Portal Fronda.pl: Czy generał Czesław Kiszczak to był człowiek honoru, czy jednak do końca arogancki ubek?

Piotr Semka: To, co działo się po roku 1989, będzie po latach przedmiotem zdziwienia kolejnych pokoleń. To trochę tak, jak z fascynacją komunizmem na Zachodzie. To był jakiś amok. Zło nazywano dobrem, z łajdaków czyniono autorytety moralne. Epizod, w którym człowiek odpowiedzialny za masakry, posiadający – jak już wiemy - hakotekę na swoich przeciwników, został wyniesiony do roli wzorca moralnego – to był epizod haniebny. To zamienianie ról, pokazywanie zła jako dobra, będzie rzucało się cieniem na postać Adama Michnika.

Rodzi się dzisiaj podstawowe pytanie: jakie znaczenie miała ta i inne hakoteki na życie polityczne w III RP?

Bezkarność i ślamazarność działań nie tylko przeciwko Kiszczakowi, ale i Jaruzelskiemu, możemy dziś z dużo większym prawdopodobieństwem trafnie ocenić, jako efekt zastraszania polityków solidarnościowych, a może i prokuratorów. Zastraszania ujawnieniem faktów z przeszłości. Przy procesach lustracyjnych padały często sentencje, że nie ma dokumentów; sugerowano, że mogły zostać spalone. Dzisiaj wiemy, gdzie znajdują się te dokumenty. Łatwość, z jaką można było zlikwidować źródło zła poprzez rewizje każe zadać pytanie, jak skonstruowano układ okrągłostołowy? Dlaczego nikomu, ale to nikomu, nie przeszło w ciągu 25 lat przez myśl, by dokonać u generała Kiszczaka rewizji?

Sławomir Cenckiewicz podkreśla, że dokumenty ma też sam Lech Wałęsa – i nawet się tym chwali…

Tak, a żaden organ państwowy nie zrobił nic, aby chociaż wezwać Wałęsę i zapytać, czy to prawda, wezwać do oddania dokumentów, o możliwości prostego odzyskania tych dokumentów dzięki rewizjom nie wspominając. To właśnie cały system pseudo-autorytetów III RP, w którym Lech Wałęsa korzystał z parasola choćby Platformy Obywatelskiej, wcześniej będąc prezydentem. System ten był z jednej strony sterowany strachem przed tym, co Kiszczak może mieć w szafie, a z drugiej był oliwiony nadawaniem Kiszczakowi rangi człowieka honoru, co zapewnił Adam Michnik. Teczki i „Gazeta Wyborcza”, to dwa najważniejsze instrumenty III RP.

Jaki obraz III RP wyłania się, by tak rzec, z szafy Kiszczaka?

Obraz III RP zbudowanej na kłamstwie, na kłamstwie wokół Lecha Wałęsy.  Siła tych teczek była tak duża, że Wałęsa, choć był prezydentem i miał na swoje usługi służby specjalne, bał się – a mógł przecież nakazać rewizję u Kiszczaka…

Niektórzy sugerują, że Wałęsa mógł być po 1989 roku wręcz marionetką.

To zależy, jak kompromitujące materiały na niego posiadano. Poza tym część kopii tych dokumentów jest najpewniej w Moskwie.

A część wykradziono w czasach, gdy Wałęsa był prezydentem…

Tak, część  została wykradziona, część jest w kopiach w Moskwie. Jednymi dokumentami pewnie grali krajowi ubecy, a drugimi grali Rosjanie.

Część komentatorów mówi wręcz: III RP to nie było państwo suwerenne. Rządziły haki, teczki, służby.

Oczywiście nie można przesadzać, bo znaczenie tych teczek z czasem spadało. Jednak na pierwszy okres, pięcioletnią prezydenturę Lecha Wałęsy, trzeba teraz popatrzeć nieco inaczej.

Jak wiele może być jeszcze szaf z teczkami?

Możemy się tego dowiedzieć tylko wtedy, gdy IPN w porozumieniu z prokuraturą stworzy zespół, który będzie żmudnie zbierał wszystkie szczątki informacji na ten temat, powoli łamiąc butę i pewność siebie byłych funkcjonariuszy SB. W czasach, gdy największy dziennik nazywał ich szefa człowiekiem honoru, mieli wszelkie powody, by zachowywać się butnie. Jeżeli atmosfera się zmieni i okaże się, że mogą mieć teraz poważne kłopoty, to wielu z nich może zacząć puszczać farbę.

Czy mit Wałęsy runął?

Gdybyśmy wcześniej niczego nie wiedzieli… Wolałbym zwrócić uwagę na coś innego. Na rolę bardzo odważnych ludzi, jak Krzysztof Wyszkowski, Sławomir Cenckiewicz czy Jacek Kurski, bo trzeba przypomnieć jego w filmie Nocna zmiana. Oni walczyli o prawdę na temat Wałęsy i byli za to szykanowani. Pamiętam dobrze, jak rzecznik Lecha Wałęsy przyrównywał ich do insektów. Pamiętam procesy, w których Krzysztofowi Wyszkowskiemu groziły gigantyczne pieniądze za opłacenie sprostowania na antenie TVN. Ci ludzie nie ulegli zastraszeniu, robili swoje. Podsumujmy efekty, jakie po latach dała ich odwaga. Nie można skupiać się tylko na tym, co znaleziono w domu Kiszczakowej.

Wyrastają na gruncie sprawy szafy Kiszczaka nowi bohaterowie III RP?

Ludzie, którzy w trudnych latach potrafili znaleźć odwagę. Nie chcę, żeby bohaterem ujawnienia prawdy o Lechu Wałęsie była jakaś chciwa żona komunistycznego aparatczyka. Chcę, by symbolem tej walki był Krzysztof Wyszkowski, który parę lat temu stał wobec realnej groźby wizyty komornika, który realizowałby wyroki sądowe.

Krzysztof Wyszkowski został przez prezydenta Andrzeja Dudę odznaczony. To już jakiś wyraz uznania, czyż nie?

Tak, to prawda, jakkolwiek uważam, że Krzysztof Wyszkowski, jako założyciel Wolnych Związków Zawodowych, powinien otrzymać order Orła Białego. Przypomnę, że pan prezydent odznaczył go Krzyżem Odrodzenia Polski. Tymczasem Wyszkowski to człowiek, którego zasługi powinny być nagrodzone orderem Orła Białego.

Jak ta sprawa wpłynie na scenę polityczną? Kto zyska, a kto straci?

Politycy związani z Platformą mają bardzo niewiele do powiedzenia, oprócz ogólnych haseł sympatii wobec Lecha Wałęsy. Nie wiem, czy to zrobi wrażenie na wyborcach.

Prognozuje więc pan, że sprawa TW „Bolka” stanie się paliwem dla obozu prawicowego?

Nie chciałbym mówić o tym sporze w kategoriach politycznych. To jest właśnie paliwo dla tych, którzy nie chcą prawdy o Lechu Wałęsie. Oni używają takiej logiki, że cała ta sprawa była robiona po to, by uzyskać korzyści polityczne. Ja nigdy nie myślałem w takich kategoriach. Uważałem, że ludziom Solidarności należy się prawda o przeszłości Lecha Wałęsy . Dlatego nie mam ochoty na dywagacje polityczne. Oczywiście, każde działanie publiczne ma konsekwencje dla sceny politycznej, ale nie chcę o tym w tej chwili mówić. 

Dziękuję za rozmowę.