Niemieckie standardy bezpieczeństwa obywateli.

(narzucane Polsce przez Merkel, Junckera, Tuska, PO i Nowoczesną)

Angela Merkel i niemieckie media, poszczuły swoją piątą kolumnę na polską premier za jej wypowiedź o ciążącym na rządzie obowiązku ochrony bezpieczeństwa swoich obywateli. Jest to niedwuznaczny sygnał, że Polska ma przyjąć niemieckie/unijne standardy bezpieczeństwa swoich obywateli. Jakie to standardy?

Donalda Tuska Niemcy hołubią od lat za to, że łatwo się im go hoduje (© Der Spiegel), co przychodzi im tym łatwiej, że koszt tej hodowli (tj. jego apanaży) ponosi cała Unia Europejska, łącznie z Polską, którą na rozkaz swojej mocodawczyni co i rusz atakuje.

Ostatnio zaatakował polską premier za stwierdzenie, że trzeba czynić wszystko, aby uchronić bezpieczeństwo i życie swoich obywateli. Miało to jakoby być niestosowne w kontekście Auschwitz. A przecież los ofiar obozu był właśnie skutkiem tego, że Polsce nie udało się zapewnić im bezpieczeństwa przed niemieckimi bandziorami. Mimo to spadkobiercy tych bandziorów nie mieli najmniejszych skrupułów by wraz z Tuskiem podjudzić na polski rząd płatne sfory ze swoich polskojęzycznych medialnych szczujni. 

Nagonka ta ma tak zastraszyć polski rząd, by zrezygnował z dbałości o bezpieczeństwo Polaków i przyjął tzw. uchodźców. Jest to zarazem siłowa próba narzucenia totalitarnego knebla, przewrotnie i kłamliwie nazywanego "polityczną poprawnością".

Polityczna? Poprawność? Jak łajdacka musi być polityka narzucająca kłamstwa i równe kłamstwom przemilczenia, zakazująca nazywania rzeczy po imieniu i w ogóle zakazująca  wyrażanie pewnych myśli, których katalog określają jacyś równie łajdaccy polityczni guru? I ten właśnie totalitarny mentalny bandytyzm określa się mianem "poprawności".

W tym wypadku knebel polega na zakazie wiązania napływu najeźdźców (zwanych "uchodźcami") z kwestiami bezpieczeństwa w krajach do których napływają. Wzorcowym wręcz przykładem jest wytoczenie procesu Jean-Marie Le Penowi za wyrażenie opinii, że „90 proc. historii kryminalnych jest związanych z imigrantem bądź osobą o korzeniach imigranckich”. To wyjątkowo dobitny przykład samobójczego zidiocenia "elit" rządzących Francją. Czyżby tamtejszy kodeks karny określił katalog niedopuszczalnych korelacji (powiązań zjawiska z innym zjawiskiem) oraz niedopuszczalnych wartości tych korelacji jakie można hipotetycznie bądź empirycznie wyznaczyć? Gdyby Le Pen podał 5, 20 albo 50%, to czy któraś z tych wartości byłaby "politycznie poprawna" i dopuszczalna? Tak dzieje się w ogłupiałej do imentu Francji, która już dawno popełniła samobójstwo, podczas gdy my już tylko oglądamy kolejne fazy przygotowań do poderżnięcia gardła kogutowi, który ulegle (patrz: Houellebecq) poddaje się tej operacji i tylko niektóre jego członki czasem wykonują jakieś nerwowe ruchy (patrz Marine Le Pen). Wybór Macrona i  jego partii to najwyraźniej milowy krok na tej drodze do zbiorowego samobójstwa.

Nie możemy sobie pozwolić na narzucenie tego idiotyzmu i tego knebla, nie możemy przed tą presją ulec (a czasem niestety ulegamy). Beata Szydło miała prawo i racjonalny powód by mówić w Auschwitz o bezpieczeństwie - zarówno w kontekście napaści zbrojnych i totalitaryzmów, jak i w kontekście napływu uchodźców, którzy gwałcą i zabijają - z pogardy i nienawiści do naszej cywilizacji, bo jest niewątpliwym faktem, że znaczna ich część chce ją zniszczyć i zastąpić swoją, de facto totalitarną cywilizacją.

Kiedy mówimy o bezpieczeństwie warto sprowadzić rzecz do konkretów, tj. statystyk i opisów realnych sytuacji. Tutaj ograniczmy się do jednego aspektu bezpieczeństwa i to nie związanego ze spektakularnym terrorem. W tym celu skorzystamy z informacji jakie podaje Soeren Kern, amerykański i niemiecki (o podwójnym obywatelstwie)  specjalista od spraw obrony i bezpieczeństwa. Przy okazji bardzo zachęcamy do zapoznania się z całością jego artykułu, dostępnego tutaj,  na portalu Instytutu Gatestone, niestety tylko po angielsku.

