Zdaniem prof. Stepkowskiego konwencja Polsce nie jest potrzebna, ponieważ nasz kraj potrafi sobie radzić z przemocą. Dowodem tego są badania przeprowadzone przez Agencję Praw Podstawowych UE. Zupełnie inna sytuacja jest natomiast w tych krajach, które stawiane są Polsce za wzór.

Nie jest też prawdą, jakoby konwencja wprowadzała do naszego prawa nowe rozwiązania, jakim jest choćby ściganie gwałtu z urzędu. „Twierdzenia te pokazują doskonale poziom ignorancji lub złej woli promotorów konwencji. Ściganie przestępstwa zgwałcenia obowiązuje w Polsce od blisko półtora roku, zatem ratyfikacja nic tu nie zmieni”.  

Zdaniem prezesa ordo Iuris jest to jednak bardzo kontrowersyjne rozwiązanie, ponieważ ubezwłasnowolnia ofiary gwałtu w zakresie decyzji o ściganiu tego przestępstwa. „One przeżywają ogromną traumę, a konieczność uczestniczenia w postępowaniu prokuratorskim to dla nich często dodatkowy dramat, którego powinny móc uniknąć, jeśli chcą. Polskie rozwiązanie sprzed wprowadzenia tej zmiany było pod wieloma względami optymalne. Pozwalało podjąć kobiecie decyzję i jednocześnie chroniło tę decyzję na wypadek wywierania później presji na kobietę, bowiem wniosku o ściganie nie można było już cofnąć” – mówi prof. Stępkowski w „Naszym Dzienniku”

Pytany o to, czy konwencja jest zgodna z polską konstytucją, prof. Stępkowski nie ma wątpliwości, że nie. Dowodem jest choćby ekspertyza zamówiona przez Biuro Analiz Sejmowych. „Znając realia, szczerze wątpię, by Kancelaria Prezydenta zamówiła jakiekolwiek ekspertyzy. Myślę, że tymi ekspertami „prawnymi” byli raczej specjaliści od marketingu politycznego prowadzący kampanię prezydenta. Hasło walki z przemocą pasowało im do hasła kampanii mówiącego o bezpieczeństwie. I na tym polegała zapewne „subtelna” analiza konstytucyjności konwencji” – ocenił Stępkowski.

Bronisław Komorowski powiedział, że jego wątpliwości budził jedynie język konwencji, ale – jak sam dodał - „przecież tu nie o język chodzi, a o ofiary przemocy”. Dobrymi chęciami walki z przemocą to jest piekło wybrukowane – odpowiada prezydentowi prof. Stępkowski.

MT/Nasz Dziennik