Luiza Dołęgowska, Fronda.pl: Jak Pani ocenia wydarzenia, które rozpoczęły się od piątkowego blokowania mównicy sejmowej  przez opozycję, tuż przed glosowaniem ważnych ustaw - dezubekizacyjnej i budżetowej?

Krystyna Pawłowicz:  Miały one na celu uniemożliwienie funkcjonowania Sejmu i zablokowanie kluczowej dla państwa polskiego ustawy budżetowej na przyszły rok i drugiej ustawy, kluczowej z powodów ideowych dla sprawiedliwości społecznej - ustawy dezubekizacyjnej, dotyczącej obniżenia emerytur członkom systemu opresyjnego PRL. Celem opozycji było utorowanie drogi - gdyby budżet nie został przyjęty - dla decyzji o rozwiązaniu Sejmu, bo to jest jeden z konstytucyjnych powodów, dla których Sejm mógłby zostać rozwiązany.

Ta okazja, czyli połączenie konieczności głosowania ustawy budżetowej i kwestii interesów ludzi dawnego PRL-u, czyli ustawy dezubekizacyjnej razem, pod pretekstem walki o wolność mediów - miała doprowadzić w istocie do wzbudzenia sztucznego oburzenia i obalenia legalnych władz.

Warto dodać, że ta sama opozycja, która dziś walczy o wolne media - walczy w rzeczywistości o propagowanie dezinformacji i samowolę mediów lewackich - tych, które wysługiwały się jej przez osiem ostatnich lat i wcześniej. Jednocześnie, w tym samym czasie były niszczone i gnębione wszystkie media niezależne, media opozycyjne oraz media katolickie.

Całe lata trwała walka z katolicką Telewizją Trwam i Radiem Maryja, sekowano te media, włącznie z bojkotowaniem, ograniczaniem emisji ogłoszeń przy jednoczesnym, nieuczciwym, naruszającym wszelkie normy wspieraniu ,,Gazety Wyborczej'', która z samych ogłoszeń od spółek państwowych czerpała miliony.

Pod hasłem obrony mediów, które niszczyli, jeszcze tej samej nocy napadli na przedstawiciela mediów publicznych, których ,,nie kochają''  - czyli ich działanie jest wybiórcze i hasła o wolność mediów to tylko parawan. W rzeczywistości chodzi o to, że osoby  i środowiska z czasów PRL-u, III RP, finansowane przez zagraniczne środki ,,Sorosów'' i innych fundacji szukają pretekstu, chowają się za górnolotnymi hasłami, żeby w efekcie obalić rząd i podważyć wynik demokratycznych wyborów.

To jest główny cel i wszystko było zorganizowane i przygotowane znacznie wcześniej. Pani Shoering-Wielgus rano przyszła do Sejmu z megafonem, poseł Kłopotek ujawnił, że będzie się w Sejmie ,,coś'' działo a nawet dojdzie do rękoczynów - i tak się stało, opozycja zamówiła sobie tysiąc szt. kanapek - czyżby nagle aż tak zgłodnieli?

Jest jasne, że posłom opozycji chodziło o przygotowanie się na dłuższy czas obecności w Sejmie. Mieli też wydrukowane kartki, wciąż chodzili wokół miejsca marszałka i prowokowali jakąś awanturę. Była to akcja przeprowadzona z premedytacją, mająca na celu sparaliżowanie prac Sejmu i wezwanie ludzi pod gmach Sejmu. Plan był taki, żeby iść dalej pod kancelarię Rady Ministrów i pod Pałac Prezydencki, co miało w efekcie doprowadzić do obalenia rządu. Widzieli, że plan nie pójdzie gładko, bo pozostali posłowie, którzy uznali za ważne uchwalenie ustaw -  w tym czasie i zgodnie z prawem obradowali.

L. D.: W weekend były demonstracje, ale protestującym nie udało się sprowokować zamieszek ani rozlewu krwi, choć chyba o to chodziło opozycji. Ataki były również na Panią.

K. P.: Zaatakowali mnie, choć nie był to atak w postaci bezpośredniego uderzenia. Grupa zwolenników opozycji zobaczyła mnie, gdy wychodziłam z Sejmu. Zaczęli krzyczeć, wyzywać: ,,Pawłowicz, Krycha, trybunał stanu, zdrajca, będziesz siedzieć, będziesz wisieć''..  Tych ludzi było naprawdę dużo, szli jak pochód, coraz szybciej w moją stronę, na szczęście u zbiegu ul. Górnośląskiej i Wiejskiej stał samochód policyjny, i tam się skierowałam. Tłum ludzi szedł blisko, w końcu byli tuż za mną, nie więcej niż pól metra obok. Poleciała plastikowa butelka, później kolejna, nawet przy samym radiowozie nie zrezygnowali - byli w odległości nie dalszej, niż na wyciągnięcie ręki.

W pewnym momencie było mnóstwo ludzi wokół mnie, panował  ścisk, tuż przy uszach trąbili mi w wielkie, stadionowe tuby z każdej strony, ktoś szarpnął mnie za rękę, za torebkę, za rękaw, robiono wciąż zdjęcia telefonami, w sumie cały czas takie zaczepki miały miejsce.

Policjantka szła obok, ale gdy zorientowała się, że sytuacja jest nieciekawa - puściła mnie przodem. Ci ludzie wciąż szli obok nas, z każdej strony. Doszłyśmy Piękną do Alej Ujazdowskich, wraz z towarzyszącą, agresywną grupą. Tam stał w poprzek radiowóz policyjny, otoczyli ten samochód.

