- Sądzę, że gdyby Terlikowski spotkał na swojej drodze Jezusa Chrystusa, wyśmiałby jego naiwne zasady "miłości bliźniego", "miłowania nieprzyjaciół swoich" czy "nadstawiania drugiego policzka", bo dowodzą one słabości, wielkoduszności, rozsądku i troski o pokój, a to są cechy, którymi redaktor się brzydzi ogromnie, tak jak i znacząca część polskiej prawicy – oznajmia Magdalena Środa w felietonie na portalu Fronda.pl – oznajmiła Środa.

 

A ja mogę jej jedynie odpowiedzieć, że akurat troska o pokój nie była najmocniejszą stroną Jezusa. W Ewangelii, którą Środa z lubością cytuje (choć nie jest pewne, że kiedykolwiek ją przeczytała) są mocne i jasne słowa o tym, że Jezus nie przyszedł przynieść na ziemię pokoju, ale miecz. W sytuacji, o której mowa zaś też trzeba użyć miecza, bowiem – z inicjatywy osób takich, jak Środa – masowo mordowani są ludzie (dla informacji czołowej feministki, o wiele częściej są to dziewczynki, niż chłopcy). Miłowanie nieprzyjaciół nie może oznaczać, że pozwalamy na masowy mord, nie może być zgodą na rozrywanie ludzi na strzępy.

 

Ale taka obrona jest już dla Środy „inkwizytorstwem”. - Jakiej wiary jest redaktor Tomasz Terlikowski? Pytam, bo nie wiem, a jestem ciekawa. Wiem, jaką pełni funkcję społeczną. Jest inkwizytorem. Samozwańczym. Inkwizytorzy kontrolowali poprawność sumień i czynów. Terlikowski zajmuje się głównie oskarżaniem i medialnym linczowaniem osób, a właściwie kobiet, bo to one - już od czasów biblijnej Ewy - znacznie bardziej są podatne na zło niż mężczyźni. I znacznie słabiej się bronią. Mężczyzn Terlikowski osądza niechętnie lub w ogóle, bo też nie im powierzona jest wartość, nad którą pan redaktor pochyla się ze szczególną żarliwością, a mianowicie - życie zarodka. Dzieci, młodzież i dorośli mężczyźni Terlikowskiego, w ramach jego religii, już nie interesują: tylko złe kobiety i niewinne zarodki – podkreśla Środa. I tu nawet nie mam ochoty z nią polemizować, bo każdy kto czyta moje teksty wie, że mężczyznom obrywa się w nich tak samo jak kobietom. I to już choćby dlatego, że im także powierzona jest ochrona ludzkiego życia. Poczętego i tego, które już przyszło na świat. A powód jest niezmiernie prosty: dzieci pojawiają się na świecie – o czym może pani Środa nie wie – z miłości mężczyzny i kobiety.

 

Dalej jest jeszcze zabawniej. Otóż Środa przekonuje, że w Ewangeliach kwestie dobra i zła nie są jasne i próbuje wykorzystać przeciw mnie Katechizm Kościoła Katolickiego. „...to miłość, a nie nienawiść stanowi - według Nowego Testamentu oraz Katechizmu KK - "największe społeczne przykazanie", a kwestie dobra i zła nie wyglądają tak manichejsko, jak widzi je nasz rodzimy inkwizytor” - oznajmia Środa. I znowu nie bardzo wiadomo, co powiedzieć na takie dictum. Otóż do manicheizmu mi daleko, tyle, że odróżnianie dobra od zła z manicheizmem nie ma nic wspólnego. Jest to zwyczajna podstawa każdej etyki klasycznej i tradycyjnej, w tym także chrześcijańskiej. Próba budowania wrażenia, że rozróżnienie na dobro i zło – to jakiś skandaliczny manicheizm jest oczywiście wygodną strategią polemiczną przeciw chrześcijanom, ale prowadzi też do kompletnego rozłożenia moralności.

 

Na koniec zaś Środa demaskuje mnie kompletnie sugerując, że pełnie ważną funkcję medialną. „...redaktor ”Frondy” pełni bardzo ważną funkcję medialną. Podnosi oglądalność. W polskich mediach nie ma już debat; jest szoł. A szoł potrzebuje różnych szołmenów, oszołomów i inkwizytorów”... Hm, jeśli dobrze rozumiem miejsce Środy, to ona pełni rolę podobną. Tyle, że ona ma być czarownicą... Kiedyś takie jak one były – w lewicowej mitologii – palone na stosach. Teraz jednak wynosi się ja na ołtarze. Odwaga Śród więc staniała... Każda może pleść, co jej ślina na język przyniesie. Szczególnie, gdy nie ma odwagi skonfrontować się z drugą stroną w rozmowie twarzą w twarz.

 

Tomasz P. Terlikowski