Doszło do szeregu regularnych masakr; jedną z zapomnianych, a szczególnie okrutnych była ta, która miała miejsce w kopalni soli "Salina", na terenach znajdujących obecnie na terytorium Ukrainy. NKWD urządziło tam prawdziwą krwawą łaźnię. Ofiary masakrowano młotami, po czym funkcjonariuszki NKWD strącały je na dno kopalnianego szybu. Ci, którzy przeżyli ciosy młotami, topili się w solance lub umierali przygnieceni spadającymi ciałami. Egzekucję przeżył jednak pewien mężczyzna, który nocą wydostał się z szybu. Tragiczny los spotkał także kobiety; zostały zabite w nieodległej kaplicy, postawionej za czasów gdy były to jeszcze polskie ziemie. Jedną z nich Sowieci ukrzyżowali. W tym samym czasie NKWD mordowało ludzi w więzieniu w Dobromilu. Zabijano strzałem w głowę lub miażdżąc czaszkę 5-kilowym młotem. Zginął także naczelnik więzienia, który sprzeciwił się masakrze. Ogółem śmierć poniosło ponad 1000 osób.


Niemcy rozkazali miejscowym Żydom ekshumowanie ciał z kopalni, po czym sami ich wymordowali i po wrzuceniu do szybu zalali kopalnię cementem; pozostało tak do obecnych czasów. W 1944 r., gdy wrócili Sowieci, nie wolno było mówić o masakrze z 1941 r.; w kopalni otworzono sanatorium dla chorych na gruźlicę, a w kaplicy – stołówkę. Dopiero po 1990 r. można było upamiętniać te wydarzenia podczas każdej ich rocznicy, a w najbliższą niedzielę - po raz pierwszy z udziałem zamieszkujących te okolice Polaków. Wspólne upamiętnienie zorganizował ks. Jacek Waligóra z nieodległych Niżankowic, bo - jak twierdzi: „Polska nie interesuje się ta sprawą”. Ksiądz Waligóra kontaktował się z Radą Ochrony Pamięci Walk i Męczeństwa, ale nie spotkał się z zainteresowaniem i do dziś nie widzi żadnych konkretnych działań.


Śledztwo w sprawie masakry prowadzono w Oddziałowej Komisji Ścigania Zbrodni przeciwko Narodowi Polskiemu w Rzeszowie w latach 2006 – 2009, umorzono je jednak z powodu "niewykrycia sprawców przestępstw".


PK/Rzeczpospolita