Luiza Dołęgowska, Fronda.pl: Katolicy na  całym świecie słuchają papieża Franciszka jako głowy Kościoła katolickiego. Czasem jednak można przeczytać pewną polemikę ze słowami papieża, odnoszącą się do interpretowania przez Niego pojęć i określeń użytych w papieskich adhortacjach i naukach, pojawiającą się w wielu publikacjach o ,,Amoris Laetitia''. Czy w tych rozważaniach występuje relatywizacja znaczeń słów: sumienie, tolerancja, duszpasterstwo czy rozeznanie?

Ks. prof. Paweł Bortkiewicz: Zacznę najpierw od tego, że wątpliwości wokół aktualnego nauczania są faktem, jak wiemy wcale nie marginalnym. Ich wyrazem były tak zwane dubia, czyli wątpliwości czterech kardynałów. Kardynałowie Meissner, Brandmüller, Caffarra i Burke wyrazili wątpliwości dotyczące spraw zasadniczych - jak pogodzić niektóre sugestie, jakie rodzi lektura VIII rozdziału papieskiej adhortacji z dotychczasowym nauczaniem Kościoła, zwłaszcza tym, które zostało jasno i wyraziście przedstawione w encyklice Jana Pawła II „Veritatis splendor” oraz w Katechizmie Kościoła Katolickiego. 

Przywołuję to, byśmy - mówiąc trochę z uśmiechem - poczuli się w tej rozmowie w dobrym gronie. Od razu zaznaczę, że nie jest to grono heretyckich krytyków papieża, ale ludzi zatroskanych o wiarę Kościoła i jej przekaz.

Zwolennicy papieża Franciszka podkreślają, że jego pontyfikat ma charakter praktyczny, duszpasterski, pastoralny. Po papieżu filozofie i papieżu teologu, mamy papieża kierownika duchowego, który wzorem najlepszych zaleceń jezuickich prowadzi człowieka poprzez meandry współczesności do Boga. Gdzieś w głębi takich stwierdzeń wyczuwam nutkę pogardy lub deprecjonowania filozofii i teologii. I w tym momencie czuję niesmak i może nawet coś więcej…

Zacznę od problemu duszpasterstwa, które ma być naczelną wartością pontyfikatu Franciszka. Wielu jego apologetów wręcz upatruje w nim najbardziej soborowego papieża spośród dotychczasowych. Czyż bowiem Sobór Watykański II nie wyznaczył Kościołowi nurtu duszpasterskiego? Często przywołuje się w omawianiu tego Soboru, że zrezygnował on z twardych definicji, zrezygnował ze słynnej formuły wykluczającej heretycko myślących - anatema sit. Sobór wyznaczył profil duszpasterski Kościoła.

Tak, to prawda. Trzeba jednak czytać Sobór integralnie i zwracać uwagę na wszystkie jego dokumenty. Tak więc obok słynnej Konstytucji duszpasterskiej o Kościele w świecie współczesnym „Gaudium et spes” mamy jako dzieło soborowe Konstytucję dogmatyczną o Kościele „Lumen gentium”. Kościół ukierunkowując się duszpastersko nie zrezygnował ze swej doktryny. Nie porzucił prawdy w imię pragmatyki.

Ci, którzy tak myśleli, musieli poczuć się  mocno rozczarowani, gdy Paweł VI, papież Soboru  opublikował encyklikę „Humanae vitae”. Powiedzmy najkrócej tak - gdyby Paweł VI miał się kierować względami duszpasterskimi napisałby, że w określonych sytuacjach, gdy wymaga tego kondycja ekonomiczna rodziny lub względy zawodowe, albo w sytuacji ratowania zagrożonej więzi małżeńskiej, stosowanie środków przeciwnych poczęciu życia dla ratowania miłości, może być dopuszczone, po uprzednim rozeznaniu z kierownikiem duchowym.

Ale Paweł VI nie mógł tego napisać, jeśli chciał być wierny Duchowi Prawdy, a nie duchowi czasu. Był i pozostał nonkonformistą, gdy idzie o sprawy wiary i moralności, choć tę postawę przypłacił ogromnym ostracyzmem, także wśród wiernych Kościoła.

Może jednak Paweł VI mniej akcentował sumienie i rozeznanie, niż czyni to papież Franciszek?

To niezwykle ważna kwestia - sprawa sumienia, do którego odwołuje się Autor „Amoris laetitia”. Na przykład w 36 numerze adhortacji papież pisze: „Z trudem dajemy też miejsce dla sumienia wiernych, którzy pośród swoich ograniczeń często odpowiadają najlepiej jak potrafią na Ewangelię i mogą rozwijać swoje własne rozeznanie w sytuacji, gdy wszystkie systemy upadają. Jesteśmy powołani do kształtowania sumień, nie zaś domagania się, by je zastępować”.

