Globalna sytuacja na rynku ropy jest ekstremalnie nierówna i niestabilna. Wydawać by się mogło, że "Czarnym Złotem" świat stoi. Czyżby? Stany Zjednoczone próbują obalić tę tezę. Czy uderzą tym samym w Rosję?

Rosja posiada złoża ropy należące do największych na świecie. Dla zachowania równowagi między popytem a podażą, producenci starają się sprzedawać ją w niskich cenach, co prowadzi do recesji.

Spadek cen ropy przyczynił się do ogromnego spowolnienia wzrostu gospodarczego Rosji. USA doskonale zdają sobie z tego sprawę. Jak również z faktu, że w Rosję tania ropa uderzy mocniej niż sankcje ze strony Zachodu.

Zalew taniej ropy może skutkować inwestowaniem w rozwój technologii czystej energii.

Tymczasem w USA gwałtownie wzrasta wydobycie ropy. Obecnie Stany Zjednoczone znajdują się w trójce największych graczy na świecie. Amerykanie postanowili wydobywać ropę z łupków, by całkowicie uniezależnić się od Rosji, zaś Barack Obama zniósł embargo na eksport amerykańskiej ropy. Transport "czarnego złota" do Europy jednak nie opłaca się Stanom Zjednoczonym pod względem ekonomicznym. Możliwe, że inwestorzy postawią na źródła odnawialne.

Zwiększenie produkcji ropy zapowiadają Iran (4,1 mln baryłek) i Arabia Saudyjska, na co Rosja odpowiada... Zapowiedzią wzrostu produkcji do 12 baryłek... dziennie.

Ceny tego surowca nieustannie się wahają, obecnie znów nastąpił ich wzrost. Ekolodzy zauważają jednak, że złoża ropy nie są niewyczerpane i kiedyś może ich zabraknąć, dlatego zalecają inwestowanie w energię ze źródeł odnawialnych.

JJ/forsal.pl