Tomasz Wandas, Fronda.pl: Patrząc na to co dzieje się w Europie Zachodniej coraz większa grupa ludzi zaczyna mieć nadzieję, że przyjdzie w końcu czas na powrót wartości reprezentowanych przez Wschód. Czy w bliższej lub dalszej perspektywie istnieją jakiekolwiek szanse na to, że szala siły w Europie przechyli się na stronę Wschodnią?

Prof. Kazimierz Kik: Wschód to Wschód, a Zachód to Zachód. W warunkach dominacji gospodarki, rynku rację ma ten, kto ma inicjatywę gospodarczą i pieniądze. Jeszcze tak się nie zdarzyło aby w warunkach dominacji warunków rynkowych biedny pokonał bogatszego.

Ale czy patrząc na szybki wzrost gospodarczy Polski nie można rościć nadziei, że właśnie takie inicjatywy gospodarcze przejmiemy?

Z całych sił jestem za polityką prowadzoną przez rząd Prawa i Sprawiedliwości. Bardzo mocno też kibicuję planom wicepremiera Morawieckiego. W ich polityce widoczne są trzy tendencje: po pierwsze repolonizacja, po drugie reindustralizacja i po trzecie wzmocnienie państwa.

Czy stąd to mocne poparcie programu?

Sprawa jest oczywista, że jest to słuszny kierunek. Z tym, że jest mały haczyk.

Mianowicie?

Nie sądzę abyśmy te wszystkie cele potrafili zrealizować wbrew Niemcom. Odwrotnie właśnie te cele możemy zrealizować w oparciu o Niemcy.

Dlaczego?

Jeżeli popatrzymy na to, że nasza gospodarka rośnie to musimy dostrzec, że jest tak właśnie dzięki kapitałowi niemieckiemu. Logicznie, nie można zwiekszyć siły ekonomicznej Polski wbrew temu co stanowi jej największą siłę.

Pomijając kwestię imigracji. Podejrzewam, że na pozostałych płaszczyznach relacje polsko-niemieckie są dobre.

Jeszcze jest druga płaszczyzna nieporozumień - mechanizmy zarządzania Unią Europejską. Propozycje rządu Prawa i Sprawiedliwości są w tej kwestii równie dobre jak plan na rozwój gospodarczy.

Mianowicie?

Chodzi o to że PiS chce przywrócenia państwom narodowym - ściślej parlamentom narodowym - współdecydowania o sprawach europejskich, aby nie oddawać wszystkich kompetencji instytucjom europejskim, Komisji Europejskiej i Parlamentowi Europejskiemu. Trafnie odczytali w tym interes narodowy państwa polskiego. W Niemczech, Grecji powoli budzi się ta sama tendencja.  Nie ma sensu podejmować działań sprzecznych z mechanizmami rynkowymi. W ramach dominacji reguł rynkowych pamiętać trzeba, że to Niemcy stanowią naszą największą szansę dlatego, że jest to najsilniejszy rynek w Europie. Jesteśmy sąsiadem najsilniejszego rynku europejskiego. Z jeden strony gospodarka Niemiecka stanowi dla nas ogromne zagrożenie, gdyż może nas zdominować, wykupić a z drugiej strony stanowi największą naszą szansę. Oni mogą nam pomóc. W oparciu o ich gospodarkę przy mądrym prowadzeniu polityki zagranicznej z naszej strony można mieć nadzieję jedynie na sukces.

Na ile będzie prawdopodobne, że się to uda?

Prawdopodobieństwo jest spore, jednak będzie to bardzo trudy do osiągnięcia cel. Politycy powinni mocno się zastanowić nad tym, jak zagrożenie, którym może być gospodarka niemiecka przerobić na szansę. Trzeciego wyboru nie ma. Jeśli zdecydowalibyśmy się na inne źródło sukcesu to Niemcy z pewnością te źródła by zablokowali.

Ekonomia mówi, że efektywne jest to co jest bliskie. Jednym słowem, jeżeli nie potrafisz żyć z sąsiadami to tylko na tym tracisz, tym bardziej jeśli sąsiedzi są potężniejsi od ciebie. Ogromne wyzwanie, więc przez dyplomacją PiS. Powinnismy zacząć działać taktycznie a nie emocjonalnie. Czas na przekonanie Niemców, że jesteśmy dla nich bardzo dobrym partnerem, z którym można podejmować liczne dobre negocjacje i z którym można wchodzić w interesy. 

A Stany Zjednoczone z którymi mamy bardzo dobre relacje?

Stany Zjednoczone nie stanowią instrumentu szansy i perspektywy dla dobrego rozwoju gospodarczego Polski.

Nikt inny?

Nawet Francja i Wielka Brytania. Prawa ekonomiczne polegają na tym, że bliskość terytorialna jest przeważającym czynnikiem ekonomicznym. Musimy umiejętnie wkomponować się w aspiracje niemieckie, inaczej nici z rozwoju gospodarki w Polsce.

Czy minister Witold Waszczykowski jest w tym względzie kompetnetnym politykiem?

Minister Waszczykowski jest dyplomatą kompetentnym, to jest oczywiste. Mam obawy, że może on nie sprawdzić się jednak w dzisiejszym układzie.

To znaczy?

W tych czasach dyplomata nie może realizować jakichkolwiek interesów w oparciu o emocje. Polsce, szczególnie teraz, potrzeby będzie dyplomata zimny, rachujący, nieuprzedzony. Taki, który będzie pozbawiony emocjonalnego czynnika w swoim działaniu. Moim zdaniem w wypowiedziach ministra Waszczykowskiego ciągle zbyt wiele jest emocji.

Kto zatem mógłby być lepszy Pana zdaniem?

Dzisiaj dyplomacją powinien kierować ekonomista.

Dlaczego?

Gdyż polityka zagraniczna to nic innego jak główny instrument wspierający rozwój gospodarczy.

Dzisiaj dobra dyplomacja to jest ekonomia. O znaczeniu jakiegokolwiek kraju nie decyduje ani siła zbrojna, ani siła polityczna, a potencjał ekonomiczny i siła gospodarki. Skoro tak jest, to wszystko w Polsce, także dyplomacja, nastawiona być powinna na zwiększanie potencjału ekonomicznego Polski i na zwiększanie konkurencyjności gospodarki Polski. Tylko tą droga możemy przywrócić znaczenie międzynarodowe naszej ojczyźnie. Ręce na ster, czyli ekonomiści na pokład!

Dziękuję za rozmowę.