- Po trzech lata prac komisji śledczej nie ma żadnych wątpliwości,że szef Amber Gold Marcin P. był słupem - mówiła Małgorzata Wassermann podczas posiedzenia komisji śledczej ds. Amber Gold 

Od momentu powstania komisji śledczej, poza Marcinem i Katarzyną P., 15 dodatkowych osób ma postawione zarzuty. Przewodnicząca komisji śledczej ds. Amber przekazała pozostałym członkom komisji projekt raportu końcowego. 

– Był to największy materiał dowodowy, jaki wpłynął w historii Sejmu. Akta główne miały 18 tys. tomów – zaznaczyła. 

– Komisja nie miała prawa ani obowiązku badania przestępstwa popełnionego przez osoby prywatne. Co za tym idzie komisja nigdy nie poszukiwała ani złota, ani pieniędzy – podkreśliła  Wassermann. 

– Skrajnie źle oceniamy przede wszystkim działalność służb specjalnych oraz policji pod przewodnictwem tutaj na samej górze pana ministra Jacka Cichockiego – powiedziała przewodnicząca komisji śledczej.

Jak podkreślała Wasserman, "Cichocki, „aby ukryć te działania zwłaszcza po stronie policji, ale również ABW (…) po pierwsze przemilczał fakt w ogóle prowadzenie tej sprawy (dot. Amber Gold) podczas debaty sejmowej 30 lipca 2012 r. A po drugie udzielił Sejmowi, a co za tym idzie opinii publicznej nieprawdziwej informacji o tym, że służby specjalne prowadziły działania w stosunku do grupy spółek Amber Gold i OLT, działania analityczne od 2012 roku, od marca”. 

 – Prawdziwa informacja jest taka, że służby specjalne posiadały udokumentowaną wiedzę o szykującej się przestępczej działalności OLT, czyli wejścia w linie lotnicze przez Marcina P., od sierpnia 2011 r. – powiedziała Wassermann.

Według przewodniczącej minister Sławomir Nowak jako jedyny minister posiadał uprawnienia w postaci „możliwości wydawania decyzji o zamknięciu działalności przez odebranie koncesji z rygorem natychmiastowej wykonalności”.

– To oznacza, że pan minister Nowak mógł przeciąć tę działalność w ciągu jednego dnia – powiedziała przewodnicząca komisji śledczej. 

 

bvz/TVP INFO