Przyglądając się serialowi pod tytułem: „Reforma Sądownictwa” nie sposób odnieść wrażenia, że to zabawa w ciuciubabkę albo i w pomidora. Każdy kolejny duży ruch jest torpedowany jednym gwoździem, którym „kasta” rysuje po karoserii reformy i na tej skazie buduje swoją „narrację”. Proszę zwrócić łaskawą uwagę, że scenariusz non stop się powtarza. Powstaje jakaś duża ustawa, po czym zostaje ogłoszony przełom i zupełnie nowa jakość, a na końcu jakiś „OTUA” w todze składa pytanie prejudycjalne, ewentualnie wszczyna uliczną zadymę i oczywiście cała uwaga opinii publicznej jest skupiona na „sensacjach”, nie na prawie - pisze bloger Matka Kurka na portalu kontrowersje.net

Brutalność tej wojny polega przede wszystkim na tym, że fakty nie mają żadnego znaczenia, w niektórych przypadkach co najwyżej minimalne znaczenie. Nic nie pomoże powtarzanie po 1000 razy, że wyrok TSUE, który dotyczy wyłącznie jednej sprawy i jednej izby SN, nie może być podstawą do ewidentnego łamania prawa przez sędziów. Wyczyn Juszczyszyna to z definicji art. 231 k.k. i do zrozumienia tego naruszenia prawa naprawdę nie potrzeba wielkiej wiedzy. Równie dobrze sędzia mógłby w ramach procesu cywilnego weryfikować, czy Prezydent RP został wybrany prawidłowo. W tej analogii nie ma cienia przesady, jest samo sedno przekroczenia kompetencji przez sędziego. I co się z tym dalej dzieje? To co zawsze, na plan pierwszy wkraczają emocje, „bohaterstwo” i „męczeństwo” kolejnej „ofiary” PiS i cała reszta, łącznie z bezprawiem, przestaje mieć znaczenie.

Fachowcy o propagandy nazywają to „narzuceniem narracji” i póki co w te klocki zdecydowanie wygrywa „kasta”. PiS z pomocą „nieszczęsnego stryja” Kurskiego próbował narzucić narrację, ale najzwyczajniej w świecie poległ na kiełbasie i częściach od wiertarek. Teoretycznie kierunek był niezły, lud lubi proste i obrazowe historyjki i takie też ludowi sprzedawano. Z tym, że towaru zrobiło się więcej niż klientów, co więcej wszystkim się towar opatrzył i wtedy żadna promocja nie pomoże. W efekcie prawie się nie mówi o kiełbasach i wiertarkach, natomiast o „państwie prawa”, „konstytucji”, „trójpodziale władzy” i „niezawisłości” sędziów jak najbardziej. Prawdą jest, że tak zwana opinia publiczna w ogóle ma po dziurki w nosie gadania o sądownictwie, ale w przy okazji kolejnych bitew i spięć jak bumerang wraca „narracja” obrońców tego, „żeby było tak jak było”.

 

Ktoś może krzyknąć, że skoro taki mądry jesteś, to sam narzuć tę skuteczną „narrację” albo powiedz jak to zrobić. No właśnie problem w tym, że tu nie ma mądrych i przy zachowaniu odpowiedniej skali, sprawy się przedstawiają podobnie do słynnej nieboszczki, ustawy o IPN. Co z tego, że moralna racja i prawda leży po stronie Polski, skoro Żydzi dysponują tak potężnymi wpływami, które w ciągu sekundy potrafią nakryć czapką wszystkie polskie racje i prawdy. Nie ma mądrych, żeby z dnia na dzień poradzili sobie z takim potencjałem, bo gdyby tu chodziło tylko o jakieś tam polskie sądy, to pies z kulawą nogą by się nie obejrzał. Na nasze nieszczęście rzecz dotyczy nie polskiej „kasty”, ale europejskiej i momentami nawet światowej „kasty”. Wszystkie międzynarodowe organizacje stoją po stronie złodziei kiełbasy, wiertarek i pozostałych łamiących prawo sędziów. Bliższa koszula ciału i ciągnie swój do swojego. Proste!

Polska nie dysponuje bronią atomową, nie ma składów ropy i gazu, czym można szantażować pół Europy, Polska jest krajem na dorobku i tak też jest traktowana przez państwa z pierwszego koszyka. Gdy sobie uświadomimy z jaką siłą mamy do czynienia, to trzeba też uczciwie powiedzieć, że wszelkie bojowe hasła „załatwmy ich wszystkich od razu”, są po prostu żałosne. Nie da się, przykro to mówić, ale nie da się, tutaj potrzeba dużej cierpliwości i taktyki salami, odcinać po plasterku, czasami robić krok w tył, znów odcinać i tak do ostatniego skrawka przy „kijku”. Nic więcej zrobić się nie da, zmieniać przepisy, wytwarzać presję i prowadzić postępowania dyscyplinarne, przypominać nie kiełbasę, ale wyroki dla Najsztuba. I tak przez lata, co najmniej cztery najbliższe lata. Ktokolwiek myśli, że da się inaczej, ten nie myśli, ale marzy.

Matka Kurka/kontrowersje.net