Wczoraj, w Centrum Monitoringu Wolności Prasy w Warszawie odbyła się konferencja,  poświęcona stosowaniu par. 212 Kodeksu karnego, czyli przepisu dotyczącego zniesławienia. Przepis ten był szeroko omawiany w gronie dziennikarzy i publicystów - dyskutowali na ten temat m. in. red. Tomasz Wróblewski, Tadeusz Grzesik, Jerzy Jachowicz.

Par. 212 kk uznany został,  zgodnie z wcześniejszymi opiniami, które od lat pojawiają się w środowisku dziennikarskim -  za wysoce szkodliwy, zresztą nie tylko dla tych środowisk. Przepis ten - w zakresie dotyczącym dziennikarstwa blokuje wolność słowa, a jego stosowanie powoduje, że z obawy przed konsekwencjami prawnymi nie są publikowane istotne m. in. społecznie i gospodarczo treści - artykuły, reportaże, wywiady czy newsy, które mogłyby być ''podciągnięte'' pod ten właśnie przepis.

Głos w tej sprawie zabierali również doświadczeni prawnicy - m. in. mecenas Dariusz Pluta z kancelarii Małecki, Pluta, Dorywalski i Wspólnicy. Konferencję prowadził dyrektor CMWP, red. Wiktor Świetlik, zaś gościem specjalnym wydarzenia był pan Marek Magierowski - dziennikarz, obecnie dyrektor Biura Prasowego Kancelarii Prezydenta RP.

Poniżej zamieszczamy wywiad z jednym z uczestników konferencji, red. Tomaszem Wróblewskim, który uzyskał ułaskawienie Prezydenta RP właśnie w zakresie wyroku z par 212 Kodeksu karnego.

Luiza Dołęgowska, Fronda.pl: Został Pan skazany z par. 212 Kodeksu karnego, będąc red. naczelnym w ,,Dzienniku Gazecie Prawnej'' za fragment artykułu autorstwa innego dziennikarza, w którym opisał on krótko sytuację w jednej z firm kolporterskich. Sąd uznał racje skarżącego i wymierzono wysoką karę pieniężną, jednak Prezydent Andrzej Duda ułaskawił Pana. Czy wyrok z art 212 K.K. zaszkodził Panu w życiu zawodowym?

Tomasz Wróblewski, publicysta, prezes Warsaw Enterprise Institute: Nie, ten wyrok nie miał większego wpływu na moje życie zawodowe, chociaż oskarżający mówił, że chciałby nas zniszczyć, żebyśmy więcej nie wykonywali tego zawodu - miał chyba taką nadzieję. Nie, nie miało to większego wpływu, natomiast nie wiem jak by to było, gdybym musiał np. sprzedawać mieszkanie, żeby zadośćuczynić wyrokowi sądu. To z pewnością wpłynęłoby na moje życie, ale nie zdążyło - na szczęście.

Wspominał Pan, że redakcje wydawnictw skrupulatnie przepuszczają przez dział prawny wszystkie teksty, zanim ukażą się one w prasie czy w internecie i wiele z nich nie jest drukowanych, z obawy przed pozwami o zniesławienie. To strata dla czytelników, bo nie dowiadują się o kontrowersyjnych sprawach.

Ja już jestem poza redakcjami, na szczęście, natomiast bardzo dużo tematów, właśnie ze względu na koszty - jeżeli jest duża firma po drugiej stronie, a duże firmy od razu po rozmowie z dziennikarzem wysyłają list, że będą skarżyć -  wtedy dział prawny mówi ''nie stać nas na to'' i rezygnują z artykułu.

Czasem powodem wykorzystania art 212 k.k. mogą być tytuły, zdjęcia - czy w skarżeniu z tego paragrafu panuje istne eldorado?

Tytuły, podpisy pod zdjęciami, rzeczy, które wydają nam się na codzień nieistotne, a właśnie bardziej komenatrzowe - często są powodem skarżenia.

Czy myśli Pan, że obecność na konferencji rzecznika prasowego Kancelarii Prezydenta może skutkować jakąś przymiarką do zmiany tego restrykcyjnego przepisu, który knebluje wolność słowa w Polsce?

Marek Magierowski jest przede wszystkim pełnej krwi dziennikarzem przez całe życie i nie sądzę, żeby jego zdanie w tej kwestii się kiedykolwiek się zmieniło. Ale rzeczywiście - są apele do Prezydenta i fakt, że jest to zauważane przez środowisko - tu rozumiem, że również i współpraca z Ministerstwem Sprawiedliwości może odnieść skutek. Jednak obawaim się, że będzie to bardzo trudne do przeprowadzenia przez Sejm, gdzie posłowie, a także samorządowi politycy bardzo lubią ten przepis.

Co wobec tego radziłby Pan zrobić skazanemu z art. 212 kk. redaktorowi Frondy, czy również powinien zwrócić się do Pana Prezydenta Dudy o ułaskawienie? Ta kara jest naszym zdaniem niesłuszna, szkodzi redaktorowi, szkodzi portalowi.

Nie sądzę, żeby portal mógł na tym stracić, ponieważ przytaczanie tej historii jest nader wyraziste. Zresztą książka pana Grabowskiego [to on oskarzył red. Frondy o zniesławienie po publikacji komentarza na temat jego książki ,,Judenjagt. Polowanie na Żydów (..)'' - przyp. red.] była krytykowana nie tylko przez komentatorów, ale przez profesjonalnych, zawodowych historyków, którzy wytykali jej błędy i niedorzeczności. Tak więc tutaj akurat jest na czym się opierać i z pewnością nie zaszkodzi to Frondzie. Ale może zaszkodzić osobie redaktora, a jest to przede wszystkim dodatkowo upodlające dla dziennikarza, dla osoby. Pojawiają się pewne problemy w codziennym funkcjonowanie i zwykłych sprawach -co związane jest z takim wyrokiem - nawet nie zdajemy sobie sprawy, jak bardzo.

Tygodnik ,,Wprost'', gdy był Pan red. naczelnym miał też problemy- padały jakieś oskarżenia o szerzenie poglądów antysemickich - za okładkę uznaną za kojarzącą się z tą kwestią?

Dziennikarze ,,Gazety Wyborczej'' wystosowali nawet list do prokuratora generalnego, żeby mnie skazać za działność antysemicką. Co ciekawe, nie było uwag do samego tekstu, bo był w pełni prawdziwy - historia o dawnych właścicielach, którzy przyjechali do małego miasteczka i w sposób dość kategoryczny, sądownie odebrali kamienicę, która do nich należała. Następnego dnia parokrotnie podnieśli czynsz ludziom, którzy i tak żyli w trudnych warunkach. Opisaliśmy tę historię. Chodziło o samo zdanie. Było oskarżenie o antysemityzm, ale sprawa, choć została skierowana do prokuratury, nie została podjęta dalej.

Dziękuję za rozmowę.