Co się dzieje, że dziecko, kojarzone z niewinnością, tak nisko upada? Dlaczego jest w stanie popełnić tak ciężkie przestępstwo? Co powoduje, że młodych gwałcicieli przybywa? Czy wpływ na takie zachowania ma kultura, w której ci wchodzący dopiero w dojrzewanie chłopcy wyrastają i uczestniczą?

Jedną z najgłośniejszych spraw, która opisywana była w mediach, był przypadek 11-letniej dziewczynki spod Wągrowca zgwałconej przez dwóch 15-letnich kuzynów. Ofiarami nastoletnich przestępców padają też chłopcy. 15-latek napadł na ośmiolatka. Całował go, dotykał w miejsca intymne, zmuszał do seksu oralnego. Ofierze udało się uciec. Sprawca został szybko złapany, bo cale zdarzenie nagrały kamery monitoringu.

Najmłodsi gwałciciele odnotowani w policyjnych statystykach mieli 13 lat. Zdaniem psychologów na tego typu postawy przeogromny wpływ ma kultura. „To ona wykreowała model „macho”, prymitywnego faceta, który radzi sobie na świecie za pomocą agresji i siły fizycznej. Dzieci często uczą się, że jest to sposób na życie, i powielają te wzorce” – mówiła „Rzeczpospolitej” psycholog Aleksandra Piotrowska. Niebagatelny wpływ na zachowanie tych młodych chłopaków ma także pornografia i pornografizacja otaczającego nas świata. Jeśli ktoś myśli, że pornografia to jego prywatna sprawa, jest w błędzie. Pornografia jako zjawisko jest ściśle osadzone w kulturze społecznej. Dziś po pornografię sięgają już jedenastoletni chłopcy: „Oznacza to, że dziś pornografia wpisana jest w tożsamość seksualną chłopców – ta, która rodzi się naturalnie z życiowych doświadczeń, kontaktów z grupą rówieśniczą, cech osobowościowych, przynależności do rodziny i społeczności – jest miłość, szacunek czy bliskość drugiego człowieka” – pisze  w „Pornolandzie” Gail Dines.

Pornografizacja nie nastąpiła z dnia na dzień. To cały proces, który latami narastał, aż doszliśmy do momentu, w którym okazało się, że problem ten wymsknął się spod kontroli, a pornografia internetowa, czyli dziś najłatwiej dostępna, jak nigdy jest nienawistna i okrutna. I te obrazy chłopcy i młodzi mężczyźni chcą przenosić na swoje relacje z kobietami. „Mężczyznom może się wydawać, że obrazy porno są zamknięte na klucz w szufladce w mózgu pod nazwą „fantazja” i nigdy nie przedostaną się do prawdziwego świata. Jednak wiele studentek mówi mi, że ich partnerzy coraz częściej domagają się seksu porno” – pisze w „Pornolandzie” Gail Dines.

Psycholog Neil Malamuth od lat bada oddziaływanie pornografii. Jego zdaniem kontakt z pornografią, bez znaczenia czy łagodną, czy brutalną, prowadzi do nasilenia się postawy sprzyjającej nie tylko agresji w ogóle, ale przede wszystkim agresji seksualnej. Jego wnioski potwierdzają choćby badania cytowane przez Stowarzyszenie Twoja Sprawa  (W. L. Marshall, The Use of Sexually Explicit Stimuli by Rapists, Child Molesters, and Nonoffenders, “The Journal of Sex Research”, 1988, 25, s. 279), z których wynika, że korzystanie z pornografii jest ściśle skorelowane z przestępstwami seksualnymi. „Co trzeci przestępca seksualny (33% heteroseksualnych i 39% homoseksualnych osób molestujących seksualnie dzieci oraz 33% gwałcicieli) oglądał twardą pornografię w okresie dorastania, a co drugi przestępca seksualny (67% heteroseksualnych i homoseksualnych osób molestujących dzieci oraz aż 83% gwałcicieli) ogląda pornografię w okresie dorosłym” – można przeczytać w raporcie „Chrońmy dzieci przed pornobiznesem”.

Historie kobiet, których wysłuchała przywoływana już Gail Dines, potwierdzają te dane: „One (zgwałcone kobiety – przyp. M.T.) wiedzą, że część mężczyzn korzystających z pornografii dopuści się gwałtu. W doświadczeniach niektórych z nich pornografia była obecna nawet w trakcie gwałtu, kiedy to mężczyźni kazali im obejrzeć najpierw zdjęcia lub filmy, żeby wiedziały, co mają robić”.

Czy można ten proces powstrzymać? Wiele wskazuje na to, że niekoniecznie. Przemysł pornograficzny wart jest wiele milionów dolarów i tak łatwo nie odpuści. Będzie produkował jeszcze brutalniejszą pornografię, bo wie, że jej użytkownicy będą szukać coraz mocniejszych obrazów i wrażeń. I wie, że wiek jej odbiorców będzie się sukcesywnie obniżał.

Zwolennicy kultury liberalnej jedyne lekarstwo na pornografię i gwałt upatrują w edukacji seksualnej. Dostępnej dla wszystkich i obowiązkowej, najlepiej realizowanej zgodnie z zaleceniami WHO. „Deklaracja Praw Seksualnych” stworzona przez WHO w 2002 roku domaga się, by „edukacja seksualna” była procesem „trwającym od momentu narodzin, przez całe życie i powinny być w nią zaangażowane wszystkie instytucje społeczne”. Tyle, że edukacja nie tylko nie sprzyja ograniczaniu liczby gwałtów czy seksualizacji nieletnich, ale wręcz im sprzyja. Wystarczy przypomnieć, jakie „prawa” wymienione są w Deklaracji.  Jedno z nich głosi, że mamy prawo do masturbacji, która jest źródłem „fizycznego, psychologicznego intelektualnego i duchowego dobrostanu”.