Kern przytacza dane z raportu "Przestępczość w kontekście migracji" opublikowanego w kwietniu przez niemieckie Federalne Biuro Policji Kryminalnej (Bundeskriminalamt, BKA). Z raportu wynika, że w 2016 r. migranci popełnili 3404 przestępstw seksualnych, co oznacza średnio 9,3 dziennie i jest podwojeniem liczby takich przestępstw w stosunku do zeszłego roku. Liczba takich przestępstw rośnie lawinowo od kilku lat: 599 w 2013r.;  949 w 2014r. i 1683 w 2015r. i właśnie 3404 w 2016 r.

Dla zilustrowania aktualnego stanu spraw Kern opisuje wybrane przestępstwa seksualne odnotowane w maju 2017 r. Z przykładów tych widać, że rząd Angeli Merkel ze zrozumieniem i pobłażliwością traktuje zaspokajanie potrzeb seksualnych przez jej gości, natomiast zupełnie lekceważy bezpieczeństwo i prawa swoich obywateli. Granic "nie udaje się" ochronić, imigranci nie są praktycznie sprawdzani, aresztowani za takie przestępstwa są wypuszczani po przesłuchaniu, zarządzone deportacje nie dochodzą do skutku, a wymiar sprawiedliwości - jeśli już do niego jakaś sprawa dotrze - okazuje się wyjątkowo pobłażliwy.

Na przykład gwałcona przez ponad cztery godziny ofiara ma obowiązek udowodnić, że się na to nie zgodziła. Tak wydarzyło się w Berlinie: kobieta protestowała i podrapała plecy napastnika, jednak z głową uwięzioną cały czas między prętami metalowego łóżka w którymś momencie zaprzestała oporu. Dla sądu było to wystarczającą podstawą do wątpliwości, czy z perspektywy kultury tureckiej napastnik nie mógł sądzić, że wyraziła w ten sposób swoją zgodę. Te wątpliwości pozwoliły uniewinnić 23-letniego tureckiego gwałciciela.

Ktoś zaprotestuje, że przecież niezawisłe niemieckie sądy nie podlegają Angeli Merkel. Nie musimy wcale w to wątpić, jednak "niewątpliwa" niezależność niemieckich mediów nie przeszkodziła im w ukrywaniu seksualnych ekscesów gości pani kanclerz. Fakty pokazują, że Wilkommenspolitik jest polityką wszystkich organów Republiki Federalnej i polega na tym, że zaproszonym gościom wiele się wybacza.

Eric X. uciekł z Ghany w 2016 r. po zamordowaniu swojego szwagra. Raczej nie był biedny, bo jego nieżyjący ojciec był jednym z największych plantatorów kakao w kraju. Przez Libię, Morze Śródziemne trafił do Włoch, gdzie poprosił o azyl. Tam spędził kilka miesięcy w schronisku dla migrantów, ale w lutym 2017 wsiadł w pociąg do Niemiec. W Niemczech również złożył wniosek o azyl, który odrzucono, bo powinien był zostać we Włoszech. Adwokat pomógł mu napisać odwołanie więc nie doszło do deportacji wyznaczonej na 17 marca; jego sprawa czekała w długiej kolejce podobnych przypadków. Musiał się bardzo nudzić, bo w tym czasie pięć razy aresztowano go za różne przestępstwa. Jednak za każdym razem go wypuszczano, co go tak ośmieliło, że spróbował po raz szósty. 2 kwietnia na polu kempingowym w rezerwacie Siegaue w pobliżu Kolonii zgwałcił 23 letnią dziewczynę. Jej 26-letni chłopak zadzwonił na policję "Moja dziewczyna jest właśnie gwałcona przez murzyna (w oryginale politycznie poprawnie: "czarnego mężczyznę"). On ma maczetę." Policjanci zlekceważyli wezwanie więc chłopak musiał kilka razy dzwonić na różne numery zanim ostatecznie policjanci przyjechali. Po tym wydarzeniu, w odpowiedzi na falę publicznego oburzenia rzecznik policji stoicko odparł, że nawet gdyby inaczej potraktowano wezwanie, do gwałtu i tak by doszło. Ostatecznie pod presją krytyki policja ogłosiła, że dwoje policjantów którzy zlekceważyli wezwanie nigdy już nie będzie pracować w pogotowiu policyjnym. To z pewnością usatysfakcjonowało zgwałconą dziewczynę.

Grzegorz Strzemecki

Dalszą część opisanych przez Soerena Kerna przykładów ubogacania Niemców w maju 2017 r. przedstawimy w następnej części artykułu.