Portal Fronda.pl: Pracownicy Krajowego Mechanizmu Prewencji udowodnili, że ubezwłasnowolnionym mieszkankom domów pomocy społecznej bez ich zgody podaje się środki antykoncepcyjne. Czy antykoncepcja jest dobrym rozwiązaniem dla osób niepełnosprawnych intelektualnie - bo z takimi mamy tutaj do czynienia?

Ks. Andrzej Kowalski: To zależy od tego, jak odpowiemy na pytanie, które się tutaj narzuca: czy wizja człowieka – każdego – ma iść w kierunku zaspakajania wszystkich jego potrzeb, czy też mamy ją kształtować tak, aby radzić sobie z tym, że nie wszystko musimy mieć? W oparciu o założenie, że jednak nie wszystko jest dla nas osiągalne, nie wszystko musimy mieć od razu, wychowuje się dzieci. Wytwarza się w nich pewną umiejętność odraczania. Podobnie jest w sferze seksualnej, nad nią także można i trzeba pracować. Oczywiście, ona jest u różnych osób w różnym stopniu rozbudzona. Podawanie środków antykoncepcyjnych zdecydowanie nie jest dobrym rozwiązaniem. I nie mówię tego, kierując się wiarą jako kapłan. To po prostu niczego nie załatwia. Człowiek od chwili poczęcia aż do naturalnej śmierci nosi w sobie godność dziecka Bożego. Stąd każde ludzkie działanie względem siebie musi nosić znamiona działań przemyślanych i odpowiedzialnych. Dotyczy to każdego człowieka również osób z niepełnosprawnością intelektualną w stopniu lekkim, umiarkowanym znacznym i głębokim. Pozostaje otwarte pytanie jak docierać do tych osób, ale proszę mi wierzyć – istnieje bardzo wiele możliwości kontaktu, również tzw. pozawerbalnego z tymi osobami. Wymaga to oczywiście czasu, cierpliwości i odpowiedniego przygotowania. Nie wyobrażam sobie, aby wobec kogokolwiek, bez jego wiedzy i zgody podejmować jakieś działania farmakologiczne.

Osoby w pełni sprawne mają często problem ze swoją seksualnością, a co dopiero ludzie niepełnosprawni...

Chciałbym tu jednak zwrócić uwagę, że fakt ubezwłasnowolnienia w wielu przypadkach jest dość problematyczny. Czasami zdarza się tak, że rodzice w podeszłym wieku, mając dziecko 30-40 letnie dziecko z niepełnosprawnością intelektualną, w trosce o jego przyszłość, decydują się na podjęcie działań prawnych, które czynią tę osobę „ubezwłasnowolnioną”. Boją się np. tego, aby ich dziecko nie utraciło mieszkania, które jest na niego zapisane. Bo co to mieszkanie dla niego znaczy? To, że kiedy syn czy córka nie będą się mogli dostać do jakiegoś domu pomocy społecznej, to jakaś fundacja czy stowarzyszenie w ramach tzw. wpisowego może przejąć to mieszkanie, a on czy ona dostanie za to wakat w domu pomocy społecznej. Rodzice obawiają się, że przy podejmowaniu takiej decyzji, ta osoba zostanie w jakiś sposób zmanipulowana, ktoś może jej podłożyć kartkę, etc. A przecież człowiek z upośledzeniem w stopniu lekkim jest w stanie w miarę normalnie funkcjonować w społeczeństwie. Może pracować i często udaje mu się samodzielnie zabezpieczyć swój byt, opłacić rachunki, przygotować posiłek, etc.

Za pomocą jakich oddziaływań terapeutycznych można pracować z osobami, które mają ograniczoną możliwość kontroli swoich zachowań?

Kluczowym elementem takiej pracy jest rozmowa. Trzeba tłumaczyć tym osobom, do czego mogą doprowadzić rożne działania. I oczywiście na ich poziomie często nie tylko werbalnym ale na konkretnych przykładach pokazywać konsekwencje działań, pomagać nazywać po imieniu emocje itd. Trzeba być z tymi ludźmi, obserwować ich. Oni mają często bardzo wyraźnie rozbudzoną sferę potrzeb cielesnych. Mają potrzebę bliskości, stworzenia relacji. Bardzo poważnie traktują „chodzenie” z kimś, ale niestety ich myślenie przebiega według prostych schematów: „moja rodzona siostra ma męża, a więc ja też będę miał żonę”. Chcieliby realizować pewien wzór, który dotyczy ludzi zdrowych, bo oni nie traktują siebie jako chore osoby. Jeżeli będziemy im wpajali, że człowiek niepełnosprawny ma wszystkie bramy w życiu otwarte, to uczynimy im przez to krzywdę, bo to nie jest prawda. Nie zatrudniamy np. człowieka z niepełnosprawnością intelektualną w każdym miejscu. Oczywiście, nie wolno im zabraniać tworzenia bliskich relacji. Trzeba po prostu w odpowiedni sposób kształtować u nich wartość tworzenia związku, trzeba im zwracać uwagę, że za każdym działaniem idzie odpowiedzialność za podejmowane czyny. Przecież myśląc o wspólnej przyszłości, bierze się odpowiedzialność za drugiego człowieka, za dzieci. Podejmowanie działania seksualnego to nie jest kwestia przygody. Pracuję z osobami niepełnosprawnymi intelektualnie już 20 lat, więc mogę powiedzieć, patrząc na moich podopiecznych, że oni nie pragną współżycia dla współżycia, tylko pragną zbudowania relacji z tą drugą osobą. Oczywiście praca nad radzeniem sobie z popędem seksualnym jest trudna i niekiedy wieloletnia. Jako terapeuci, psychologowie staramy się tworzyć pewne wzorce, bo niestety nasz świat, ludzi w tzw. normie intelektualnej, nie dostarcza zbyt wielu dobrych przykładów. Jako ksiądz spowiadam także te osoby, więc wiem, że problem np. samogwałtu pojawia się (jest bardzo częsty) w tym środowisku i dla nich jest to bardzo trudne. Oni czują że zrobili coś złego, ale nie potrafią tego nazwać i wytłumaczyć sobie i innym. Dlatego trzeba rozmawiać, zachęcać ich, by nie wstydzili się podejmowania trudnych tematów. Trzeba im tłumaczyć, że różne reakcje organizmu są czasami czymś normalnym. Ważnym elementem takiej edukacji jest wysiłek fizyczny. Potencjał człowieka z zespołem Dawna jest tak ogromny, że on musi pewną energię z siebie wyrzucić. Pomagamy mu ją przekierować właśnie na jakiś wysiłek fizyczny. Także odpowiednio zbilansowana dieta ma działanie terapeutyczne.

Rozmawiała Emilia Drożdż

*Ks. Andrzej Kowalski jest Diecezjalnym Duszpasterzem Osób Niepełnosprawnych, Zastępcą Dyrektora Caritas Diecezji Warszawsko-Praskie , pedagogiem specjalnym w Katolickim Ośrodku Duszpasterstwa Osób Specjalnej Troski