Szczepan Twardoch, jeden z popularniejszych polskich pisarzy, ostro skrytykował III RP. Rządy Prawa i Sprawiedliwości za niektóre działania przy tym pochwalił. Ten urodzony w 1979 roku literat zrobił to w dodatku w rozmowie z redaktorem naczelnym ,,Newsweeka'' Tomaszem Lisem, czym musiał wprawić zarówno jego jak i odbiorców tego lewicowego medium w niemałą konsternację.

,,Dla mojego pokolenia III RP nigdy nie była krajem szans możliwości, jakim była dla ludzi starszych ode mnie o dziesięć czy piętnaście lat, którzy w początkach lat 90. robili zawrotne kariery w warszawskich korporacjach, bo rynek pracy był tak chłonny, że wystarczyło mówić po angielsku, aby prosto po filozofii trafiać do najlepszych agencji reklamowych'' - powiedział Twardoch.

Jak dodawał, gdy on i jego koledzy wchodzili na rynek pracy, to było zupełnie inaczej.

,,Nie miałem powodów kochać III RP. Nie mówiąc o tym, że w kwestiach, które są dla mnie ważne, rządy PO zachowywały się dokładnie tak samo jak PiS'' - powiedział.

Co więcej stwierdził, że margines wolności dla wielu Polaków pod rządami PiS się zwiększył. Chodzi po prostu o finanse.

,,Dla bardzo wielu ludzi margines wolności ogromnie się pod rządami PiS powiększył, bo pierwsza wolność to wolność ekonomiczna. Polityczna jest potem'' - powiedział trzeźwo Twardoch.

Zarazem pisarz nie szczędził PiS też bardzo ostrej krytyki. Na celownik wziął między innymi politykę zagraniczną.

,,Dziś rządzący prowadzą politykę samobójczą. Na przykład: gdy myślę o tym, że Polskę, a więc również mnie, reprezentuje w Berlinie ambasador Przyłębski, to robi mi się słabo. Groteskowa postać jak z kabaretu została wytypowana do kontaktów z najważniejszym partnerem gospodarczym i drugim, jeśli nie pierwszym, gwarantem bezpieczeństwa militarnego Polski. A przecież wielkoskalowa wojna w Europie nie jest czymś, czego nie można sobie wyobrazić. To może się wydarzyć za naszego życia'' - powiedział.

bb/newsweek