[koniec_strony]

W ramach edukacji seksualnej młodzi ludzie nie uczą się o odpowiedzialności za drugiego człowieka, nie uczą się o wierności, natomiast dostają wiedzę na temat rozmaitych technik współżycia. „Współżycie seksualne to jedno z najczęściej występujących zachowań ludzkich. Jest źródłem wielu korzyści, między innymi daje możliwość odczuwania przyjemności. Nie należy ograniczać tematyki zajęć z młodzieżą tylko do stosunku genitalnego, ponieważ aby rozwiać swoje wątpliwości i obawy młodzi ludzie potrzebują także informacji na temat takich typów współżycia, jak kontakty oralne i analne” – przekonuje w podręczniku „Edukacja Bez Tabu” Carol Hunter-Geboy.

Uczestnicy zajęć zachęcani są do „zaprzyjaźniania się ze swoimi narządami płciowymi”. W grupach dyskutuje się o tym, „dlaczego chłopcy i mężczyźni zwykle czują się bardziej komfortowo niż dziewczynki i kobiety, gdy rozmawiają lub myślą o swoich narządach płciowych?”, a prowadzący otrzymują nawet właściwą odpowiedź, do której mają doprowadzić swoich słuchaczy: „Chłopcy od urodzenia widzą swoje narządy płciowe, są więc świadomi ich posiadania. Są też uczeni jak trzymać penisa, aby oddawać mocz. (…) Podczas gdy chłopcy wyrastają ze świadomością istnienia swoich narządów płciowych, ich funkcji i możliwości stymulacji, wiele kobiet musi odkrywać budowę własnych genitaliów”... A gdy już dziewczynki obejrzą swoje narządy i „zaprzyjaźnią się z nimi”, to można przejść do odpowiedzi na pytanie, „Dlaczego ważne jest, aby czuć się komfortowo, gdy się dotyka swoje narządy płciowe?”. Prawidłowa i sugerowana odpowiedź brzmi: „Genitalia są źródłem przyjemności, a masturbacja jest formą doświadczania swojej seksualności i poznawania reakcji swojego ciała”. 

Chłopców i dziewczęta uczy się zakładania prezerwatyw. „Nikt nie rodzi się z umiejętnością zakładania prezerwatywy. Więc nie przejmuj się, jak nie uda Ci się jej prawidłowo założyć za pierwszym razem. Tę czynność trzeba po prostu przećwiczyć. Wielu seksuologów poleca młodym mężczyznom, żeby ćwiczyli zakładanie prezerwatywy podczas masturbacji, dzięki czemu bez stresu będą mogli założyć prezerwatywę przed stosunkiem” - to cytat z poradnika „Jak dojrzewać i nie zwariować” adresowanego do nastolatków, dostępnego na stronie edukatorów seksualnych PONTON. Młode dziewczyny są instruowane, że zawsze powinny mieć przy sobie prezerwatywę, tak by móc zaproponować jej włożenie chłopakowi, z którym chcą uprawiać seks, a który nie ma przy sobie gumki. Trudno nie zauważyć, że kryje się za tym model dziewczyny zawsze chętnej i zawsze gotowej, który bliższy jest wizerunkowi prostytutki, niż normalnej dziewczyny. Nie sposób też nie dostrzec, że w ten sposób dziewczęta dostosowane zostają do oczekiwań chłopców, którzy na etapie dojrzewania chcą od nich głównie jednego...

Gail Dines zauważa zresztą pewną zmianę w zachowaniu młodych dziewcząt i kobiet. Coraz częściej uczestniczą one w przygodnym seksie, pozbawionym uczuć, intymności i bliskości. Okazuje się, jednak, że to, do czego zachęca ich właśnie edukacja seksualna, odbija się na ich samoocenie czy  skłonnościach depresyjnych. Po fakcie żałują swoich zachowań. Catherine Grello przyjrzała się tym kobietom. Jej badania nie pozostawiają wątpliwości: „im bardziej przygnębione były kobiety, tym miały większą liczbę partnerów, a im większa liczba partnerów, tym bardziej żałowały seksu” (cyt. za. „Pornoland”).

Seksuolodzy badający sprawy gwałtu nie mają wątpliwości. Sceny rodem z filmów pornograficznych gwałciciele przenoszą na swoje ofiary, w związku z czym zmienia się granica tego, co uznają oni za przemoc seksualną: „Dziewczynki często uważają, że „to musi boleć", albo godzą się na seks analny, „bo wszyscy tak robią" – mówi jeden z rozmówców „Rzeczpospolitej”. I to pokazuje, że tylko wyraźne przeciwstawianie się pełnej pornografii kulturze, wychowywanie młodych ludzi do miłości i odpowiedzialności, angażowanie się we wszelkie akcje, które mają na celu ograniczenie wpływu pornobiznesu na młodych ludzi pokaże im właściwą drogę. Nauczy ich, że prymitywna agresja w połączeniu z obrazami pornograficznymi, którymi coraz młodsi chłopcy, i niestety dziewczęta też, karmią swoje mózgi, to bagno, które zniszczy ich życie, a nie da im wolności i samospełnienia.  

Małgorzata Terlikowska