły zaangażowanie na Bliskim Wschodzie. Jak zareaguje na to szefostwo sojuszu Północnoatlantyckiego?

Po pierwsze trzeba odpowiedzieć na pytanie dlaczego wojska NATO są w Iraku.

A dlaczego?

Wojska są w Iraku na zaproszenie rządu irackiego do wojny z ISIS. Sprawa związana z bojownikami islamskimi ma się ku końcowi i mam nadzieję, że niedługo nie będzie już Państwa Islamskiego, a wtedy pobyt wojsk NATO na Bliskim Wschodzie przestanie być uzasadniony. 

W jakim celu Trump namawia zatem tamtejsze wojska do pozostania na terenie Iraku? 

Nie wiem, gdyż prezydent USA o tym nie powiedzia. Co więcej sytuacja może się skompilować, gdy na przykład rząd Iraku podejmie decyzję zgodną z wolą parlamentu i zwróci się do wojsk z prośbą aby opuściły Irak. Jeżeli tak się stanie, to wszyscy powinniśmy się wycofać z Iraku, ponieważ w innym wypadku bylibyśmy postrzegani jako wojska okupacyjne. 

Co jeśli w takiej sytuacji Trump zdecyduje się na pozostanie w Iraku?

Donald Trump jeśli chce, niech tam zostanie, natomiast bez wojsk NATO. W traktacie sojuszu Północnoatlantyckiego nie ma wzmianki o tym, by jego żołnierze mieli pełnić rolę wojska okupującego jakikolwiek kraj. Moim zdaniem jednak tak się nie wydarzy. Wkrótce Państwo Islamskie powinno zostać zniszczone i sądzę, że USA zdecydują się wtedy na wyprowadzenie swoich wojsk z tamtego terenu.

Jaka jest waga tego konfliktu, co chcieli osiągnąć wrogowie Stanów Zjednoczonych? Czy udało im się w jakimkolwiek stopniu osiągnąć ten cel czy może wręcz przeciwnie?

Do czasu zabicia generała Sulejmaniego wszyscy skupieni byli wyłącznie na walce z ISIS, bo od początku taki był główny cel podjęcia tej misji. Po zabiciu Sulejmaniego sprawa się zmieniła, walka z ISIS odeszła na drugi plan, w zamian zarysował się konflikt interesów o wpływy w regionie między Rosjanami a Chińczykami którzy chcą wejść w miejsce Amerykanów. Być może właśnie któraś z tych stron sporu miała wpływ na to, że atak Iranu na amerykańskie bazy nie był mocniejszy - gdyby był, to Amerykanie z pewnością odpowiedzieliby w ostrzejszy sposób, co przeszkodziłoby im w walce o zastąpienie ich miejsca na Bliskim Wschodzie. 

Czy postawa solidarności międzynarodowej w tej kwestii może na przyszłość zniechęcić terrorystów do podobnych działań?

ISIS już jakiś czas temu przekonało się, że ich działania (na wielką skalę) prowadzone przeciwko społeczności Iraku, Syrii, Kurdom, Jazydom nie jest skuteczna właśnie przez tę międzynarodową jedność przeciw nim. Zaangażowanie różnych państw w walce z ISIS pokazało, że mimo politycznych różnic, nieraz sprzecznych interesów, świat jest w stanie zawrzeć niepisaną koalicję, która poradzi sobie z najgroźniejszymi zapędami terrorystów. Aspekt na który zwrócił pan uwagę jest kluczowy, jednak niestety nie zawsze udaje się niezależnym, często rywalizującym z sobą o różne interesy państwom skupić na jednym celu (jak wyłącznie walka z terrorystami), wtedy pojawia się luka, którą wykorzystują przeciwnicy i dochodzi do odwetu (jak np. atak na bazę USA). 

Wystarczy zatem by nieustannie trzymać się jednego celu i tak poradzimy sobie z każdym, najgroźniejszym zagrożeniem terrorystów?

W szerszej skali tak, w mniejszej zawsze pojawi się jakaś mała grupka, pojedynczy terrorysta, który zechce dokuczyć Amerykanom i wbrew irańskiemu, syryjskiemu itp. rządowi dokona ataku. Region Bliskiego Wschodu jest pełen mniejszych band rebeliantów różnej maści, często rywalizujących z sobą, stąd absolutna likwidacja terroryzmu nigdy nie będzie możliwa, ich prób „dokuczenia” Amerykanom czy ich sojusznikom nigdy się nie uniknie. 

A „Ogólnoarabski Ruch Oporu” przeciw Amerykanom? Czy nie jest to kontrargument do Pana tezy? 

Warto przypomnieć, że przywódca religijny Szyitów, który przeforsował między innymi w parlamencie irackim uchwałę o konieczności wycofania wojsk amerykańskich i NATO z Iraku, jest człowiekiem bardzo antyamerykańskim. To on po śmierci Sulejmaniego był w Iraku przywódcą wojskowym i nawoływał do powstania "Ogólnoarabskiego Ruchu Oporu” przeciwko Amerykanom. Natomiast jeśli chodzi o zakres polityki międzynarodowej, wszyscy będą robić co w ich mocy, by zachować pokój na świecie, a fakt, że Trump wycofał się z układu nuklearnego nad którym trwały prace w Iranie nie spowoduje, że Unia Europejska pójdzie jego drogą - to już są interesy, czołowi europejscy politycy w tej kwestii wiedzą, że Iran jest w regionie ważnym graczem i z pewnością z niego nie zrezygnują.

Jak zatem skończy się ten konflikt? Co się wydarzy? 

Mam nadzieję, że gracze na Bliskim Wschodzie będą robić wszystko, aby nie doszło do eskalacji napięcia. Zamordowanie Sulejmaniego to bardzo wymowny przykład na to, że byliśmy na krawędzi wojny globalnej. Oby światowi przywódcy o tym pamiętali i zadbali o to, by nie doprowadzać po raz kolejny do tak poważnego zagrożenia. 

Dziękuję za rozmowę.