Oczywiście, wszyscy zgadzamy się co do tego, że należy iść za głosem sumienia. Nauczanie Kościoła, potwierdzone w Katechizmie stwierdza, że należy iść za głosem sumienia nawet jeśli jest ono niepokonalnie błędne. To ciekawy tekst, często trudny do zrozumienia. Mówiąc najkrócej -jeśli Kościół tradycyjnie nauczając tak mocno akcentuje sumienie, to dlatego, że uznaje iż ma ono jakby podwójną warstwę. Nazywamy je technicznie sumieniem aktualnym (które podejmuje aktualne wybory moralne) i sumieniem habitualnym, które jest sprawnością, stałą skłonnością uzdalniającą do tych wyborów. W tradycji filozoficznej i teologicznej nazywano te warstwy synderezą i synejdezą. To drugie pojęcie, kard. Ratzinger zaproponował, by zamienić je na inny grecki termin - anamnesis, czyli przypomnienie i uobecnienie. Może pani i Czytelnicy poczują się osaczeni teorią, tak odległą od konkretu i pragmatyki Franciszka. Więc spieszę z konkretyzacją. Te słowa i pojęcia mówią, że sumienie jest złożone. Jest ta warstwa aktualna, która może błądzić pod wpływem kultury, propagandy, mody, ducha czasu. Ale jest ta warstwa, która jest przypomnieniem wiedzy o dobru i złu, wiedzy podstawowej, wręcz oczywistej.  Taka wiedza wyraża się na przykład w przekonaniu, że wierność jest dobrem, cudzołóstwo złem. Należy zatem być wiernym, a unikać cudzołóstwa. Rolą sumienie jest zatem odczytywanie prawdy o dobru.

Można to wszystko wyrazić być może prościej i piękniej, tak jak to uczynił Sobór, a za nim powtarzał św. Jan Paweł II: „w głębi sumienia człowiek odkrywa prawo, którego sam sobie nie nakłada, lecz któremu winien być posłuszny i którego głos wzywający go zawsze tam, gdzie potrzeba, do miłowania i czynienia dobra a unikania zła, rozbrzmiewa w sercu nakazem: czyń to, tamtego unikaj. Człowiek bowiem ma w swym sercu wypisane przez Boga prawo, wobec którego posłuszeństwo stanowi o jego godności i według którego będzie sądzony. Sumienie jest najtajniejszym ośrodkiem i sanktuarium człowieka, gdzie przebywa on sam z Bogiem, którego głos w jego wnętrzu rozbrzmiewa” (Konstytucja duszpasterska o Kościele nr 16).

Zauważmy, sumienie nie sanowi samo z siebie, nie tworzy norm moralnych wedle nawet najbardziej sugestywnych sytuacji. Ono odczytuje prawdę o dobru, przyjmuje głos Boga i aplikuje ten głos i tę prawdę do życiowej sytuacji. Skoro Bóg mówi: „Co zatem Bóg złączył, tego niech człowiek nie rozdziela”, zadaniem sumienia jest aplikacja tej prawdy do życia.

Niestety, Papież nie precyzuje w żadnym tekście a adhortacji, o jakim sumieniu mówi - czy takim, które słucha głosu Boga i dialoguje w duchu posłuszeństwa z Nim, czy o takim, które monologuje ze sobą. 

Tak, ale sam Ksiądz przed chwilą zacytował zdanie papieża kończące się tak: „Jesteśmy powołani do kształtowania sumień, nie zaś domagania się, by je zastępować”. Papież mówi mocno o towarzyszeniu i rozeznaniu.

Owszem, to prawda. Ale nigdzie nie ma jasno powiedzianego zdania na temat kryteriów owego kształtowania.  W przywołanym 36 numerze adhortacji Papież ogólnie ale krytycznie stwierdza: „Innymi razy przedstawialiśmy ideał teologiczny małżeństwa zbyt abstrakcyjny, skonstruowany niemal sztucznie, daleki od konkretnej sytuacji i rzeczywistych możliwości rodzin takimi, jakimi są. Ta nadmierna idealizacja, zwłaszcza gdy nie obudziliśmy ufności w działanie łaski, nie pozwoliła na to, aby małżeństwo było bardziej pożądane i atrakcyjne, ale wręcz przeciwnie”. To ciekawy tekst. Jest w nim krytyka prezentacji małżeństwa jako ideału. Powiem to złośliwie - nie znam formacji ani argentyńskiej, ani niemieckiej (gdzie Jorge Bergoglio zaczynał nieskończone studia doktoranckie), ale w mojej formacji teologicznej małżeństwo było prezentowane jako nie ideał, ale sakrament. To zupełnie różne pojęcia, które mają swoje konsekwencje. Niestety, papież w całym dokumencie krytycznie rozprawia się z rzekomo prezentowanym przez Kościół ideałem. Faktycznie jednak - choć zabrzmi to bardzo mocno - rozprawia się z sakramentem!

Sprawa druga - wprost odnosząca się do pani pytania. W opozycji do „ideału” Papież wyraźnie stawia konkretne sytuacje i rzeczywiste możliwości. Czyli sumienie ma się tym właśnie kierować. Taki stan rzeczy był określony jako sytuacjonizm etyczny i był już krytycznie oceniony przez Kościół w czasach jeszcze przedsoborowych.

Obawiam się, że na skutek niejasnego, zupełnie nieprecyzyjnego tekstu adhortacji można nabrać przeświadczenia, że w sytuacjach trudnych, w obliczu znikomych możliwości można zawiesić w sumieniu obowiązywalność prawa moralnego. A towarzyszący w takiej trudnej sytuacji kierownik duchowy może wesprzeć taką decyzję. Oczywiście, nie musi tego robić, ale też - nie ma ten kierownik duchowy w tej chwili wsparcia ze strony Papieża i jego nauczania, by stwierdzić: „Nie wolno ci mieć żony twego brata i przystępować do komunii. Nie wolno i nie godzi się, bo tak mówi Bóg i Kościół”.   Owszem, tak nadal mówi Bóg. I tak mówi nauczanie Kościoła do Benedykta XVI. Aktualne nauczanie jest wysoce nieprecyzyjne i mało klarowne. Stąd nasze dubia - wątpliwości. Znaleźliśmy się w trudnej sytuacji, ale jesteśmy w dobrym gronie. Co do tego nie mam wątpliwości.

Dziękuję za rozmowę.