Policja prosiła ich o odsunięcie się na chodnik, bo ci ludzie stali wciąż tuż obok mnie, nie wiadomo było, co może się stać.  Osoby w tłumie były rozwścieczone, w moją stronę padały obelgi, trąbili, szturchali mnie z każdej strony, sytuacja była groźna. W pewnym momencie stało obok mnie dwóch policjantów, a i tak nadal ktoś z tłumu szarpnął mnie, nie zważając na obecność policji. Dopiero trzeci funkcjonariusz stanął obok i tym sposobem oddzielił mnie od napastników. Na szczęście policja zachowała się bardzo dobrze. Bez ich pomocy nie wiem, jak by to się skończyło. Bezpiecznie odwieźli mnie do domu.

Całe zdarzenie było nieprzyjemne, zetknęłam się z wielką agresją. Chwilę wcześniej poseł Niesiołowski wzywał, żeby wyrzucać przez okno mnie, Macierewicza i Kamińskiego.

Być może złożę do prokuratury zawiadomienie o wzywanie do popełnienia przestępstwa, o nawoływanie do nienawiści. Agresywni ludzie, którzy szli obok mnie byli tuż po wysłuchaniu tego ,,wezwania '' posła Niesiołowskiego i gdyby nie policjantka, która pomogła mi w opresji - nie wiem, co by było. To taka czerń, która jest zdolna do najgorszych rzeczy. Dziękuję Panu Bogu, że wyszłam z tej opresji cało, podziękowałam na Facebooku policji, jestem niezmiernie wdzięczna policjantce, która mi pomogła.

Widzę po wpisach, jaka jest nienawiść, obelżywe posty wciąż pojawiają się w internecie, nie ma dla tych ludzi żadnego tabu, nie wspomnę o elementarnej kulturze. Ci ludzie pokazali swoje prawdziwe oblicze.

L. D.: Miała miejsce próba ,,zaszczucia'', pognębienia Pani, skąd aż taka agresja i przez kogo jest to finansowane i inicjowane?

K. P.: Wspominałam - są ośrodki, które finansują wszystkie te działania, i działające wewnętrznie, ubeckie i te, które się obławiały na Polsce w III RP , i te zagraniczne, którym zależy na słabej Polsce, bo gdy jest silna, to na tym tracą. Oprócz tego działają też polscy pożyteczni idioci, którzy na ich rzecz pracują. Nowa władza po kolei odkrywa zaniedbania, nieuczciwości i afery, i obawiam się , że oni nie spoczną.

Niestety źle trafili, bo Sejm już się nie zbierze, więc będą wychodzić na ulice. Na szczęście nikomu nic się nie stało, choć ktoś udawał poszkodowanego. Media lewackie cieszą się, kiedy atakowani są ich koledzy po fachu, a potem pokazują tryumfalnie w TVN krytyczne wypowiedzi - i to jest ich walka w obronie mediów. Jest to jedno wielkie, antypolskie kłamstwo.

L. D.: Czy w Sejmie należy ograniczyć obecność mediów, bo praktycznie każdy, kto zgłosi w odpowiedni sposób chęć obecności w Sejmie, może się tam pojawić jako dziennikarz?

K. P.: Po Sejmie chodzą tłumy różnych osób - z ,,Pudelków'', z jakichś ,,Super Stacji'', pytają np. ,,a co pani myśli o krawacie posła X?'', albo ,,czy pani sie podoba uczesanie posłanki Y?'' - co to ma wspólnego z merytoryczną pracą posłów? Krążą po Sejmie całe watahy takich dziennikarzy, którzy zaczepiają posłów w każdej chwili, jak im się żywnie podoba. Nie można się opędzić, a jeśli nagabywany poseł coś odpowie ze zniecierpliwieniem, pojawia się od razu news: , , powiedziała : dajcie mi spokój'' albo ,,jaki szacunek?! za nasze pracuje a nie chce mówić''. 

Rozumiem, że media są potrzebne i są koniecznym elementem życia politycznego. Bez mediów nie ma polityki, często nie ma też polityka. Obecna sytuacja wymaga jednak uporządkowania, pewnych zasad,  bo wielu z tych dziennikarzy nie zajmuje się stricte polityką, więc niech ,,łapią'' i  szukają rozmówców do swoich tematów w innych miejscach, bo raczej nie są to pytania związane z pracą Sejmu.

Miejsce zaczepki posła jest dla nich dowolne, posłowe są osaczani i de facto bez żadnej ochrony. Dziennikarze czyhają też często np. pod łazienkami - nie zdążysz wyjść, a już musisz udzielić odpowiedzi, bywa że w tle otwartych drzwi toalety.. bo takie są realia. Jesteśmy ludźmi i każdy czasem ma prawo do odrobiny prywatności, nawet w Sejmie.  To trzeba uporządkować, bo posłowie czują się czasem bardzo mało komfortowo, żeby nie powiedzieć - przyłapani w najmniej stosownych okolicznościach.

Decyzje w tej sprawie będą wkrótce podjęte, po odpowiednich konsultacjach i mam nadzieję, że uda się wypracować satysfakcjonujące rozwiązania zarówno dla mediów, jak i dla polityków

Dziękuję za rozmowę.