Dokument ACTA to parostronicowa umowa handlowa, której treść mówi min o: ochronie własności intelektualnej, wzmacnianiu świadomości społecznej w zakresie praw własności intelektualnej; opracowywaniu i wdrażaniu prawodawstwa krajowego związanego z dochodzeniem i egzekwowaniem praw własności intelektualnej; szkoleniu urzędników w zakresie dochodzenia i egzekwowania praw własności intelektualnej. Tak w skrócie wygląda dokument. Oczywiście znajdą się głosy, że diabeł tkwi w szczegółach. Jak państwo polskie (czyt. rząd PO) będzie rozumiał i wdrażał rozwiązania dokumentu ACTA? Czy dojdzie do inwigilacji użytkowników posiadających pirackie oprogramowanie systemowe?

 

Odnośnie mechanizmów sprawdzania, który użytkownik ma pirackie oprogramowanie uważam, że inwigilacja (w rozumieniu dochodzenia do źródła) takich ludzi, czy środowisk jest moralnie i obyczajowo dobra i wskazana. Operator np. UPC będzie musiał podać dane użytkownika IP jeśli będzie prowadzone śledztwo w sprawie nielegalnego dystrybuowania plików np. muzycznych przez użytkownika sieci tegoż providera. Bo  oczywistością jest fakt, że nie można umieszczać i czerpać korzyści majątkowych z czyjeś pracy. Z tym każdy musi się zgodzić. Jeśli ktoś nie ma pieniędzy na zakup oprogramowania systemowego, to ma możliwość pracy na darmowym, dostępnym na stronach oficjalnych. Definicja „własności intelektualnej” jest pewną trudnością, która musi być zdefiniowana w taki sposób, aby przeciętny obywatel mógł zrozumieć czym ona jest, a czym nie jest. Polski prawodawca musi stworzyć taką definicję.



Dla mnie ACTA to promyk światła w ciemności cyberanonimowości i internetowej mafii. Mam nadzieję, że doczekam dnia w którym będzie obowiązywać obyczaj – prawo w  świecie Internetu, dla każdego użytkownika piszącego pod NICKIEM. To jest zmora Internetu – te wszystkie pseudo – intelektualne wypowiedzi, wulgaryzmy ludzi zakompleksionych i wychowanych na egocentrycznych krzykaczy pokroju Tarasa. Zadziwia mnie fakt, że tylu przeciwników dokumentu ACTA wyciera sobie gębę słowem WOLNOŚĆ. Użytkowniku anonimowy: o wolności można mówić w świecie osobowym, a nie anonimowym. Dlatego wymachiwanie transparencikiem o wolności jest absurdem i cynizmem. I taki świat trzeba inwigilować czyli obarczyć odpowiedzialnością za naruszania podstawowych zasad obyczaju: uczciwości. Ciekawi mnie ilu użytkowników internetowych egzystyjących (wegetujących) w świecie online zdecyduje się ujawnić...imię, które jest imperatywem osobowym i konstytuuje człowieczeństwo i relacje międzyludzkie. Zapewne garstka, bo lepiej żyć w świadomości NICKA niż ....

 

Sebastian Moryń