W polskim życiu publicznym obowiązują patologiczne schematy, które potrafią z prostaka zrobić dżentelmena i z damy prostaczkę. W moim przypadku działa to trochę inaczej, bez kozery powiem, że chyba jako jeden z nielicznych uczestników debaty publicznej, nie nawołuję do walki z hejtem i chamstwem. Ba! Nawet niespecjalnie protestuję, gdy zewsząd pod moim adresem podają inwektywy z „hejterem” i chamem na czele. Niech będę najgorszym chamem, ale jednego zarzucić mi nie można, nigdy się nie zbłaźniłem udziałem w akcjach i apelach promujących kulturę wypowiedzi, czym wielu chamów popisuje się każdego dnia.

Dlatego niezwykle irytuje mnie dysproporcja pomiędzy ocenami ludzkich zachowań w zależności od tego o jakim człowieku mówimy. Według tej chorej reguły toczą się polowania z nagonką na tak zwane łatwe cele. Istnieją takie nazwiska, które wystarczy wypowiedzieć i już się ma gwarantowaną pulę „lajków”, uśmieszków, brawek. Po łatwe cele chętnie sięgają celebryci, gdy nie bardzo wiedzą, jak sobie poradzić w własnymi porażkami. Zanim przejdę do konkretnej sytuacji, jeszcze jedno małe wyjaśnienie. Żeby nie popaść w hipokryzję trzeba dokonać roboczego podziału łatwych celów i tutaj po jednej stronie znajdzie się Ryszard Petru, po drugiej Antoni Macierewicz. Obaj panowie budzą natychmiastowe skojarzenia i wywołują porównywalną lawinę komentarzy, istnieje jednak kolosalna i barbarzyńska różnica w ocenie ich zachowań.

Ryszard Petru zaliczał gafy, wpadki i kompromitacje całymi seriami, ale w mediach głównego nurtu nadal był młodym obiecującym liderem opozycji. Dopiero Internet pokazał jak bardzo to niepoważna postać. Antoni Macierewicz po każdym zdaniu był przedstawiany w mediach z krzywą twarzą, obojętnie co powiedział lub nie powiedział, bo przecież słynne słowa o helu nad lotniskiem w Smoleńsku nigdy z ust Macierewicza nie padły. Jak widać Antoni Macierewicz jest celem znacznie łatwiejszym niż Ryszard Petru i sięgnięcie po nazwisko Macierewicza gwarantuje tani poklask na cały Internet i główny medialny nurt. Nie inaczej rzecz się ma z Krystyną Pawłowicz, pełna gwarancja sukcesu w cudzysłowie. Rozmaici mądrale twierdzą, że przecież znikąd się to nie bierze, no nie, znikąd się nie bierze tylko z medialnej obróbki osoby, która za to jest nienawidzona, że wyróżnia się na tle szarej masy ugrzecznionych i udających kulturalnych.

Przypomnę tylko jedną scenę, która przeszła do klasyki, czyli sałatka Pawłowicz jako symbol chamstwa. Wiecie Państwo jak to było? Ano było tak, że awanturę o sałatkę rozpętała najbardziej chamska i prymitywna zbierania polskiej polityki pod szyldem „Ruch Palikota”, a przed i po awanturze ta sama polityczna chuliganeria krzyczała do Jarosława Kaczyńskiego „siadaj kurduplu”. Co z tego zestawu przeszło do historii chamstwa w polityce? Jedynie sałatka i nazwisko Pawłowicz, chociaż w Internecie można znaleźć dziesiątki zdjęć z konsumującymi posłankami, w tym z panią nowoczesną Lubnauer, jak również niezliczoną ilość przykładów na totalne zbydlęcenie członków „Ruchu”. Tak to działa, tak się walczy z chamstwem, tak się buduje łatwe cele i po taki łatwy cel w warunkach pełnej autokompromitacji sięgnął prezes Zbigniew Boniek.

Pan Zbyszek postanowił odwrócić uwagę od blamażu, jaki wspólnie ze swoim kumplem Nawałką zafundowali Polakom i „zaprosił” Krystynę Pawłowicz na kawę:

Szanowna Pani @KrystPawlowicz czy po Mundialu mogę zaprosić panią na kawę? Po tym wpisie, jawi się Pani dla mnie kobietą fascynującą .

Słowa „jawi mi się Pani fascynująca kobietą”, to taka „dowcipna” forma komplementu, połączona z ironią, puszczanie oka do publiki, wszak Boniek taki światowy i ma sommeliera, a Krystyna Pawłowicz wiadomo – „moherowa „hejterka”. Ktoś zapyta, ale co w tym chamskiego? Łatwość w doborze celu, tylko tyle i aż tyle, pan Boniek nigdy nie odważyłby się tak samo potraktować kobiety, której media nie wypaczyły wizerunku, a gdyby się odważył, to te same media by go zjadły. Boniek nie jest w stanie wygrać z Senegalem, Kolumbią i dr Środą, to chciał sobie odreagować na nieustannie atakowanej Krystynie Pawłowicz, ale „moherowa „hejterka” wyprowadziła szybką kontrę i założyła prezesowi siatę:

Nie. Najpierw przeprosiny kibiców i zwrot kosztów.

Niektórzy światowi zawodnicy są tacy mocni w gębie i w walce o jakość debaty publicznej, że mając przed sobą łatwy cel szukają amunicji we własnych krótkich spodenkach.

Piotr Wielgucki (Matka Kurka)