Jeszcze nigdy żadna akcja „Gazety Polskiej” nie zyskała tak ogromnego wsparcia czytelników. Bywało naprawdę różnie, a wiele rzeczy u nas publikowanych oceniano jako ocieranie się o granice skrajnego ryzyka. Tym razem jednak stało się zupełnie inaczej.

Sto procent naszych czytelników, ale też tysiące tych, którzy nie czytali „Gazety Polskiej”, oceniło protest w sprawie LGBT jako autentyczny przełom. Wielu ludzi miało ochotę od dawna coś w tej sprawie zrobić. Chcieli postawić kwestię ataku ideologów LGBT na szkoły i instytucje państwowe, a na koniec na prywatne korporacje. Wielu ideologów „nowej wiary” pragnie autentycznej cenzury, karania za jakąkolwiek krytykę pod ich adresem, domaga się zarówno represji wobec dziennikarzy, jak i naukowców, a nawet duchownych. Próbują w tym celu uruchamiać całą maszynę państwą. Na razie w Polsce nie jest to zbyt skuteczne, chociaż decyzja sądu w sprawie naszej nalepki dotyczącej protestu przeciwko ideologii LGBT pokazuje, że rewolucja neomarksistowska zaszła już daleko.

Stąd jednoznacznie pozytywna reakcja czytelników. Nagle zaczęło przybywać odwiedzin na portalu Nieależna.pl. Mimo całkowicie sprzecznych z prawem prób blokowania sprzedaży „GP” zwiększyło się też zainteresowanie naszą gazetą. Piszę to nie po to, żeby się chwalić, lecz by pokazać, jaka jest realnie kondycja naszego społeczeństwa. A jest ona dobra. Polacy potrzebowali impulsu, duchowieństwo chciało zobaczyć, że nie naraża Kościoła na zbyt mocny atak, jeżeli podejmie najpoważniejszy problem ostatnich lat. Dlatego musieliśmy jako piersi powiedzieć dosyć.

Może nie byliśmy tymi, którym to najbardziej wypadało. Może lepiej, żeby tego ducha budzili inni. Osobiście jestem człowiekiem raczej bardzo tolerancyjnym i zawsze taki byłem. Lubię, jak ludzie się różnią, i pasuje mi ostra debata. Jednak wychowałem się w świecie wartości, który uważam za najlepszy z możliwych. Nie chcę go nikomu narzucać, ale też nie chcę, by Polacy byli wśród tych narodów, które dały się zastraszyć albo ogłupić nowej emanacji marksizmu. Nie chcę, by chrześcijaństwo stało się jedynie ozdobą dla ideologii prowadzącej narody do nowego świata, niszczącej wszystko, w co wierzyliśmy. Nie chcę, by każde działanie było analizowane wyłącznie w kategoriach niskich interesów i mało wartych zdobyczy.

Przez ostatnie dwa tygodnie opozycja skupiła się na przeliczaniu sensowności korzystania z samolotów przez marszałka Sejmu. To rażąca bzdura, na którą nabrano opinię publiczną. Co gorsza, obóz władzy dał się zagonić do tego kątka. W tym czasie w Polsce, choć już nie tylko tu, rozegrała się dużo ważniejsza bitwa. Od niej zależeć będzie przyszłość naszej cywilizacji. W tej bitwie zdecydowana większość Polaków chce poprzeć obóz tradycyjnych wartości. Pytanie, czy jesteśmy gotowi powalczyć o coś, co jest naprawdę ważne? Czy będziemy rozstrzygać kolejne wrzutki ćwierćinteligentów? Albo gramy na wielkie zwycięstwo, albo na remis ze wskazaniem, Bóg wie na kogo.

Tomasz Sakiewicz

Tekst pochodzi z najnowszego tygodnika "Gazeta Polska" nr. 33; data: 14.08.2019.