Mimo zapowiedzi, że Marsz Niepodległości odbędzie się w formie zmotoryzowanej, wielu uczestników przyszło pieszo. W czasie wydarzenia doszło do zamieszek i starć z policją. Funkcjonariusze używali m.in. gazu, broni gładkolufowej i pałek. Padają głosy, że nadużywali siły. Polską wstrząsnęło postrzelenie fotoreportera „Tygodnika Solidarności” Tomasza Gutrego. Działania policji opisuje też dziennikarka „Newsweeka”, która miała zostać pobita przez funkcjonariuszy.

Do zdarzenia doszło w okolicach Stadionu Narodowego. Po rozwiązaniu Marszu Niepodległości chuligani udali się na peron stacji PKP Warszawa Stadion. Tam za nimi ruszyła policja. Na miejsce poszli też dziennikarze.

- „Kiedy policja rzuciła się po schodach na stację metra Stadion, ruszyliśmy za nimi. Po schodach ruchomych pobiegliśmy aż na peron. Tam policjanci najpierw wyłapywali uciekających uczestników zamieszek, a potem zawrócili i przyparli do barierki tych, którzy, jak my, obserwowali, co się dzieje i robili zdjęcia. Nie pomogło to, że krzyczeliśmy, że jesteśmy z prasy, zaczęli nas pałować” – opisywała zajście Renata Kim.

Jak relacjonuje, mimo, że miała na sobie kamizelkę z napisem PRESS i podnosząc ręce krzyczała, że jest w pracy, policjanci bili ją pałkami.

- „Mnie po nerkach, ale fotoreporter Adam Tuchliński oberwał po głowie i został zrzucony ze schodów” – opisuje.

Dodaje, że na peronie był też przerażony Azjata z zalaną żółtą mazią twarzą, który błagał o pomoc. Pomogli mu dziennikarze, którzy wezwali karetkę. Na wołanie o pomoc mieli jednak w żaden sposób nie reagować funkcjonariusze.

kak/Newsweek, Gazeta Wyborcza, DoRzeczy.pl